[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeden z kolegów zajmujący się astrologią i mający biegłego na ten temat w rodzinie, zaciekawił się, pod jaką gwiazdą urodziła się ta piękność.Mając znajomości w sekretariacie dowiedział się, że przyszła na świat trzeciego maja, a zatem urodziła się pod gwiazdą Byka.Nie bardzo wówczas rozumiałem, o co właściwie chodzi, ale porwany entuzjazmem kolegów, cieszyłem się razem z nimi.Okazało się bowiem, że wobec naszej pięknej i bezwzględnej pani można zastosować pełną gradację określeń urody kobiecej: ŁADNA! PIĘKNA! BYCZA!Pani Stabińska została zatem BYCZĄ w naszej uczniowskiej gwarze.Powstał projekt, aby ją o tym w jakiś sposób zawiadomić.Z pewnością będzie zadowolona z faktu, że uzyskała najwyższy stopień piękności.Nie wiedzieć czemu ten zaszczyt uświadomienia pani Stabińskiej, jak została oceniona przez klasę, przypadł właśnie mnie.Chyba dlatego, że byłem najmłodszy i nie rozumiałem istoty sprawy.Miało się to odbyć w ten sposób, że w momencie gdy pani Stabińska stanie w drzwiach klasy, ja siedząc w pierwszej ławce na znak dany przez kolegę pilnującego drzwi, nie patrząc w tamtym kierunku, by uniknąć rozpoznania, krzyknę ile sił w płucach: BYYYCZA!Nastroiłem się, jak mogłem najlepiej, do wykonania polecenia klasy i na dany mi znak ryknąłem: „BYYYCZA!" W chwilę potem oniemiałem i na moment utraciłem przytomność.Otóż, gdy głoska „A” zamarła na mych ustach, zobaczyłem, że cały zapas wypuszczonego powietrza wpakowałem nieomal bezpośrednio w ciało tuż przede mną stojącej pani Stabińskiej.Czy się kolega zagapił, czy źle zrozumiał.Stało się!W wyrazie twarzy pani Stabińskiej nie wyczytałem gniewu, lecz zdumienie.Gdy tylko odzyskałem przytomność umysłu, natychmiast wstałem, zanim ona usiadła, ukłoniłem się i powiedziałem: „Bardzo panią przepraszam, na zlecenie klasy miałem krzyknąć »bycza« w momencie, gdy pani będzie wchodziła.Bardzo panią przepraszam!” Gdy to mówiłem, wszyscy koledzy wstali, akcentując w ten sposób, że cała klasa jest odpowiedzialna za to wydarzenie.Pani Stabińska wysłuchała moich przeprosin stojąc, a następnie, jak gdyby nigdy nic nie zaszło, powiedziała do klasy miłym tonem: „Proszę siadać”.I ani słowa więcej na ten temat.Grupa kolegów, tzw.„jurystów”, zainteresowała się na swój sposób słowem „bycza”.Określało ono w prawie z XVI i XVII wieku piękną dziewczynę uwiedzioną przez adoratora, który musiał za swój czyn zapłacić karę zwaną „bykowe”.Nasze „bykowe” miałoby polegać na jeszcze dłuższym ślęczeniu nad geografią.Zdawałem sobie sprawę, że ja szczególnie jestem narażony.Z takim skutkiem zacząłem uczyć się nazw jezior, rzek, zamków obronnych, że po dziś dzień obudzony w środku nocy potrafię wyrecytować na pamięć: Przemsza, Prądnik, Szreniawa, Nida, Kamienna, Pilica, Bzura, Brda.Czy rzeczywiście umieliśmy tak dobrze geografię, czy zadanie uwiedzenia przez klasę pani Stabińskiej zostało tak dobrze wykonane - dość że pani Stabińska nie postawiła nam więcej ani jednej dwójki.Od tej chwili stałem się wielkim miłośnikiem astrologii.Tak naprawdę jednak początki zainteresowania astrologią sięgają pobytu Kapitana w Anglii podczas drugiej wojny światowej i po jej zakończeniu do roku 1947.Po swojej rezygnacji ze stanowiska dyrektora Gimnazjum i Liceum Morskiego w Landywood, kiedy uniemożliwiono mu prowadzenie szkoły według własnej koncepcji oraz nie dano możliwości doboru kadry pedagogicznej, przez okres dwóch lat pozostawał bezrobotnym.