[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Przerwał i na chwilę spuścił oczy.– A najbardziej cholerne jest w tym wszystkim to, że June i tak zmarła.– Pomogę ci, Connie.Możesz to skończyć w tej chwili.– Nikt nie może mi pomóc, Brooke.– Connie uśmiechnął się smutno.– Wszedłem w konszachty z diabłem.– Connie, wypuść ich.To koniec.– Przybyłem tu wykonać pewne zadanie.– Potrząsnął głową.– Znasz mnie dobrze, wiesz, że zawsze kończę to, co zacząłem.– I co? Jak się z tego wytłumaczysz? – Spojrzała na dwóch martwych mężczyzn.– A teraz chcesz zabić jeszcze troje ludzi? To szalone.Proszę, Connie.– Nie tak szalone jak poddanie się i spędzenie reszty życia w więzieniu.Albo nawet dostanie czapy.– Wzruszył ramionami.– Coś wymyślę.– Proszę, Connie, nie rób tego.Nie możesz tego zrobić, znam cię przecież.Nie możesz.Connie spojrzał na swój pistolet, po czym przyklęknął i podniósł broń jednego z nieżywych mężczyzn.Pistolet miał przyłączony tłumik.– Muszę, i jest mi przykro, Brooke.Wszyscy usłyszeli kliknięcie, które Connie i Reynolds natychmiast rozpoznali jako dźwięk kurka pistoletu półautomatycznego.– Rzuć pistolet! – warknął Lee.– Natychmiast! Albo zrobię ci tunel w głowie.Connie zamarł i upuścił pistolet na podłogę.Lee wszedł po schodach i przyłożył lufę broni do głowy agenta.– Mam szczerą ochotę cię zabić, ale oszczędziłeś mi kłopotu z kolejnymi dwoma gorylami.– Spojrzał na Brooke.– Agent Reynolds, będę wdzięczny, jeśli weźmie pani pistolet i będzie trzymała swojego chłopca na muszce.Reynolds zrobiła to, o co ją prosił, i palącym wzrokiem wpatrywała się w swego partnera.– Siadaj, Connie! Już! – rozkazała.Lee podszedł do Faith i objął ją.– Lee.– Tyle tylko zdołała powiedzieć.Przytuliła się do niego.– Dzięki Bogu, że postanowiłem wrócić.– Czy ktoś może mi powiedzieć, o co tu, do cholery, chodzi? – Reynolds omiotła wzrokiem wszystkich w pokoju.Buchanan postąpił krok do przodu.– Ja mogę, ale z tego nic dobrego nie wymknie.Dowód miałem na tej taśmie.Zamierzałem ją skopiować, ale przed opuszczeniem Waszyngtonu nie miałem okazji tego zrobić.– Ty – Reynolds spojrzała na Conniego – na pewno wiesz, co się dzieje.Jeśli będziesz współpracował, to pomoże ci to w sądzie.– Równie dobrze mogę sam się przywiązać do krzesła elektrycznego.– Connie wzruszył ramionami.– Kto? Cholera, kto się za tym wszystkim kryje, kogo wszyscy się tak śmiertelnie boją?– Agent Reynolds – zaczął Buchanan – jestem pewien, że ten dżentelmen, o którym mówimy, czeka na wynik tego wszystkiego.Jeśli wkrótce nie będzie miał wyników, przyśle więcej ludzi.Sugeruję, byśmy do tego nie dopuścili.– A dlaczego mam panu wierzyć? – Brooke spojrzała na niego.– Powinnam zadzwonić po policję.– Tej nocy, której zabito agenta Newmana – odezwała się Faith – powiedziałam mu, że chcę, by Danny został włączony i by mógł zeznawać razem ze mną.Newman powiedział, że to niemożliwe.– No, powiedział prawdę.– Ale myślę, że jeśli poznasz wszystkie fakty, zmienisz zdanie.To, co robiliśmy, było złe, ale nie było innego sposobu.– Tak, to faktycznie wszystko tłumaczy – przerwała jej Reynolds.– To może poczekać – powiedział Buchanan z nutą pośpiechu w głosie.– W tej chwili musimy zająć się człowiekiem stojącym za tymi ludźmi – spojrzał na martwe ciała.– Możecie dodać jeszcze jednego do rachunku – wtrącił się Lee.– Jest na zewnątrz i moczy się w oceanie.– Każdy oprócz mnie najwyraźniej wie wszystko.– Reynolds wyglądała na wściekłą.Odwróciła się z grymasem do Buchanana.– Dobrze, słucham.Co pan proponuje?Buchanan zaczął mówić, kiedy wszyscy usłyszeli dźwięk nadlatującego samolotu.Wszystkie oczy skierowały się ku oknu, za którym zaczynało świtać.– To tylko lokalny samolot.Już jest jasno, pierwszy lot.Pas jest po drugiej stronie ulicy – wyjaśniła Faith.– To akurat wiem – stwierdziła Reynolds.– Może użyjemy tego oto naszego przyjaciela – powiedział Buchanan, wskazując na Conniego – do kontaktów z tą osobą.– I co mu powiemy?– Że jego operacja zakończyła się całkowitym sukcesem oprócz tego, że w wynikłej potyczce jego ludzie zostali zabici.On to zrozumie, oczywiście.Straty się zdarzają.Ale niech się dowie, że Faith i ja zostaliśmy zabici, a taśma uległa zniszczeniu.W ten sposób poczuje się bezpieczny.– A ja? – spytał Lee.Buchanan spojrzał na niego.– Ty będziesz naszą dziką kartą.– A czemuż to miałabym to zrobić? – chciała wiedzieć Reynolds.– Mogę zabrać i ciebie, i Faith, i jego – wskazała pistoletem na Conniego – do Biura w Waszyngtonie, dostać z powrotem pracę i wyjść na bohatera.– Jeśli to zrobisz, człowiek, który to wszystko spowodował, będzie wolny.I może znowu zrobić coś takiego.Reynolds wyglądała na zakłopotaną.Buchanan obserwował ją uważnie.– Ty zdecydujesz.Reynolds patrzyła na każdego z nich i w końcu jej wzrok spoczął na Lee.Zauważyła krew na jego rękawie, sińce i rany na jego twarzy.– Ocaliłeś nam życie.Prawdopodobnie jesteś najbardziej niewinną osobą w tym pokoju.Co ty myślisz?Lee spojrzał na Faith, na Buchanana i wreszcie znów na Reynolds
[ Pobierz całość w formacie PDF ]