[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Garota.Jego te¿ uduszono.Metcalfe zadr¿a³.Do oczu nap³ynê³y mu ³zy.Przykucn¹³, ¿eby zbadaæ mu puls,choæ wiedzia³, ¿e to bez sensu.Derek nie ¿y³.Dereka zamordowano.- Kto to zrobi³? - wychrypia³ cienkim, zawodz¹cym, pe³nym wœciek³oœci g³osem.-Kto ci to zrobi³? Kurwa maæ, kto ci to zrobi³?Mo¿e to g³upie myœleæ, ¿e jedno morderstwo jest bardziej obrzydliwe od drugiego- ostatecznie ka¿de jest morderstwem - ale on uwa¿a³, ¿e duszenie cz³owiekagarot¹ jest zbrodni¹ zbyt osobist¹, zaprawion¹ zbyt du¿¹ dawk¹ niepotrzebnejbrutalnoœci.Jednoczeœnie zdawa³ sobie sprawê, ¿e ten sposób zabijania ma pewnezalety taktyczne.By³ cichy, bez w¹tpienia najcichszy ze wszystkich, jeœli ktoœpotrafi³ siê prze³amaæ i go zastosowaæ.Gwa³towny ucisk na szyjê i b³yskawiczneodciêcie dop³ywu krwi do mózgu powoduje, ¿e ofiara nie jest w stanie wydaænawet najcichszego dŸwiêku.Mimo to wiêkszoœæ ludzi nie u¿y³aby garoty.Zabójcaby³ nie tylko znakomicie wyszkolony - by³ zwyrodnia³ym psychopat¹.A jego inicja³em by³a garota.Wsta³, choæ nie wiedzia³ jak i kiedy.Z silnymi zawrotami g³owy, bliskiomdlenia ruszy³ do drzwi w chwili, gdy te siê otworzy³y.Do mieszkania wszed³ Niemiec.Gestapowiec z insygniami Standartenfuhrera.W rêku trzyma³ pistolet.- Ani kroku! - warkn¹³, celuj¹c mu prosto w pierœ.Metcalfe pochyli³ siê, chc¹c siêgn¹æ do kabury na kostce u nogi.- Niech pan tego nie robi - ostrzeg³ go Niemiec.- Wystrzelê, nie da mi panwyboru.Stephenowi przemknê³o przez myœl, ¿e mo¿e by tak spróbowaæ mimo to, ale nie,pu³kownik mia³ nad nim co najmniej kilka sekund przewagi.Ka¿da próba by³abysamobójstwem.Gestapowiec nie ¿artowa³ - wskazywa³a na to jego mina i postawa.Nie, nie by³o wyboru.Popatrzy³ na niego wynioœle i powoli splót³ rêce na piersi.- Niech pan je opuœci - rzuci³ Niemiec.Stephen pos³ucha³ go, lecz wci¹¿ milcza³.I wyzywaj¹co patrzy³ mu w oczy.Wkoñcu siê odezwa³.Skoñczy³ pan, pu³kowniku? - spyta³ p³ynn¹ niemczyzn¹.- Ju¿? - Mia³ szklisteoczy i wynios³¹, flegmatyczn¹ minê.Zna³ niemiecki jak rodowity Niemiec,pos³ugiwa³ siê nim ju¿ od dzieciñstwa, i jeœli nawet mówi³ z lekkim akcentem,by³ to arystokratyczny Hochdeutsch, którego nauczy³ siê w szwajcarskiej szkolez internatem.Wiedzia³, ¿e Niemcy maj¹ krêæka na punkcie pochodzenia klasowego,¿e Hochdeutsch speszy go i onieœmieli.S³ucham? - spyta³ pu³kownik.Natychmiast zmieni³ mu siê g³os.Ca³a arogancjaznik³a i teraz by³ ju¿ tylko zdziwiony i wyraŸnie zaniepokojony.Dummkopf.- warkn¹³ Stephen.- Kto rozkaza³ go zabiæ? Pan?Nie rozumiem.- To niedopuszczalne.Kaza³em schwytaæ go ¿ywego.¯ywego! Schwytaæ iprzes³uchaæ.Jest pan niekompetentnym g³upcem, pu³kowniku! Legitymacjêpoproszê.Skoñczony idiota.Kretyn.Zarz¹dzê dochodzenie.Wszystko pan zepsu³.Twarz gestapowca odzwierciedla³a sto uczuæ naraz, od zaskoczenia i zmieszaniapoczynaj¹c, na niepokoju, a nawet strachu koñcz¹c.Szybko wyj¹³ portfel iokaza³ mu dokumenty.Herr Zimmerman.- przeczyta³ Stephen i zmarszczy³ brwi, jakby stara³ siê tonazwisko zapamiêtaæ.- Standartenfuhrer Zimmerman, spieprzy³ pan robotê iosobiœcie pan za to odpowie! Osobiœcie, zrozumiano? To pan rozkaza³ zabiæ tegobrytyjskiego agenta?Nie, to nie ja - odrzek³ zastraszony gestapowiec.- Doniesiono mi tylko, ¿epokaza³ siê tu ten Amerykanin i myœla³em, ¿e to pan.Proszê zrozumieæ, mia³empowody.Skandal! I co pan tak d³ugo robi³? Czekam tu od piêtnastu minut.To karygodne!Niedopuszczalne!Metcalfe wyj¹³ z kieszeni papierosy, które odebra³ gestapowcowi w Librairie,paczkê popularnych wœród nich astrów.Wyj¹³ jednego, demonstracyjnie nieczêstuj¹c pu³kownika, i przypali³ go sztormówk¹ Sturm-streichholzer.Znaksubtelny, acz wymowny: Metcalfe by³ niemieckim oficerem, jednym z nich.- A teraz niech pan zabierze st¹d tego trupa - rzuci³, wypuszczaj¹c nosem k³¹bgryz¹cego dymu.Podniós³ z pod³ogi pistolet, z odraz¹ pokrêci³ g³ow¹ iniespiesznie ruszy³ do drzwi.- Chwileczkê - powiedzia³ nagle Niemiec.Znowu zmieni³ mu siê g³os, ale tymrazem zmiana ta bardzo Stephena zaniepokoi³a.Odwróci³ siê.Gestapowiec by³ dziwnie skonsternowany.Pistoletem wskazywa³ jegopraw¹ nogê.Metcalfe odruchowo spojrza³ w dó³.Nogawka spodni by³a przesi¹kniêta krwi¹.Rana, choæ powierzchowna, obficie krwawi³a.Jego chwilowe zmieszanie natychmiast Niemca oœmieli³o.Coœ jest tu nie tak,myœla³.Zmarszczy³ brwi.- Poproszê o pañskie dokumenty - rzuci³.- Mam prawo je obejrzeæ.Chcêwiedzieæ, czy na pewno.Stephen nie czeka³.Podniós³ broñ i wypali³.Kula trafi³a w pierœ i gestapowiecupad³.Metcalfe wystrzeli³ jeszcze raz, celuj¹c dok³adnie w to samo miejsce.Tak dla pewnoœci.Niemiec nie ¿y³, ale wraz z jego œmierci¹ sytuacja uleg³a radykalnej zmianie.Poszukiwa³o go gestapo, obojêtne, czy znali jego prawdziwe nazwisko, czy nie.Co oznacza³o, ¿e nie mo¿e pokazaæ siê na dworcu.¯e nie mo¿e wsi¹œæ do poci¹gui pojechaæ wyznaczon¹ przez Corky'ego tras¹ - za bardzo by ryzykowa³.Musia³zmieniæ plany.Musia³ zawiadomiæ Corcorana.Wiedzia³, ¿e od tej chwili jest cz³owiekiem naznaczonym.¯e nie mo¿e ju¿swobodnie chodziæ po ulicy.Powoli podszed³ do martwego hitlerowca i zbada³ mu puls.Pulsu nie by³o.W jegopiersi widnia³y dwie dziury, ma³e i ³atwe do ukrycia.Musia³ dzia³aæ szybko i zdecydowanie.Najpierw rozebra³ gestapowca, potemrozebra³ siê sam i do kieszeni munduru prze³o¿y³ wszystko to, co mia³ w swoich:portfel, dokumenty, klucze i paszport.Zgarn¹³ ubranie, wepchn¹³ je doserwantki i w³o¿y³ mundur.Le¿a³ nieŸle, chocia¿ by³ dziwnie sztywny - pewnieod krochmalu - i drapi¹cy.Zawi¹za³ krawat i zas³oni³ nim dziury po kulach,przypinaj¹c go do koszuli hitlerowsk¹ szpilk¹, oznak¹ przynale¿noœcipartyjnej.Dokumenty pu³kownika te¿ zabra³, dokumenty i broñ, gdy¿ mog³o mu siê przydaæ ijedno, i drugie.W apteczce Dereka znalaz³ gazê, plaster i œrodekdezynfekuj¹cy.Szybko przewi¹zawszy udo banda¿em, wyszed³ z mieszkania wposzukiwaniu cz³owieka, który móg³ wywieŸæ go z Pary¿a.- Jezu Chryste! - wykrzykn¹³ Chip Nolan.- Wszyscy?Oprócz jednego - odrzek³ wyraŸnie przygaszony Corcoran; w³aœnie wszed³ doskromnego mieszkania w ósmej dzielnicy, jednej z kilku paryskich kryjówek FBI.Bo¿e œwiêty! - Nolanowi za³ama³ siê g³os.- Skurwysyny.Kto to zrobi³?Corcoran podszed³ do okna i z niepokojem wyjrza³ na ulicê.W³aœnie dlatego ciê tu œci¹gn¹³em.Potrzebujê pomocy.Jednego zastrzelono, aledwóch uduszono garot¹.Garot¹?Dok³adnie w taki sam sposób, w jaki w zesz³ym tygodniu zabito tego belgijskiegobibliotekarza.By³ cz³onkiem mojej organizacji.Moim zdaniem to dzie³o pewnegocz³owieka z Sicherheitsdienst, ale chcê to sprawdziæ.Odciski palców, pe³naekspertyza medyczna, i tak dalej.Jesteœcie w tym dobrzy.Nolan kiwn¹³ g³ow¹.To ryzykowne, ale dla ciebie.Zgoda.Co za skurwysyny.Corcoran odwróci³ siê od okna.To powa¿nie komplikuje nasze plany.Komplikuje? Plany? Jezus Maria, Corky, nie mam pojêcia, jak ty to robisz.Traktujesz œwiat jak wielk¹ szachownicê.Chryste, przecie¿ mówimy tu oludziach! Oni mieli matki i ojców, braci i siostry.Mieli nazwisko.Czy œmieræcz³owieka nic dla ciebie nie znaczy?Absolutnie - warkn¹³ Corcoran
[ Pobierz całość w formacie PDF ]