[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szli korytarzem prowadzanym do części szpitala, w której znajdowały się pokoje dla personelu.Widząc zbliżających się do nich kolegów z pracy, Lucy żałowała, że nie może porozmawiać z Vittoriem na osobności.Miała mu tak wiele do powiedzenia, a szpitalny korytarz nie jest odpowiednim miejscem.- Dlaczego nie? - wykrztusiła.- No cóż, ostatnio zachowywaliśmy się wobec siebie z rezerwą.- Odniosłam wrażenie, że próbujesz wprowadzić do naszej znajomości dystans.- Możliwe.Kiedy Carlos zaczął podejrzewać, że dążymy do.- Wiem! Znam Carlosa znacznie dłużej niż ty, a on jest prawdziwym romantykiem.Vittorio przystanął i położył dłoń na jej ramieniu.- Ja też - rzekł ochrypłym głosem.- Jednak wierzę, że nasz romans ma zupełnie inny charakter.Oboje nadal staramy się zapomnieć o przeszłości.Chciałbym, żebyśmy żyli dniem dzisiejszym, cieszyli się każdą, chwilą spędzoną, razem, nie patrząc zbyt daleko w przyszłość.Czy nie tego właśnie pragniesz?Lucy spojrzała w jego ciemne oczy.- Owszem, tego właśnie pragnę.- Zatem niech tak będzie - wyszeptał, pochylając głowę i całując ją w usta.Przez krótką, chwilę Lucy rozkoszowała się dotykiem jego warg.Kiedy na niego spojrzała, zauważyła, iż on rozgląda się z niepokojem wokół siebie w obawie, że ktoś może ich obserwować.Na szczęście korytarz był zupełnie pusty.Przez głowę przemknęło jej pytanie, jak długo zdoła wytrwać w takim przelotnym związku.Związku, w którym liczy się tylko teraźniejszość.Czyżby popełniała kolejny błąd?Gdyby potrafiła trzymać na wodzy uczucia, gdyby się w Vittoriu nie zakochała, taka beztroska przygoda miłosna mogłaby sprawić jej prawdziwą, przyjemność.Wiedziała jednak, że jeśli sprawy zajdą, za daleko, a ona zbyt silnie się zaangażuje, będzie bardzo cierpieć, kiedy ten romans dobiegnie końca.Czy warto podejmować takie ryzyko?- Spotkajmy się za pół godziny obok recepcji - powiedziała pospiesznie.Gdy weszli do kina, Lucy odniosła wrażenie, że tego wieczoru oboje są w dobrym nastroju.W taksówce bez przerwy wesoło gawędzili i śmiali się z zabawnych wydarzeń dotyczących szpitalnego życia, o których sobie nawzajem opowiadali.Zajęli miejsca tuż przed rozpoczęciem projekcji.Lucy jak zwykle uważnie czytała napisy na ekranie, chcąc sprawdzić, czy są zgodne z tym, co mówią aktorzy.Jednakże we wzruszającej scenie, w której wszystko wskazywało na to, że zakochani zostaną rozdzieleni, zaczęła nerwowo grzebać w torebce.- W końcu na pewno się zejdą - pocieszył ją Vittorio, podając jej chusteczkę.- Masz rację - odparła półgłosem, wycierając oczy.- Czytałam tę książkę i wiem, że dobrze się kończy.Lubię filmy tylko z happy endem.- A co z realnym życiem?- Na razie zostawmy ten temat - mruknęła, nie chcąc wracać do rzeczywistości.Vittorio chwycił jej rękę i mocno ją uścisnął.Kiedy projekcja dobiegła końca i w sali rozbłysły jaskrawe światła, widzowie zaczęli mrugać i przecierać oczy.Lucy pochyliła się, szukając chusteczki Vittoria.Podejrzewała, że niechcący upuściła ją na podłogę.- Nie przejmuj się, to nieważne - powiedział Vittorio, biorąc ją za rękę.- O, jest tutaj! Upiorę ją - oznajmiła Lucy, chowając chusteczkę do torebki.Wyszli na zewnątrz i postanowili wrócić do szpitala spacerem.Z pobliskiej pizzerii dotarł do nich bardzo apetyczny zapach.Vittorio spytał Lucy, czy ma ochotę zjeść z nim pizzę w jego mieszkaniu, na co ona odpowiedziała, że umiera z głodu i chętnie skorzysta z jego zaproszenia.Kiedy otworzyli drzwi, od razu weszli do kuchni, żeby przygotować kolację.- Zaraz znajdę jakieś wino - rzekł Vittorio, wyjmując z szuflady korkociąg.- Czy mogę w czymś pomóc? - spytała Lucy, biorąc z półki dwa talerze.- Owszem, możesz przygotować jakąś sałatę.Co ty na to?- Oczywiście.Otworzyła lodówkę, wyjęła z niej sałatę, pomidory oraz oliwki i położyła wszystko na blacie obok zlewu.- Postawię twój kieliszek na stole, Lucy.- Dobrze, dziękuję.Przed umyciem sałaty Lucy wypiła łyk wina.Była zadowolona, że tego wieczoru stosunki między nią a Vittoriem znów zaczęły dobrze się układać.Miała też nadzieję, że uda im się ich nie popsuć.Vittorio stał obok niej, mieszając sos do sałaty.Lucy odwróciła głowę i uśmiechnęła się.Vittorio odstawił miskę, którą, trzymał w ręku, wziął Lucy w ramiona i zaczął całować ją tak namiętnie, że z trudem łapała oddech.Kiedy uniosła powieki, dostrzegła w jego oczach wyraz pożądania.Byli już kochankami w prawdziwym tego słowa znaczeniu, zdawała sobie jednak sprawę, że ten romans pewnego dnia musi się skończyć.Była z tego zadowolona.ale czy na pewno?No cóż, pomyślała, skoro możliwy jest jedynie taki układ.Odwróciła się od Vittoria i postawiła miskę na stole.Vittorio wlał do niej sos, a Lucy zaczęła mieszać sałatę dużymi drewnianymi łyżkami, które znalazła w szufladzie stołu.- Ta pizza jest naprawdę olbrzymia! - zawołała, kiedy Vittorio sięgał po nóż.- W pizzerii nie wydawała się taka ogromna.Vittorio roześmiał się.- No tak.My, Włosi, jak już coś robimy, to zawsze idziemy na całość!- Na początek poproszę mały kawałek.Och, nie taki wielki!- Jeśli okaże się za duży, możesz część zostawić - odrzekł Vittorio, biorąc butelkę i napełniając winem kieliszki.- Teraz potrzeba nam jeszcze tylko dyskretnej muzyki - dodał, wybierając płytę.Kiedy kuchnię wypełniły pierwsze dźwięki, Lucy od razu rozpoznała swoją, ulubioną, operę.- Puccini - oznajmiła, przełknąwszy spory kęs wyśmienitej pizzy.- Wiem, że podobała ci się „Cyganeria”, kiedy byliśmy w Koloseum.Wybrałem specjalnie dla ciebie arię z pierwszej części, w której Rudolf i Mimi są jeszcze szczęśliwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]