[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy Martin zbli¿y³ siêjeszcze bardziej i przytuli³ do niej, poczu³a siê bezpieczna.Martin dr¿a³ rozgor¹czkowany, przestraszony i pod-niecony, ona by³a niczym roz¿arzona masa, która pali siêmocno, lecz spokojnie, ledwo dostrzegalnie.Ca³owa³ tak,jak ca³uje nowicjusz, jej spokój dawa³ mu jednak poczuciepewnoœci i raz po raz jego usta napotyka³y wargi, twarz, 'szyjê Cecylii.Kiedy poczu³a, ¿e jego rêka zsuwa siê w dó³,na jej uda, pomog³a mu unieœæ ciê¿kie spódnice i dotrzeædo celu.Dopiero wtedy ona zap³onê³a tak¿e, od razu gwa³tow-nie, jak pochodnia.Jêknê³a i przyci¹gnê³a go ku sobie,odpowiadaj¹c na jego gor¹ce poca³unki i czuj¹c, ¿e gdybynie by³a tak mocno przyciœniêta do œciany, nogi od-mówi³yby jej pos³uszeñstwa.Alexander, myœla³a, Alexan-der.Cecylia nale¿a³a do tych nielicznych kobiet, którympierwsze zbli¿enie nie sprawia bólu.Dla niej wszystkoby³o rozkoszne i podniecaj¹ce.Oto mê¿czyzna, który jejpragn¹³.I któremu ona da³a rozkosz i ukojenie!Potem, gdy pod os³on¹ zimowego mroku pospieszniewraca³a do domu, wszystko to wyda³o jej siê jakieœ lepkie,brudne i niepotrzebne.Ale wtedy by³o ju¿ za póŸno.Pan Martinius, wlok¹c siê noga za nog¹, wraca³ naplebaniê.Grzech, którego siê dopuœci³, przygniata³ gociê¿kim brzemieniem.By³ zgubiony jako cz³owiek, niego-dny miana pastora, niegodny stawaæ na ambonie, byos¹dzaæ swoich niewinnych wiernych.Ca³¹ noc spêdzi³ na klêczkach, pogr¹¿ony w mod³acho pomoc, wyrozumia³oœæ i przebaczenie.Martin by³ cz³owiekiem zbyt prostolinijnym, by prze-milczeæ swój postêpek.Gdy Julia wróci³a nastêpnego dniado domu, natychmiast us³ysza³a tê ca³¹, godn¹ po¿a³owa-nia historiê.Nie da siê powtórzyæ, jak to przyjê³a.Mówi³a dok³adnieto, czego mo¿na siê by³o spodziewaæ po kimœ dotkniêtymchorobliw¹ pych¹, ods¹dzaj¹cym wszystkich od czcii wiary.Potem zamknê³a siê w sypialni na klucz i ¿ebyukaraæ mê¿a, nie pokaza³a siê podczas dwóch kolejnychposi³ków.W koñcu jednak wysz³a.- Martinie - zaczê³a lodowato.- Co zamierzasz powie-dzieæ o swoich poczynaniach w niedzielê na ambonie?Spojrza³ na ni¹ przera¿ony.- Zamierzam, naturalnie, wyjawiæ mój grzech.I niechwierni mnie os¹dz¹.Julia zblad³a.Po chwili oœwiadczy³a krótko:- Rozmawia³am z Bogiem.On ci wybacza, wiêc ja niemogê byæ bardziej nieprzejednana ni¿ on.To siê nigdy niesta³o, Martinie! Zapamiêtaj to sobie! Wczoraj rozmawia-³am tak¿e z moim ojcem, ale o zupe³nie innych sprawach.Zosta³eœ wyznaczony na proboszcza parafii przy katedrze.W du¿ym mieœcie!Martin przerazi³ siê.