[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Siedzieli razemw jadalni przez chwilê.Wasz syn, panie, by³ bardzowzburzony.Potem poszed³ do konia i zaraz odjecha³ doKopenhagi.- A ten drugi?- On zosta³.Po chwili odszed³ na górê.- Wobec tego.?- Nie mogê zaœwiadczyæ, ¿e pan Tancred nie wróci³ tujeszcze, panie.Wielokrotnie grozi³, ¿e zabije pana Bartha,choæ oczywiœcie nie by³ jedynym, który mia³ na to ochotê.Alexander westchn¹³ i wyci¹gn¹³ zza pazuchy listy, niewypuœci³ ich jednak z rêki.Opowiedzia³ o szanta¿u,plamach krwi i o tym, gdzie umieszczono listy.- Nie czyta³em ich, panie wójcie - zakoñczy³.- Aleznam treœæ mego w³asnego.Bez w¹tpienia wszystkie kryj¹w sobie tajemnice tragicznych ludzkich losów.HansBarth nie by³ dobrym cz³owiekiem.Wykorzystywa³ ludz-kie s³aboœci do w³asnych celów.Proponujê, byœmy spalilite listy bez czytania, uprzednio spisuj¹c nazwiska auto-rów, aby móc wy³¹czyæ ich ze sprawy.- Palenie dowodów jest absolutnie niezgodne z pra-wem.- Ci mê¿czyŸni nie mieli nic wspólnego ze zbrodni¹.Musia³ byæ jeszcze jeden list.Wójt przerwa³ jego s³owa.- Sk¹d wiecie, ¿e to byli mê¿czyŸni?Alexander nieznacznie siê zawaha³.- Nie ma tu kobiecego charakteru pisma.- Wy, gospodarzu, musieliœcie tu widywaæ ró¿nychmê¿czyzn - wtr¹ci³a Cecylia.- Jeœli zaczniemy od pod-pisów, to byæ mo¿e przypomnicie sobie, kim oni s¹,i mo¿na bêdzie ich wy³¹czyæ ze sprawy?- A jeœli na liœcie nic bêdzle podpisu?- Musi byæ.Inaezej nie by³aby powodu do szanta¿u.- Zaczynajmy wiêc - zdecydowa³ wójt.- Ale jeœli to siênie powiedzie, przeczytam listy.Bez pardonu.Alexander w myœlach odmówi³ cich¹ modlitwê.Do odczytywania podpisów wybrano Cecyliê.Ot-worzy³a pierwszy list.Napisane tam by³o: Twój na wiekiArne.- Arne - powiedzia³a tylko.Ober¿ysta zastanowi³ siê.- Tego znam.By³ tu w poniedzia³ek.- Nastêpny - nakaza³ wójt.- H.C.- Aha, to Clingen.Nie widzia³em go ju¿ od jakiegoœczasu.I tak dalej.Raz by³o to pe³ne nazwisko, innym razemtylko drobna wskazówka.Ober¿ysta zdo³a³ zidentyfiko-i waæ wszystkich z wyj¹tkiem jednego, ale i tak to nie mia³oznaczenia, gdy¿ na pewno nie by³ morderc¹.- I co teraz? - zwróci³ siê Alexander do ober¿ysty.- Przypominacie sobie jeszcze kogoœ, z kim Barth siê tutajspotyka³, a kto nie zosta³ wymieniony w ¿adnym z tychlistów?- Hmm.To chyba wiêkszoœæ.No i jeszcze oczywiœciepan Tancred.- Ten list mam tutaj - Alexander poklepa³ siê pokieszeni.- Czy mo¿emy go obejrzeæ? - poprosi³ wójt.- Na razietylko z zewn¹trz.Alexander wyj¹³ papier i pokaza³ napis na wierzchu.- Wygl¹da na stary.I jest na nim nazwisko HansaBartha.Dziêkujê, to na razie wystarczy.- O jednym zapomnia³em - nagle odezwa³ siê gos-podarz.- Jest jeszcze ktoœ.A1e nie wiem, czy by³ tu dziœwieczorem.Chyba nie.Ale poczekajcie, zapytam innych.Wyszed³ do kuchni i zaraz by³ z powrotem.- Moja ¿ona mówi, ¿e by³ tu dzisiaj tu¿ po odjeŸdziem³odego pana Tancreda.- Jego nazwisko?Gospodarz szepn¹³ imiê do ucha wójtowi, którys³ysz¹c je otworzy³ szeroko oczy.Wsta³.- O, wcale mnie to nie dziwi.Ten cz³owiek togwa³townik jakich ma³o.Dziêkujê, mo¿ecie jechaæ dodomu, margrabio.- A listy?- Spalimy je tutaj.Nie jestem bez serca.- Dziêkujemy, panie wójcie - powiedzia³a Cecylia.- Ale jeœli zaufalibyœcie mojej dyskrecji, lepiej by³obyodes³aæ je autorom, a przynajmniej powiadomiæ ich, ¿e niemusz¹ siê ju¿ niczego obawiaæ.Gdyby gaspodarz poda³mi ich adresy.- Mo¿e tak bêdzie najlepiej - przyzna³ wójt, choæukradkiem rzuca³ têskne spojrzenia w kierunku tajem-niczych listów.Mia³ wielk¹ ochotê je przeczytaæ, ale niechcia³ wyjœæ na cz³owieka ma³ego formatu wobec ludzi takwysoko postawionych jak Paladinowie.