[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tym momencie zauważył, że pan Dupin już nie siedzi w fotelu.Sierżant znowu był sam w pokoju, tylko z głębi szaf bibliotecznych doszedł go ponownie cichy szelest przewracanych kartek.Odwrócił się i zobaczył przed sobą dwóch sympatycznych dżentelmenów, z których pierwszy był bez wątpienia Sherlockiem Holmesem, a drugi jego nieodłącznym przyjacielem, doktorem Watsonem.Sierżant Kleff pomyślał, że tak właśnie być powinno, i wcale nie czuł zdziwienia.Obecność dwóch słynnych panów uznał za rzecz zupełnie naturalną.Holmes był ubrany jak zwykle w kraciasty frencz z dobrej szkockiej wełny.Na głowie miał takąż czapkę ze starannie utrzymanym pomponem, w zębach trzymał słynną fajkę.— Co dobrego, sierżancie? — powiedział, a Kleff znowu pomyślał, że przecież Holmes ma właśnie taki głos, jakiego się spodziewał.— Ach, panie Holmes — rzekł sierżant.— Byłbym panu wdzięczny za pomoc.Był już tutaj przed chwilą pan Dupin, ale nie zdołał mnie przekonać o winie lorda Griffina.Sherlock Holmes zmarszczył brwi.— Griffin — powtórzył w zadumie — więc i Griffin jest tutaj?!Nagle zwrócił się do Watsona dodając:— Czy pamiętasz słynną sprawę diademu carskiego, drogi Watsonie? To właśnie lord Griffin użyczył mi wówczas swego jachtu podczas pogoni za zbrodniczym Hartmannem.Watson uśmiechnął się szeroko i przytaknął.— Nie traćmy czasu! — zawołał Holmes.— Obawiam się, że tam, gdzie jest biedny lord Griffin, możemy natknąć się na dalsze dramaty.Kleff już szedł w stronę drzwi wiodących do holu.Wtem Holmes powiedział:— Co to? Shelley? — zbliżył się do jednej z szaf bibliotecznych i jął bacznie obserwować niepozorną książeczkę w złoconej oprawie.Kleff podążył za jego wzrokiem, ale nie dostrzegł niczego interesującego.Holmes trwał chwilę bez ruchu, po czym odwrócił się, uśmiechnął się i rzekł:— No, cóż! Nie czas teraz na poezje Shelleya.Znaleźli się w holu.Kleff zauważył, że osoby zgromadzone w pobliżu zwłok pana Harlowa wcale nie okazały zdumienia na widok nie jednego, lecz trzech wychodzących z biblioteki mężczyzn.Tylko lord Griffin, który bacznie przyjrzał się nowo przybyłym, nagle wykrzyknął:— Co widzę?! Holmes tutaj!?I uścisnął dłoń słynnego detektywa.Holmes nie tracąc czasu zapytał:— Czy nikt z obecnych nie oddalał się z tego miejsca po odkryciu zbrodni?Wszyscy jednocześnie oświadczyli, że od chwili przybycia sierżanta nie opuszczali pensjonatu.Holmes wysłuchał tych informacji z przymkniętymi oczami.Potem pochylił się nad ciałem biednego Jima Harlowa i niezauważenie schował coś do kieszeni.Wstał.— Skąd pani pochodzi, panno Benson? — zapytał nagle, zwracając się do smagłej szatynki, która już uprzednio zwróciła na siebie uwagę Kleffa.— Z Yorkshire — odparła młoda dama.Jej powieki trzepotały.Kleff teraz dopiero zauważył, że panna Benson ma twarz pełną niewysłowionej słodyczy, a pod jej oczami rysują się cienie cierpienia.— Z Yorkshire — powtórzył Holmes.Stał tak przez moment w zadumie, gdy nagle pan Sinclair, przedsiębiorca z Londynu, zagadnął go:— Drogi panie Holmes, tak wiele słyszeliśmy o pana geniuszu spostrzegawczości.Czy pozwoli mi pan na pewien eksperyment?Holmes przeszył go stalowym spojrzeniem.Kleff pojął natychmiast, że stanie się coś niezwykłego.Sherlock Holmes powiedział:— Spostrzegawczość jest najlepszą bronią prawa w walce ze zbrodnią.Czyż nie tak, Watsonie?Doktor Watson przytaknął.Napięcie rychło minęło.Holmes znowu był uśmiechnięty i rzekł do pana Sinclaira:— Proszę.Oczekuję pańskiego eksperymentu!— Doskonale — zaczął przedsiębiorca, jegomość o rumianej jak jabłko twarzy i dość pokaźnej łysinie.— Patrzy pan na mnie od kilku chwil, więc jestem ciekaw, co już teraz może pan o mnie powiedzieć?— Niewiele — odrzekł Holmes i pyknął z fajeczki.— Mogę jednak powiedzieć, że był pan dzisiaj w Stratfordzie i to już po zamordowaniu Jima Harlowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]