- Ale ja nie mogê siê czegoœ takiego podj¹æ, to chybarozumiesz? Zgrzeszy³em, Julio! Nie chcê ¿adnej godnoœci,nawet wiejskiego proboszcza.Nigdy nie czu³em siê tudobrze.Myœla³em, ¿eby zrzuciæ sutannê i jako najgorszygrzesznik pracowaæ wœród najubo¿szych, najbardziej nie-szczêœliwych w parafii, czyniæ chrzeœcijañskie dobro.Takjak ty robisz od dawna.Teraz mo¿emy pracowaæ razem,droga przyjació³ko, i.- Nawet o czymœ takim nie wspominaj! - przerwa³a muJulia ostro.- A poza tym co mia³eœ zamiar z ni¹ robiæ? Z t¹rozpustnic¹, która ciê uwiod³a.- Cecylia mnie nie uwiod³a, Julio - powtórzy³ zmêczo-ny ju¿ chyba po raz dziesi¹ty.- To moje cia³o nie by³ow stanie d³u¿ej siê opieraæ.Naturalnie, nigdy wiêcej jej niezobaczê.Ona mieszka w Danii i zostanie tam jeszcze przezwiele lat, je¿eli w ogóle wróci kiedykolwiek do domu.Julia stoczy³a sama ze sob¹ trudn¹ walkê.Nie by³a takag³upia, by nie rozumieæ, ¿e wina za to spada na ni¹.Tamyœl drêczy³a j¹ przez jakiœ czas, kiedy siedzia³a zamkniêtaw sypialni.W koñcu rzek³a surowo:- Ona czy jakaœ inna.Wy, mê¿czyŸni, nigdy niepotrafliœcie panowaæ nad swoimi ¿¹dzami! Ale.Mar-tinie.Mam do ciebie proœbê.- Powiedz, o co chodzi.- Nie chcê rozwodu.Nigdy bym nie znios³a takiegowstydu.Chcia³abym ciê prosiæ o dwie rzeczy.¯ebyœrozwa¿y³ propozycjê biskupa.dok³adnie.I.i.¿ebyœmnie nauczy³ kochaæ.- Julio! - szepn¹³ Martin.- Nie teraz! Nie tak od razu - przerwa³a mu pospiesz-nie.- Ale powoli, powoli!Zabrak³o mu si³, ¿eby odpowiedzieæ.Myœla³ o Cecylii,której nie mia³ wiêcej zobaczyæ.A potem o swojej wielolet-niej mi³oœci do Julii, mi³oœci, która nigdy nie doczeka³a siêspe³nienia i dlatego zgas³a.Czy mog³aby ponownie zap³on¹c?- Spróbujê - obieca³, staraj¹c siê, by nie by³o s³ychaæobrzydzenia w jego g³osie.Julia wróci³a do siebie.Nie by³a zadowolona.Zapobieg³a wprawdzie jednejkatastrofie, mianowicie temu, ¿e Martin wykrzyczy w ko-œciele jej wstyd.I prawie jej obieca³, ¿e bêdzie siê ubiega³o godnoœæ proboszcza przy katedrze.Jak¹ jednak cen¹musi op³aciæ to zwyciêstwo! Z estetycznego punktuwidzenia Martin by³ mê¿czyzn¹ poci¹gaj¹cym i to nie doniego osobiœcie odczuwa³a wstrêt.Jej wypaczony pogl¹dna sprawy mi³oœci i grzechu okreœla³ stosunek Julii domê¿czyzn w ogóle.Nigdy nie myœla³a o tym, by pozostaæniezamê¿n¹, star¹ pann¹, to by³oby zbyt dotkliwe dla jejpró¿noœci.Martin zaœ by³ najsympatyczniejszy ze wszyst-kich mê¿czyzn, których spotka³a.I naj³atwiej by³o nimmanipulowaæ.Liniê postêpowania Julii wyznacza³y ambi-cje, jakie ¿ywi³a co do jego i w³asnej kariery.Teraz jednak musia³a przyj¹æ jego mi³oœæ.Musi po-zwoliæ, by j¹ dotyka³ niecierpliwymi, po¿¹dliwymi pal-cami, tak jak dotyka³ tê