- Dopiero wtedy poczułem się wolnym człowiekiem.Cały swój czas mogłem poświęcić na zwiedzanie muzeów, wystaw, uczęszczałem na koncerty.Zająłem się rysunkiem i rzeźbą.W tym czasie przestudiowałem dość pilnie książki pana Potta, który uważał siebie za Mendelejewa astrologii.Według jego wskazówek zacząłem ćwiczyć się w rozpoznawaniu, pod jakim znakiem jest urodzona dana osoba.Pan Pott twierdził, że jeśli mu się coś nie zgadza, znaczy to, że została sfałszowana metryka urodzenia.Miałem kiedyś po powrocie do kraju, jadąc pociągiem do Warszawy, takie zdarzenie.Zwykle podczas podróży zajmowałem się zgadywaniem, w jakim miesiącu są urodzeni współpasażerowie z mego przedziału.W związku z tym ośmieliłem się zapytać jedną z pań, której pomogłem nałożyć płaszcz przy wysiadaniu, czy jest urodzona w pierwszych dniach lipca.Pani potwierdziła to skwapliwie, a potem nagle złapała swoje walizki i z okrzykiem „Panie, pan jest niebezpieczny człowiek!” uciekła szybko, myśląc pewnie, że będę ją gonił.Wiele osób posiada horoskop postawiony przez Kapitana.Tyle tylko że nikt nie jest w stanie rozszyfrować tych rysunków gwiazd i planet i ich wzajemnego układu wobec siebie bez opisu, który był w stanie sporządzić sam Kapitan na podstawie odpowiednich książek.Postawił Kapitan również swój horoskop i twierdził, że zgadza mu się w najdrobniejszych szczegółach.Nie mogę jednak go przytoczyć, pozostał bowiem tylko rysunek, bez opisu słownego.Zapamiętałam to, co często powtarzał, zres/tą nie bez przyczyny:- W moim horoskopie mam zapisane, że do śmierci nie wygrzebię się spod papierów.To zdanie okazało się najprawdziwsze, a przekonałam się o tym, gdy przyszło mi porządkować archiwum Kapitana po jego odejściu.Podczas pobytu w górach Szkocji, kiedy to po trzech bezsennych miesiącach spędzonych w szpitalu otrzymał dożywotnią komandorską rentę oraz dwie rady na drogę: „Enjoy thc life” i „Help yourself”, przyszło Kapitanowi nie spać jeszcze dalszych osiem miesięcy.Jego system nerwowy był w gruzach (jak to określał), zatruty środkami chemicznymi, jakimi najpierw uśpiono go na dwa tygodnie, by zapomniał o nękających go bólach głowy, a potem sztucznie obudzono i następnie znów usiłowano sprowadzić sen.Niewskazane byłv kontakty z ludźmi.Potrafił spędzać na samotnej wędrówce wśród szkockich wrzosowisk po dwa tygodnie, gotując na ognisku nieskomplikowane potrawy, głównie ryż, i śpiąc w zbudowanym przez siebie szałasie.Ożyły wspomnienia o zabawach w Indian.Tenanga leczył się sam stosując system hatha-joga.Dysponując dwudziestoma czterema godzinami na dobę, zajął się obserwowaniem przyrody i malarstwem.Napisał o swych przeżyciach związanych z tym okresem w opowiadaniu „Suchy dok” przeznaczonym do „Kolebki nawigatorów”.Trzymając się rad lekarzy niczego nie postanawiałem, nie układałem programu zajęć.Nocami wpatrywałem się w pjonące na kominku „wieki”.Wiadomości o nich mogłem streścić w kilku zdaniach, a właściwie nie miałem żadnego pojęcia.Te moje rozmyślania sprawił}, że poczułem się zagubiony w nieznanym otaczającym świecie, którego największą zagadkę stanów; hornn sapiens, a w szczególności gatunek „blade twarze”.Chcąc zmienić kierunek myśli, rozpakowałem mikioskop i wszedłem w nowy świat.Wkrótce mikroskop stał się częścią mnie.Zacząłem zabierać go ze sobą na wędrówki, by odpoczywając po wysiłku fizycznym móc przenieść się w niewidoczny nieuzbrojonym okiem świat, jakiego nie wymyśliłaby żadna fantazja.Powstało wówczas wiele rysunków i akwarel, które rozdał znajomym i przyjaciołom.Już wcześniej, podczas podróży na Linii Palestyńskiej, dużo rysował.Zachowały się z tego okresu, gdy pływał na parowcu „Kościuszko”, rysunki i szkice przedstawiające typy arabskie i żydowskie oraz koloryt tych ziem.Bardzo lubił tę formę wyrażania uczuć: - Pisanie wymaga niesłychanej liczby i doboru słów na wyrażenie jakiejś konkretnej tezy.Obraz czy rzeźba mogą być nawet nieudolne, ale potrafią szybciej przekazać myśl autora
[ Pobierz całość w formacie PDF ]