[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale jego pierwsze, instynktowne k³amstwo okaza³o siê s³uszne, kiedy Piai,gospodarz, zmieni³ temat.- Przynajmniej nie przyp³ynêliœcie z pó³nocy! - rzuci³, ostrz¹c na ose³ce swójd³ugi nó¿ z kling¹ w kszta³cie liœcia.- Nie ma ¿adnych ludzi za cieœnin¹, a zamorzem ¿yj¹ tylko nêdzne kreatury, co to s³u¿¹ ¯Ã³³tog³owym jak niewolnicy.Czytwoi ludzie o nich nie s³yszeli? Za morzem, w pó³nocnej krainie jest rasa ludziz ¿Ã³³tymi g³owami.To prawda.Powiadaj¹, ¿e ci ludzie mieszkaj¹ w domachwysokich jak drzewa, nosz¹ miecze ze srebra i je¿d¿¹ na grzbietach wiatrogonów!Uwierzê w to, jak to zobaczê.Za futra wiatrogonów dostaje siê dobr¹ cenê nawybrze¿u, ale na te bestie niebezpiecznie jest nawet polowaæ, a co dopierooswajaæ je i na nich jeŸdziæ.Nie mo¿na wierzyæ we wszystkie bajki, jakieludzie opowiadaj¹.Zarabiam dosyæ na futrach pelliunarów.Mogê je przywo³aæ wka¿dej chwili.Pos³uchaj!Przytkn¹³ fujarki do swoich w³ochatych ust i dmuchn¹³, najpierw bardzoleciutko, ledwie s³yszalna, nieœmia³a skarga, która wzbiera³a i opada³a,uderza³a i za³amywa³a siê w pó³ dŸwiêku, wznosz¹c siê w niemal melodyjnejfrazie, brzmi¹cej jak krzyk dzikiej bestii.Rocannonowi mróz przeszed³ poplecach: s³ysza³ ju¿ tê melodiê w lasach Hallan.Yahan, który by³ szkolony namyœliwego, wyszczerzy³ zêby w podnieceniu i krzykn¹³ jak na widok zdobyczy:- Œpiewaj! œpiewaj! nadlatuje!Przez resztê popo³udnia on i Piai opowiadali sobie myœliwskie historyjki.Wiatrucich³, ale œnieg pada³ wci¹¿, cicho i spokojnie.Nastêpnego dnia o œwicie niebo by³o czyste.Jak zwykle w zimnej porze okrytebia³ym œniegiem wzgórza skrzy³y siê oœlepiaj¹co w ró¿owo-bia³ych promieniachs³oñca.Przed po³udniem zjawili siê dwaj towarzysze Piaia nios¹c kilka szarych,puszystych futer pelliunarów.Czarnobrewi i ¿ylaœci jak wszyscy Olgyiorowie zpo³udnia, wydawali siê jeszcze bardziej dzicy ni¿ Piai; nieufni wobec obcychjak zwierzêta, obchodzili ich z daleka i tylko ukradkiem zerkali na nich spode³ba.- Nazywaj¹ moich ludzi niewolnikami - powiedzia³ Yahan do Rocannona, kiedytamci wyszli z chaty.- Lepiej jednak byæ cz³owiekiem s³u¿¹cym innym ludziom,ni¿ besti¹ poluj¹c¹ na inne bestie, jak oni.- Rocannon podniós³ ostrzegawczorêkê i Yahan zamilk³, kiedy jeden z po³udniowców wszed³ do œrodka, przypatruj¹cim siê z ukosa i nie mówi¹c ani s³owa.- ChodŸmy-mrukn¹³ Rocannon w jêzyku Olgyiorów, którego trochê siê poduczy³przez ostatnie dwa dni.¯a³owa³, ¿e czekali do powrotu towarzyszy Piaia.Yahanrównie¿ czu³ siê nieswojo.- Pójdziemy ju¿ - zwróci³ siê do Piaia, który w³aœnie nadszed³.- Pogodapowinna siê utrzymaæ, dopóki nie obejdziemy zatoki.Gdybyœ nie udzieli³ namschronienia, nie prze¿ylibyœmy tych dwóch mroŸnych dni.Oby twoje ³owy zawszeby³y szczêœliwe!Ale Piai sta³ bez ruchu i nie mówi³ nic.Na koniec odchrz¹kn¹³, splun¹³ doognia, przewróci³ oczami i warkn¹³: - Obejdziecie zatokê? Przecie¿ chcieliœciep³yn¹æ ³odzi¹.Jest ³Ã³dŸ na brzegu.To moja ³Ã³dŸ.Mo¿emy ni¹ pop³yn¹æ.Przewieziemy was przezwodê.- To wam oszczêdzi szeœæ dni drogi - wtr¹ci³ Karmik, ni¿szy z przybyszów.- Zaoszczêdzicie szeœæ dni drogi - powtórzy³ Piai.- Przewieziemy was ³odzi¹ nadrug¹ stronê.Mo¿emy ju¿ iœæ.- Zgoda - odpar³ Yahan spojrzawszy szybko na Rocannona: nic nie mogli zrobiæ.- No to chodŸmy - mrukn¹³ Piai i jakoœ tak nagle, nie proponuj¹c nawet goœciomzapasów na drogê, wyszed³ z chaty, a za nim pozostali.Wia³ ostry wiatr, s³oñceœwieci³o jasno; chocia¿ gdzieniegdzie w zag³êbieniach gruntu le¿a³ jeszczeœnieg, rozmiêk³a od wilgoci ziemia chlupota³a pod nogami.Ruszyli wzd³u¿ brzegukieruj¹c siê na zachód.S³oñce ju¿ zachodzi³o, kiedy po d³ugim marszu dotarlido niewielkiej zatoczki, gdzie na skalistym brzegu poœród trzcin le¿a³awyci¹gniêta z wody ³Ã³dka.Wody zatoki i niebo na zachodzie powlok³y siêczerwieni¹; ponad czerwon¹ poœwiat¹ jaœnia³ ma³y ksiê¿yc Heliki zbli¿aj¹cy siêdo pe³ni, a we wschodniej stronie nieba Wielka Gwiazda - odleg³a gromadaFomalhaut - lœni³a jak opal.Woda i niebo odbija³y ten sam blask, a pomiêdzynimi ci¹gn¹³ siê d³ugi, pagórkowaty brzeg, ciemny i niewyraŸny.- To ta ³Ã³dka - oznajmi³ Piai zatrzymuj¹c siê i spogl¹daj¹c na nich.Na twarzpada³ mu czerwony odblask zachodu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]