[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po drugiejstronie ulicy, obok stacji U-Bahnu, sta³a stara drewniana budka — dziêki Bogu,pusta.Dopiero czekaj¹c na telefon przypomnia³a sobie, kiedy po raz pierwszy us³ysza³aten g³os.— Cofnij siê trochê — powiedzia³ March.— Jak wygl¹da³o twoje pierwszespotkanie ze Stuckartem?To by³o przed Bo¿ym Narodzeniem.Zadzwoni³a do niego i wyjaœni³a, kim jest.Opiera³ siê trochê, ale nalega³a i w koñcu zaprosi³ j¹ na herbatê.Mia³strzechê bia³ych krêconych w³osów i intensywn¹ pomarañczow¹ opaleniznê, takjakby spêdzi³ ostatnio du¿o czasu na s³oñcu albo pod lamp¹ kwarcow¹.Takobieta, Maria, te¿ by³a w apartamencie, ale zachowywa³a siê jak pokojówka.Poda³a herbatê i zostawi³a ich samych.Zwyczajna pogawêdka: jak siê miewa panimatka, dziêkujê, znakomicie.To by³a oczywiœcie nieprawda.Strz¹snê³a popió³ z papierosa.— Kariera mojej matki zakoñczy³a siê wraz z wyjazdem z Berlina.Moje narodzinyostatecznie pogrzeba³y jej nadzieje.Jak pewnie siê domyœlasz, podczas wojny wHollywood nie by³o specjalnego zapotrzebowania na niemieckie aktorki.A potem, zgrzytaj¹c lekko zêbami, zapyta³ o jej ojca.I odczu³a wielk¹przyjemnoœæ, mog¹c mu odpowiedzieæ: dziêkujê, ma siê œwietnie.Odszed³ naemeryturê w szeœædziesi¹tym pierwszym, po dojœciu Kennedy'ego do w³adzy.Zastêpca podsekretarza stanu, Michael Maguire.Niech Bóg b³ogos³awi StanyZjednoczone Ameryki.Stuckart pozna³ go przez mamê i widywali siê czasami,kiedy ojciec pracowa³ w tutejszej ambasadzie.— Kiedy to by³o? — przerwa³ jej Xavier.— Miêdzy trzydziestym siódmym a trzydziestym dziewi¹tym.Stuckart chcia³ siê dowiedzieæ czegoœ o jej pracy i zaspokoi³a jego ciekawoœæ.World European Features, nigdy nie s³ysza³ o takiej agencji.Nic dziwnego,odpar³a, nie s³ysza³ o niej prawie nikt.Tak to wygl¹da³o.Grzecznezainteresowanie, nic wiêcej.Wychodz¹c da³a mu swoj¹ wizytówkê i wtedy pochyli³siê, ¿eby poca³owaæ j¹ w rêkê.Dos³ownie wpi³ siê w ni¹ ustami, a¿ zrobi³o siêjej niedobrze.W drodze do drzwi klepn¹³ j¹ w poœladek.I na tym siê skoñczy³o,na szczêœcie.Przez nastêpne piêæ miesiêcy: cisza.— A¿ do sobotniej nocy?A¿ do sobotniej nocy.Czeka³a w budce telefonicznej nie d³u¿ej ni¿ trzydzieœcisekund.Z jego g³osu zniknê³a teraz ca³a arogancja.— Charlotte? — Z ciê¿kim akcentem na drugiej sylabie.Char-lott-e.— Wybacz teteatralne chwyty.Twój telefon jest na pods³uchu.— Podobno pods³uchuj¹ wszystkich cudzoziemców.— To prawda.Kiedy pracowa³em w ministerstwie, czyta³em zapisy.Ale publicznetelefony s¹ bezpieczne.Dzwoniê teraz z budki.By³em w czwartek na twojej ulicyi zapisa³em numer aparatu, z którego teraz rozmawiasz.To powa¿na sprawa.Chcêsiê skontaktowaæ z w³adzami twojego kraju.— Dlaczego nie za³atwiæ tego za poœrednictwem ambasady?— Ambasada nie jest pewna.Mia³ przera¿ony g³os.I napiêty.Z ca³¹ pewnoœci¹ coœ przedtem pi³.— Chce pan powiedzieæ, ¿e zamierza pan uciec do Ameryki?W s³uchawce zapad³o d³ugie milczenie.A potem us³ysza³a za sob¹ jakiœ ha³as.Odg³os stukaj¹cego o szybê metalu.Obróci³a siê i zobaczy³a stoj¹cego nadeszczu mê¿czyznê, który os³aniaj¹c d³oñmi oczy zagl¹da³ do œrodka budki niczymg³êbokowodny nurek.Musia³a krzykn¹æ albo coœ w tym rodzaju, bo Stuckart bardzosiê wystraszy³.— Co to by³o? Co siê sta³o?— Nic.Po prostu ktoœ chce zadzwoniæ.— Musimy siê œpieszyæ.Chcê za³atwiæ wszystko za poœrednictwem twojego ojca,nie przez ambasadê.— Co mam zrobiæ?— PrzyjdŸ do mnie jutro, Charlotte.Wszystko ci opowiem.Uczyniê z ciebienajs³ynniejsz¹ na œwiecie reporterkê.— Gdzie? O której godzinie?— Do mnie do domu.W po³udnie.— Czy bêdziemy bezpieczni?— Nigdzie nie bêdziemy bezpieczni.Odwiesi³ s³uchawkê.To by³y ostatnie s³owa Stuckarta, jakie s³ysza³a.Zaci¹gnê³a siê po raz ostatni papierosem, rzuci³a go na ziemiê i przydepta³astop¹.Resztê mniej wiêcej wie.Znalaz³a cia³a, wezwa³a policjê.ZawieŸli j¹ na du¿¹komendê przy Alexander Platz, gdzie przez ponad trzy godziny siedzia³a w pustympokoju, odchodz¹c od zmys³Ã³w.Potem zabrali j¹ do innego budynku, gdzie jejzeznanie spisa³ jakiœ obleœny esesman w taniej peruce.Jego gabinet przypomina³bardziej pokój lekarza s¹dowego ni¿ detektywa.March uœmiechn¹³ siê mimo woli, s³ysz¹c opis Fiebesa.Z oczywistych przyczyn postanowi³a nie mówiæ policji o sobotnim telefonieStuckarta.Gdyby da³a im do zrozumienia, ¿e chcia³a pomóc Stuckartowi uciec,natychmiast oskar¿ono by j¹ o „dzia³alnoœæ niezgodn¹ ze statusem dziennikarza"i aresztowano.Ale i tak postanowili j¹ deportowaæ.W ramach zbli¿aj¹cych siê obchodów w³adze zaplanowa³y w Tiergarten pokaz ognisztucznych.Ca³a czêœæ parku zosta³a ogrodzona; obserwowani przez t³um gapiów,ubrani w niebieskie kombinezony pirotechnicy montowali swoje niespodzianki.D³ugie rury, otoczone workami piasku wyrzutnie, wykopy, kilometry kabla —wszystko to przypomina³o bardziej przygotowania do ostrza³u artyleryjskiego ni¿do œwi¹tecznych obchodów.Nikt nie zwraca³ uwagi na Sturmbannführera SS ikobietê w plastikowym niebieskim p³aszczu.March zapisa³ kilka cyfr w notesie.— To s¹ moje telefony: do domu i do pracy — powiedzia³, wyrywaj¹c kartkê.—Masz tutaj równie¿ numery mojego przyjaciela.Nazywa siê Max Jaeger.Jeœli nieuda ci siê ze mn¹ skontaktowaæ, zadzwoñ do niego.Jeœli zdarzy siê coœpodejrzanego, coœ, co ciê zaniepokoi, dzwoñ bez wzglêdu na porê.— A co z tob¹? Co masz zamiar robiæ?— Spróbujê dziœ wieczorem polecieæ do Zurychu, ¿eby jutro z samego ranasprawdziæ to konto.Wiedzia³, co powie, zanim jeszcze otworzy³a usta.— Lecê razem z tob¹.— Bêdziesz o wiele bezpieczniejsza tutaj.— Ale to równie¿ moja historia.Zachowywa³a siê jak rozkapryszone dziecko.— To nie jest ¿adna historia, na litoœæ bosk¹.S³uchaj — doda³, powœci¹gaj¹cgniew.— Zawrzyjmy umowê.Przysiêgam, ¿e powtórzê ci wszystko, czego uda mi siêtam dowiedzieæ.Bêdziesz mia³a wszystko.— To nie to samo, co byæ tam na miejscu.— To lepsze od kuli w g³owie.— Nie odwa¿yliby siê zrobiæ niczego takiego za granic¹.— Wprost przeciwnie, to jest dok³adnie to, co mog¹ zrobiæ.Jeœli coœ siê zdarzytutaj, oni ponosz¹ za to odpowiedzialnoœæ.A za granic¹.— Wzruszy³ramionami.— Za granic¹ niczego im nie udowodnisz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]