- Niech mnie diabli porw¹, jeœli nie uda nam siê pojmaæwinnego - powiedzia³ surowo, jakby chc¹c ukryæ sw¹ciekawoœæ.- Nie pierwszy raz podejrzewany jest o zabójs-two.Teraz siê nam nie wymknie.- Dziêki za wasz¹ zdolnaœæ podejmawania s³usznychdecyzji, panie wójcie - wielkodusznie powiedzia³a Cecy-lia.- Jeœli tylka bêdziecie mieæ ochotê, zajrzyjcie kiedyœdo Gabrielshus.- Z najwiêksz¹ przyjemnoœci¹ - odpar³ wójt wyraŸniezadowolony.Cecylia, pasiadaj¹ca dar zjednywania sobie ludzi dob-rym s³owem, powiedzia³a pawa¿nie:- Nie co dzieñ spotyka siê przedstawiciela w³adzyz takim poczuciem taktu i dyskrecji.To by³y dla nastrudne chwile.¯egnajcie!Jessica dr¿a³a na ca³ym ciele i kiedy wyszli, nie by³aw stanie wsi¹œæ na konia.Podsadzi³ j¹ Alexander, a kiedyju¿ znalaz³a siê na grzbiecie wierzchowca, zaczê³a szlo-chaæ.- Rozumiemy ciê - uspokaja³ j¹ Alexander.- Samiw g³êbi duszy czujemy podobnie.Jutro rano pojadê doKopenhagi i powiem Tancredowi, ¿e wolny jest od swegociê¿aru.Sam chcê wyt³umaczyæ mu moj¹ znajomoœæz Hansem Barthem.No i opowiedzieæ, co wy, dziew-czynki, zrobi³yœcie dziœ wieczorem.- Patrzcie, patrzcie - droczy³a siê Cecylia.- Co zakomplement! Od dawna nie nazwano mnie dziewczynk¹.Ale to Jessica zas³uguje na wiêkszoœæ pochwa³.NaprawdêtrzeŸwo dziœ myœla³aœ.Jesteœ nieoceniona w potrzebie.- Dla kogoœ, kogo kocha siê tak bardzo, cz³owiek jestzdolny uczyniæ to, co wydaje siê nieprawdopodobne.- Tak - westchnê³a Cecylia, a w ciemnoœci spotka³y siêspojrzenia jej i mê¿a.- W³aœnie tak.Alexander doda³:- Wójt obieca³ udaæ siê do miejsca zamieszkania HansaBartha, ¿eby sprawdziæ, co tam jest.Byæ mo¿e Tancredbêdzie móg³ odzyskaæ czêœæ pieniêdzy, jakie mu zap³aci³,a w ka¿dym razie kosztownoœci.Szepn¹l coœ do Cecylii, która powiedzia³a:- JedŸmy, Jessiko!Alexander wstrzyma³ konia, kobiety pojecha³y dalej.Znajdowa³y siê ju¿ daleko od zajazdu, wœród rozleg³ychpustych pól.- Alexander Ÿle siê poczu³ - wyjaœni³a Cecylia.- Pono-wne spotkanie z Hansem Barthem i straszne wspo-mnienia, jakie ono obudzi³o, to dla niego zbyt wielkieprze¿ycie.I jaki¿ to by³ okropny widok! Alexandernied³ugo nas dogoni.A wiêc to jednak by³a prawda! Jessica zadr¿a³a.Ale nocny wiatr wkrótce rozwia³ niedobre myœli.Dziewczyna czu³a teraz, ¿e jest szczêœliwa.Pomoglawyratowaæ Tancreda z opresji, odnalaz³a w sobie si³y.Ona, nieœmia³a i niezdecydowana, przypominaj¹ca raczejulotny cieñ ni¿ cz³owieka z krwi i koœci, walczy³a jak lwicaw obronie ukochanego.Bez lêku!ROZDZIA£ XIIIKiedy strach i rozpacz opuœci³y Tancreda, by³ znówsob¹: weso³y, ciesz¹cy siê ¿yciem, kochaj¹cy i kochany.Nikt nie dowiedzia³ siê nigdy, o czym Alexander roz-mawia³ z synem, co i ile mu powiedzia³, ale wzajemnezaufanie miêdzy nimi zosta³o odbudowane.Serce Cecyliirozsadza³y radoœæ i szczêœcie.Tancred bezustannie zanudza³ rodziców proœbamio przyspieszenie œlubu.Nie chcia³ ju¿ d³u¿ej czekaæ, ale nieprzysz³o mu do g³owy tkn¹æ Jessiki, zanim formalnie niezostali og³oszeni mê¿em i ¿on¹.Jessica zrezygnowa³a wiêc z wszeikich prób i cierpliwieczeka³a na wielki moment.Cecylia pragnê³a, by na œlub przyby³a ca³a jej rodzina,organizacja uroczystoœci zajê³a wiêc sporo czasu.Tymrazem wszystko mia³o odbyæ siê z wielk¹ pomp¹! ŒlubGabrielli i Kaleba by³, zgodnie z ¿yczeniem m³odych,bardzo skromny.Teraz, dla jedynego dzieeka, jakie jejzosta³o, Cecylia planowa³a huczne i wystawne wesele.Na uroczystoœci zaœlubin przybyli oczywiœcie Gabriellai Kaleb wraz ze sw¹ przybran¹ córk¹ Eli [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl