[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Nie powiem im — oœwiadczy³ Nately z determinacj¹.— Nie wspomnê o niej s³owemojcu ani matce, powiem im dopiero po œlubie.— Po œlubie? — Rozbawienie Aarfy'ego dosz³o do szczytu.— Cha, cha, cha, cha!Teraz mówisz ju¿ zupe³nie g³upio.Przecie¿ ty w ogóle jesteœ jeszcze za m³ody,¿eby wiedzieæ, co to jest prawdziwa mi³oœæ.Aarfy by³ autorytetem w sprawie prawdziwej mi³oœci, poniewa¿ pokocha³ prawdziw¹mi³oœci¹ ojca Nately'ego i perspektywê pracy u niego po wojnie na dobrymstanowisku w nagrodê za przyjaŸñ z Natelym.Aarfy by³ prowadz¹cym nawigatorem,który zagubi³ siê po ukoñczeniu studiów i dot¹d nie móg³ siê odnaleŸæ.By³jowialnym, wielkodusznym nawigatorem, który zawsze przebacza³ kolegom zes­kadry wœciek³e wymyœlania, jakimi go obrzucali za ka¿dym razem, kiedyzab³¹dzi³ w locie bojowym, prowadz¹c ich prosto w zmasowany ogieñ artyleriiprzeciwlotniczej.Tego wieczoru zab³¹dzi³ na ulicach Rzymu i nigdy ju¿ nieodnalaz³ siostry Czerwonego Krzy¿a na wydaniu, ze znan¹ wytwórni¹ mleczkamagnezjowego w posagu.Zab³¹dzi³ w akcji na Ferrarê w dniu, kiedy zestrzelonoKrafta, jak równie¿ w cotygod­niowym dziecinnie ³atwym locie na Parmê, kiedyusi³owa³ wyprowadziæ samoloty nad morze w pobli¿u Livorno.Yossarian,zrzuciwszy bomby na nie bronione obiekty w g³êbi l¹du, opar³ siê o grub¹ œcianêp³yty pancernej z przymkniêtymi oczami i wonnym papierosem w palcach.Naglesk¹dœ siê wzi¹³ ogieñ przeciwlotniczy i w telefonie pok³adowym rozleg³ siêwrzask McWatta:— Artyleria! Artyleria! Gdzie my, do cholery, jesteœmy? Co siê, u diab³a,dzieje?Yossarian przera¿ony otworzy³ oczy i ku swemu wielkiemu zdumie­niu zobaczy³pêczniej¹ce czarne ob³oczki wybuchów wal¹ce siê na nichz góry i okr¹g³e jak melon, pogodne oblicze Aarfy'ego, który patrzy³ swoimima³ymi oczkami na zbli¿aj¹ce siê wybuchy z ³agodnym oszo³omieniem.Yossarianazatka³o.Nagle poczu³, ¿e zdrêtwia³a mu noga.McWatt zacz¹³ nabieraæ wysokoœcii wrzeszcza³ przez telefon domagaj¹c siê instrukcji.Yossarian rzuci³ siê doprzodu, ¿eby zobaczyæ, gdzie siê znajduj¹, i pozosta³ w tym samym miejscu.Niemóg³ siê ruszyæ.Jednoczeœnie uœwiadomi³ sobie, ¿e jest mokry.Spojrza³ w dó³na swoje krocze i poczu³, ¿e robi mu siê s³abo.Wielka, nieregularna,szkar³atna plama rozpe³za³a siê gwa³townie w górê po koszuli, jak ogromnymorski potwór wyp³ywaj¹cy, aby go po¿eraæ.By³ ranny! Oddzielne strumyczkikrwi, ciekn¹ce z jednej przesi¹kniêtej nogawki jak niezliczone,niepo­wstrzymane kolumny roj¹cych siê czerwonych robaczków, ³¹czy³y siê wka³u¿ê na pod³odze.Serce w nim zamar³o.Drugie potê¿ne uderzenie wstrz¹snê³osamolotem.Yossarian zadr¿a³ z obrzydzenia na widok swojej paskudnej rany iwrzasn¹³ do Aarfy'ego:— Urwa³o mi jaja! Aarfy, urwa³o mi jaja! — Aarfy nie s³ysza³, wiêc Yossarianpochyli³ siê i potrz¹sn¹³ go za ramiê.— Aarfy, ratuj! — b³aga³ bliski p³aczu.— Jestem ranny! Jestem ranny!Aarfy odwróci³ siê powoli z pustym, b³azeñskim uœmiechem.— Co? — spyta³.— Jestem ranny, Aarfy! Ratuj mnie!Aarfy uœmiechn¹³ siê znowu i dobrodusznie wzruszy³ ramionami.— Nie s³yszê, co mówisz — powiedzia³.— Przecie¿ widzisz! — krzykn¹³ Yossarian z niedowierzaniem i wskaza³ narozszerzaj¹c¹ siê ka³u¿ê krwi wokó³ siebie.— Jestem ranny! Pomó¿ mi, na mi³oœæbosk¹! Aarfy, ratuj!— Nadal ciê nie s³yszê — poskar¿y³ siê Aarfy wyrozumiale, przyk³a­daj¹c swoj¹kluchowat¹ d³oñ do wyblak³ej konchy ucha.— Co mówisz?— Mniejsza z tym — odpowiedzia³ Yossarian gasn¹cym g³osem, nagle zmêczonykrzykiem i ca³¹ t¹ przygnêbiaj¹c¹, irytuj¹c¹ i œmieszn¹ sytuacj¹.Umiera³ inikt o tym nie wiedzia³.Mniejsza z tym.— Co? — krzykn¹³ Aarfy.— Mówi³em, ¿e urwa³o mi jaja! Nie s³yszysz? Mam ranê w pach­winie!— Nie s³yszê — powiedzia³ z pretensj¹ Aarfy.— Powiedzia³em ju¿, mniejsza z tym! — wrzasn¹³ Yossarian czuj¹c z przera¿eniem,¿e znalaz³ siê w pu³apce, i zacz¹³ dr¿eæ z zimna i os³abienia.Aarfy z ¿alem pokrêci³ g³ow¹ i zbli¿y³ swoje nieprzyzwoite, jakby nabrzmia³emlekiem ucho tu¿ do twarzy Yossariana [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl