[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Panu Sutherlandowi udało się uśmiechnąć tolerancyjnie.- To dlatego, że nigdy wam ich nie brakowało.- Będę pracować.- Malutka, bądź cicho.Posłuchaj, Ken.Sądzisz, że twoi rodzice zaaprobują wasze.małżeństwo?- Jeszcze z nimi o tym nie rozmawiałem.- Sądzisz, że akceptują Leigh?- Moja matka widziała ją tylko raz, na pogrzebie pani York.Wie, że razem kręcimy film.Ale to wszystko.Nic na ten temat nie mówiła.- Mnie owszem.Zadzwoniła gdzieś miesiąc temu, pytając, czy wiem, co się dzieje.Stwierdziła, że jej zdaniem zdecydowanie za dużo czasu spędzacie razem.Odparłem, że ufam mojej Leigh.Ona powiedziała, że ufa tobie.Ale czy nie byłoby lepiej, gdybyśmy położyli kres temu.hmm, temu, co się dzieje?- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - zawołała Leigh.- A czemu miałem ci mówić? Jak wyjaśniłem pani Igawie: ponieważ oboje pracowaliście nad filmem w towarzystwie innych osób, nie ma o co robić zamieszania.Zrobiła na mnie wrażenie bardzo praktycznej osoby, Ken, ale jeśli chodzio ciebie, nie potrafi patrzeć obiektywnie.Dała do zrozumienia, że film stanowi dla Leigh pretekst, żeby się za tobą uganiać.Powiedziała, że dziewczęta uganiały się za tobą, od kiedy poszedłeś do szkoły średniej.Oznajmiła, że do mniei matki Leigh należy ukrócenie poczynań naszej córki.Gdyby to było jej dziecko.- Tylko z Japończykami - dokończył gorzko Ken.Serce przepełniała mu gorycz.Jak matka mogła go zdradzić? Rozmawiać za jego plecami z ojcem Leigh? Czy tamto pokolenie nie ma żadnych skrupułów, jeśli chodzi o manipulowanie dziećmi?- Właśnie tak się wyraziła.- Pan Sutherland posłał Kenowi szczery, otwarty uśmiech.- Szczerze mówiąc, jej ton mnie nieco zdenerwował, choć oczywiście podziwiałem jej otwartość.- Umilkł.-Ken, ty mnie nie lubisz, prawda?- Tato, nie wiem, do czego zmierzasz - wtrąciła się podejrzanie szybko Leigh.- Nie przeszkadzaj, malutka.Jesteś tu tylko po to, żeby się upewnić, że nie knuję żadnych podejrzanych interesów.-Wyciągnął ręce.- Widzisz? Żadnych asów w rękawie.Wszystkie karty na stole.Decyzja, którą podejmie Ken, będzie wyłącznie jego decyzją.Do rzeczy.Kiedy zamierzacie się pobrać?- Nie zastanawialiśmy się nad konkretnym terminem -odparł Ken.- Ale nie w ciągu najbliższego roku?- Dlaczego nie w ciągu tego roku? - spytała Leigh.- Bo w świetle przepisów tego stanu już jesteś pełnoletnia.Masz dziewiętnaście lat.Jednak w wypadku chłopców sprawa ma się inaczej.Póki nie skończy dwudziestu jeden lat, rodzice muszą wyrazić pisemną zgodę na ślub.Pani Igawa nie sprawiała wrażenia osoby skłonnej coś takiego podpisać.Zerknął na Kena.Ken wzruszył ramionami.- A więc macie jeszcze rok? - naciskał pan Sutherland.- Jest jeszcze czterdzieści dziewięć innych stanów i Meksyk.- Ken był wściekły na siebie za to mruknięcie.Pan Sutherland nie zwrócił na nie uwagi.- A teraz twojego ojca czeka operacja.Usunięcie nerki -powiedział.- A więc już wiedzą, co mu jest! - zawołała Leigh.- Skąd pan wie? - spytał w tym samym momencie Ken.- Jestem prawnikiem.- I co z tego?- A ty za mało oglądałeś Perry'ego Masona.- Pan Sutherland rozluźnił krawat.- Powiem to bardzo szybko, bo wcale mi się nie podoba, że to muszę powiedzieć.Sytuacja w twoim domu zrobiła się napięta, Ken, i ja to wykorzystam.Pokryję koszty leczenia, pokryję koszty twej nauki, jeśli postanowisz uczyć się w college'u gdzieś indziej.W zamian żądam obietnicy, że nie będziesz się spotykał, rozmawiał ani w żaden inny sposób komunikował z moją córką, póki nie ukończysz dwudziestu jeden lat.