szlacheck¹ dziwkê, co w Juliibudzi³o nieopisany wstrêt.Taki sam, jaki tego rodzajumyœli budzi³y w niej zawsze, jeszcze w dzieciñstwie, nad³ugo zanim spotka³a Martina.Dylemat, wobec którego postawi³ j¹ teraz, by³ zbyttrudny! Jedynie zemsta mog³a przynieœæ jej ulgê.Na mê¿uzemœciæ siê nie mog³a, bo wtedy by j¹ opuœci³.Cecylia zaœwyjecha³a.Zosta³a jednak Irja, parweniuszka na Grastensholm.Ona zap³aci za wszystkich!ROZDZIA£ XIIIPo wyjeŸdzie Cecylii Kolgrim popad³ w dawn¹ apatiêi brak zainteresowania otoczeniem.By³ z³y, rozkapry-szony i wy³¹cznie opowieœæ Cecylii o wielkim czarownukuprzepêdzaj¹cym dzieci, które dokuczaj¹ m³odszym zda-wa³a siê powstrzymywaæ go od otwartego ataku nama³ego Mattiasa.Irja bardzo siê nad nim u¿ala³a i robi³a comog³a, by mu umiliæ ¿ycie, lecz nie by³a, niestety, Cecyli¹.- Kiedy ona wróci? - pyta³ co chwila.- Jak tylko bêdzie mog³a, Kolgrimie.Bo ona te¿bardzo chce ciê znowu zobaczyæ.Za rok, mo¿e za dwa.Ch³opiec wzdycha³ ciê¿ko na te s³owa, zaœ Irja, w g³êbiduszy, tak¿e.Cecylia by³a b³ogos³awieñstwem dla wszy-stkich, mimo ¿e, prawdê mówi¹c, miesza³a ma³emuw g³owie.Chocia¿ wszystkie te œmieszne opowieœcio trollach i wiedŸmach oraz wszelkie sekrety o LudziachLodu zdawa³y siê nie czyniæ mu ¿adnej szkody, raczejwprost przeciwnie.Sta³ teraz i t³uk³ kijem w ³Ã³¿ko, wœciek³y, lecz myœlamijakby gdzie indziej.Irja nie mia³a ju¿ si³y prosiæ go, byprzesta³.Zreszt¹, skoro mog³o go to zaj¹æ, choæby nachwilê.Ma³y Matttas patxzy³ na ni¹ swoimi ³agodnymi, przyjaz-nymi oczkami.Czasami zimno jej siê robi³o ze strachu namyœl, co Kolgrim móg³by zrobiæ.Dlatego te¿ stara³a siêzawsze dawaæ mu tyle mi³oœci, ile mog³a i baczy³a, by nieokazywaæ, jak mocno kocha m³odszego.Wiedzia³a, ¿e Liv i Daga zdumiewa fakt, i¿ Kolgrim,bez w¹tpienia dotkniêty dziedzictwem Ludzi Lodu, niewykazuje ¿adnych niezwyk³ych cech ani umiejêtnoœcizazwyczaj temu dziedzictwu towarzysz¹cych.Irja s³ysza³ao nich - o So1, która umia³a zabijaæ, nie dotykaj¹c ofiary,o Hannie, która zna³a wszelkie mroczne sprawy œwiatai ubóstwia³a Z³ego, o budz¹cym grozê gniewie Tengela.A¿ zadr¿a³a, pojmuj¹c, ¿e mieli du¿o szczêœeia, jeœli chodzio Kolgrima.By³ po prostu ma³ym, nieszczêœliwym dziec-kiem.Objê³a go i przytuli³a, a on, jak zwykle, odsun¹³ j¹obojêtnie od siebie.Irja przygryz³a wargi, czu³a siê rozpaczliwie bezsilna.Dziœ mia³a jeszcze jedno zmartwienie.Jej ukochanyTarald zrobi³ siê dziwnie nerwowy w ostatnich dniachi jakiœ nieobecny.Siedzia³ posêpny, pogr¹¿ony we w³as-nych myœlach, gryz³ kciuk i stuka³ nog¹ w krzes³o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]