[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Porozmawiamy sobie.- Trot powiedział to z pewną satysfakcją.- Może przekaż przez niego wzory.To może być ostatnia szansa.- Przesadzasz, Lizi.Oni nie są wszechwiedzący.- Ale są systematyczni, śmiertelnie systematyczni.To chyba ich najbardziej charakterystyczna cecha.W drzwiach stanął Hogan.- Jestem, profesorze.O, pani Lizi?!- Od kiedy odizolowaliście go w sposób niemal absolutny, muszę go tutaj odwiedzać.- Przykro nam, lecz to konieczne dla bezpieczeństwa profesora.- Tak, oczywiście.Obawiam się tylko, że za kilka dni przestaniecie mnie tu wpuszczać.Czy nigdy nie wydawałam się panu podejrzana?Hogan uśmiechnął się i był to uśmiech przeznaczony dla Lizi.„Ma atawistycznie rozwinięte kły” - pomyślał profesor.- Szczerze mówiąc - Hogan uśmiechał się dalej - pani przeszłość nie jest przejrzysta.- Ależ, pułkowniku.- Oczywiście.Źle się wyraziłem.Pani przeszłość jest po prostu nie do udokumentowania.Od urodzenia towarzyszy pani mniej dokumentów niż statystycznemu obywatelowi tego kraju.Ale w naszym demokratycznym państwie jest to dopuszczalne.- Widzisz, mówiłam.Pewnego dnia nie wpuszczą mnie do ciebie.- Oczywiście żartuję.Poznała pani profesora, zanim stał się dla nas tak niezwykle cenny.To w pewnym sensie stawia panią poza sferą naszych zainteresowań.- A może - Lizi spojrzała na Trota - może dzięki mnie znalazł się on w tej pana sferze?„Patrzy na mnie jak na tresowaną małpę” - pomyślał Trot i wtedy odczuł satysfakcję z tego, co się zdarzyło wieczorem, z drugiego spotkania z człowiekiem z aureolą.- Oczywiście, była pani profesorowi natchnieniem w jego twórczości.- W pewnym sensie.Prawda, profesorze?Teraz wiedział już, że postąpił słusznie.„Ona nigdy, nigdy nie traktowała mnie poważnie.Byłem zawsze dla niej.zabytkiem” pomyślał.- Lizi - powiedział - mamy z pułkownikiem poważne sprawy do omówienia.- Nie przeszkadzam.Mam nadzieję, że zobaczymy się jutro.Ja przyjdę na pewno.- Ostatnie zdanie zaakcentowała i Trot zrozumiał, że Lizi nie spodziewa się już jutro ujrzeć go w tym gabinecie.Obejrzała się jeszcze przez ramię i wyszła.- Zainteresowałem się aureolami - powiedział Hogan.- Pan? hartuje pan, pułkowniku.- Mówię poważnie.Nie tylko pan, profesorze, widział człowieka z aureolą.- A więc wierzy mi pan teraz?- Czy to istotne? Ma pan rację.Miałem wątpliwości.Ale to już u mnie w pewnym stopniu skrzywienie zawodowe.- I pozbył się pan tych wątpliwości?- Tak.- No i.?- Cóż, przestudiowałem zagadnienie.O aureoli nie napisano zbyt wiele.W sztuce chrześcijańskiej pojawiła się gdzieś w czwartym wieku.Sam pomysł pochodzi z buddyzmu.To chyba wszystko.- Ma pan zadziwiające wiadomości.- Staramy się być wszechstronni.- Tak, ja też się nad tym zastanawiałem.Oczywiście po amatorsku, bez wiadomości źródłowych.Nad panem mam może tę przewagę, że ja widziałem człowieka z aureolą.- I jakie pana wnioski?- Na najstarszych obrazach aureola występuje w postaci krążka, bez względu na położenie głowy, obojętne, czy twarz jest z profilu, czy en face.Wniosek jest oczywisty.Teraz Hogan spojrzał na profesora badawczo.„Ten gladiator nie jest taki głupi” - pomyślał Trot.- Ciekawe - Hogan mówił teraz powoli.- To fakt, że aureolę miewali ludzie co najmniej niezwykli, dlatego później kojarzono ją ze świętymi.