- Och, tato! - zawołała Leigh.Na delikatnej skórze jej twarzy pokazały się zagłębienia, wyraz bólu i ktoś o oku malarza bez trudu mógł dojrzeć, jak będzie wyglądała za paręnaście lat jako nieco zasmucona, kochająca żona i matka.- Jeśli wtedy oboje nadal będziecie chcieli się pobrać, świetnie.Wyprawię wam huczne wesele.Dam pracę.Będę stał po waszej stronie.Rodzina mnie zabije, żona też.Ale ja będę po waszej stronie.- A jeśli się nie zgodzimy? - spytała Leigh.- Decyzja nie należy do ciebie.Rozmawiam z Kenem.To on ma chorego ojca.A jeśli się nie mylę, i tak już postanowił pokryć wszelkie koszty, co oznacza, że i tak nie wróci do Berkeley.Leigh obróciła się do Kena.Skinął głową.- Ale to i tak nie wystarczy - ciągnął pan Sutherland -nawet jeśli rzuci szkołę.Koszty leczenia są ostatnio niewiarygodnie wysokie.A Ken ma talent.Olbrzymi.Rozmawiałem z profesorem Little z Berkeley.jak widzisz, jestem świetnie poinformowany.Profesor Little ma ogromnie wysokie mniemanie o Kenie.Jego zdaniem rok w Paryżu znacznie lepiej mu się przysłuży niż praca na stacji benzynowej.- Och, tato - szepnęła Leigh.- Mówisz jak Faust.- Nie rozumiem dlaczego.I tak bylibyście rozdzieleni.- Ej, Leigh, Mefistofeles! - wybuchnął Ken.- Ależ to musi być radocha, mieć cały świat u stóp, co?Może pan kupić, co pan zechce! Ej, Leigh, masz brylant większy od Ritza! Ej, Leigh, kupię ci Ja.- Dość! - Pan Sutherland zerwał się na nogi.- Dość! -krzyknął.Ken, także wstając, nie spuszczał wzroku ze starszego mężczyzny i dalej mówił:- Kupię ci białego chłopca.Nie, nigdy pana nie lubiłem i powiem panu, dlaczego.Cokolwiek by pan twierdził, jest pan uprzedzony jak diabli.Moja matka przynajmniej się z tym nie kryje.Nie nadyma się, głosząc, jaka to z niej wielka liberałka.Jest pan bigotem aż do szpiku kości, choć nigdy się pan do tego nie przyzna, nie przed sobą, a już na pewno nie przed Leigh!Ken często tracił panowanie nad sobą, ale nigdy jeszcze nie czerpał z tego takiej satysfakcji.Gniew, który przesłania wszelkie uczucia.Ulga.Gruczoły, o których istnieniu nie miał pojęcia, pompowały gorącę wydzielinę wprost do krwi.Spod pach płynął mu pot.- Jest pan bigotem! - krzyczał.- Dlatego nie chce pan, żeby Leigh.- Ken! - przerwała mu Leigh.Tak rzadko podnosiła głos, że drgnął słysząc jej krzyk.Spojrzał na nią, mrugnął, znowu mrugnął i odwrócił się.Pan Sutherland przemierzał pokój, kulejąc - pamiątka po drugiej wojnie światowej, kiedy, jak to Leigh kiedyś dumnie opowiedziała Kenowi, ojciec został ranny w kostkę.Podszedł do kominka, przystanął i wpatrywał się w oboje młodych w drugim końcu gabinetu.- Posłuchaj, spróbuj zrozumieć - odezwał się cicho.- Postaw się na moim miejscu.Masz niecałe trzydzieści lat, dopiero co wróciłeś z obozu jenieckiego, w fatalnym stanie, skóra i kości, wszystkiego czterdzieści kilo wagi.Nikt cię już nie rozumie.- Palcami bębnił w drewnianą półkę nad kominkiem.- Wszyscy mają swoje sprawy.Nawet twoja żona.Ale jest to uśmiechnięte dziecko.I ona jest twoja.Ciągnie cię za włosy, a raczej ich resztki, wpatruje się w ciebie jak w obraz i nazywa cię tatą, ale tak naprawdę jesteś dla niej Bogiem.- Pan Sutherland znowu rozluźnił krawat.- Nie jestem najmilszym facetem w okolicy, nie sądzę, żebym był na tyle wredny, żeby nie lubić kogoś tylko dlatego, że różni się ode mnie kolorem skóry.Ale zdarzało się, przyznaję, że oszukałem urząd podatkowy, konduktora.Żonę.Ale dla tego maleństwa byłem najwspanialszym facetem na całym, cholernym świecie.-Podszedł do okna i patrzył przez żaluzje, jak trzy spasione, miejskie gołębie rozciągają skrzydła, frunąc ku zasnutemu smogiem niebu Los Angeles.- Ale prawda wygląda tak, Ken, że ona ma ten szalony, wariacki talent
[ Pobierz całość w formacie PDF ]