- Pan sprawnie myśli, Hogan - pochwalił go profesor.Specjalnie pana w to wszystko wprowadziłem, żeby się pan mógł osobiście o wszystkim przekonać.- Nie rozumiem.Czy chce pan przez to powiedzieć, że pan, profesorze, wie.- Hogan cofnął się ku drzwiom.- Teraz przepadło.Pan wie i oni wiedzą o tym.Nie wyjdzie pan już stąd.Wciągnąłem w to pana i z tego nie ma wyjścia.- Wolne żarty, profesorze - Hogan odwrócił się w kierunku drzwi, lecz w drzwiach stał człowiek, niski mały człowiek w szarym kombinezonie i z głową, która wyglądała na nieco zdeformowaną.- Kto.kto pan jest? - Hogan wyszarpnął z kieszeni mały, czarny rewolwer.Wyszarpnięte z rewolwerem przedmioty: jakiś kalendarz i duża biała chustka, upadły na dywan.- Schowaj, Hogan, tę spluwę - powiedział człowieczek.Będę ją musiał rozwalić i przypadkiem mogę ci rękę uciąć.No!- Ręce na kark, bo strzelam! - Hogan powiedział to spokojnie i Trot pomyślał o nim, że ma zdrowe nerwy.Mały człowieczek wysunął z rękawa bluzy coś, co nie było ręką.Jego ruch był szybki, zbyt szybki jak na człowieka.Hogan nie zdążył nawet nacisnąć spustu, gdy niewidoczna siła wytrąciła mu rewolwer z dłoni.Cios był tak silny, że Hogan zachwiał się.- Spokojnie, Hogan.Tylko bez wygłupów.Widzisz, że są lepsi od ciebie.- Ma pan świetnie opanowany język współczesny - powiedział Trot.- Uczyłem się go z waszych książek.Powiedz temu Hoganowi, że nagły skok do drzwi nic mu nie da, tak samo jak próba zwalenia mnie z nóg.Niech zrozumie, że wsiąkł.- On ma rację, pułkowniku - spojrzał na Hogana, który spokojnie masował swoją prawą dłoń.- Jesteś wściekle przedsiębiorczy facet - człowieczek mówił teraz do Hogana - ale nie masz się po co gimnastykować.Kapujesz?- Jak ten kryminalista się tu dostał? Jak pan myśli, profesorze?- Normalnie.Przez piąty wymiar - człowieczek odpowiedział natychmiast.- O czym on mówi?- Słuchaj, Trot, ten facet jest zupełnie zielony.- On jest, pułkowniku, z przyszłości.Rzeczywiście nie przypuszczam, żeby mógł pan coś na to wszystko poradzić.- Zawołam ludzi!- Ta przestrzeń jest w poślizgu czasowym i stąd nie wypryśniesz - człowieczek mówił to z wyraźną satysfakcją.- Przypuszczam, pułkowniku, że on mówi prawdę.Jednakże zastanawia mnie brak aureoli u tego osobnika.- Nie ma pan większych zmartwień, profesorze?- W każdym razie to zastanawiające.- No, spływamy stąd - człowieczek przerwał profesorowi w pół zdania.- Uwaga, rozpinam pole.Nie ruszać się.Coś brzęknęło jak tłuczona szklanka i wtedy Trot zobaczył Lizi.Stała przy drzwiach.- Android, stop! Wymazuj pamięć - powiedziała Lizi i człowieczek znieruchomiał.- Zgłaszam stały program zamknięty.Jestem specjalizowany.- Polecam: wymazuj! - powtórzyła.- Wykonuję - odpowiedział człowieczek i Trot usłyszał delikatny szum, szum podobny do szumu mrowiska.- Coś ty mu zrobiła? - zapytał.- Nic wielkiego.Wymazałam mu pamięć.To tylko automat.- Jak.jak pani to zrobiła.? Pani.pani jest stamtąd.- Teraz już pan wie, pułkowniku.- Zaraz.ja.- Hogan podszedł do drzwi.- Nie wyjdzie pan stąd.Jesteśmy dalej w poślizgu czasu.Nie przekazałeś mu jeszcze wzorów? - spojrzała na Trota uważnie.- Nie - odpowiedział Trot po sekundzie wahania.- To świetnie.Wyślę go w przyszłość za ciebie.- Nie rozumiem.- Przeprogramuję automat i on zabierze Hogana.Musisz zinterpretować te wzory.- Nie.ja protestuję, nie chcę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]