[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Moze pan - powiedziala apatycznie.- Co pani zamierza zrobic?- No cóz - odpowiedziala.- Nie moge wrócic do Paula, wiec niewiele pozostajemi do zrobienia.- Ten pomysl z szantazem byl bledem - stwierdzil.- Niech panu bedzie - powiedziala z roziskrzonymi oczami.- Jezeli zwolni Lantano - powiedzial Beam - poprosze, zeby sie podal dodymisji.Wtedy, zapewne, da pani rozwód, poniewaz, tak czy inaczej, nie bedzieto juz mialo dla niego zadnego znaczenia.- Ja - zaczela mówic i nagle urwala w pól slowa.Jej twarz zaczela sie kurczyc,jak gdyby kolor i cialo zanikaly do wewnatrz.Podniosla reke, zrobila pólobrót,w otwartych ustach zamarlo nie dokonczone zdanie.Beam siegnal reka nad glowe i szybkim uderzeniem w wylacznik zgasil swiatlo.Warsztat pograzyl sie w ciemnosci.On tez to uslyszal, uslyszal to w tej samejchwili co Ellen Ackers.Chwiejny ganek z tylu domu zaskrzypial, powolne,ciezkie kroki minely skladzik i kierowaly sie w strone holu.Ciezki mezczyzna, pomyslal.Wolno poruszajacy sie mezczyzna, senny, stapajacykrok za krokiem z przymknietymi oczami, pod garniturem wielkie obwisle cielsko.Pod bardzo drogim, tweedowym garniturem, pomyslal.W ciemnosci majaczylasylwetka mezczyzny; Beam nie widzial jej, ale wyczuwal jej obecnosc, kiedymezczyzna sie zatrzymal, wypelniajac soba cale wejscie.Deski zaskrzypialy podjego ciezarem.Zastanawial sie w oszolomieniu, czy Ackers juz wiedzial, czyodwolal juz swój rozkaz.A moze mezczyzna sam sie wydostal i dzialal przezwlasna organizacje?Mezczyzna znowu ruszyl naprzód.Odezwal sie gleboki, chrapliwy glos.- Uhhh -powiedzial Lantano.- Niech to diabli.Ellen zaczela przerazliwie krzyczec.Beam wciaz nie zdawal sobie sprawy z tego,co to bylo; usilowal namacac wylacznik i zastanawial sie jak glupi, dlaczegonie mógl zapalic swiatla.Zorientowal sie, ze musial rozbic zarówke, Zapalilzapalke.Zgasla, wiec siegnal po zapalniczke Ellen Ackers.Miala ja w torebce;uplynela dluga jak wiecznosc sekunda, zanim ja wydobyl.Nie zrekonstruowane M zblizalo sie do nich powoli z wysunietym ramieniemreceptora.Znowu sie zatrzymalo i obrócilo w lewo tak, zeby stac przodem dostolu warsztatowego.Teraz nie wygladalo jak telewizorek; wrócilo znowu doksztaltu pudla.- Plytka - wyszeptala Ellen Ackers.- Zareagowalo na wzór ukladu nerwowego naplytce.M zostalo pobudzone przez wzór ukladu nerwowego Heimiego Rosenburga, któryzawierala plytka.Beam, jednak, nadal wyczuwal obecnosc Davida Lantano.Wielkimezczyzna nadal byl w tym pomieszczeniu; maszyna wytworzyla poczucieociezalosci, bliskosci ciezaru i niezgrabnosci; dzieki wrazeniu, którewywolywala w umysle Beama, Lantano istnial tuz obok.Bez ruchu obserwowal, jakmaszyna wyjela kawaleczek tkaniny i wcisnela go w stos lezacej siatki.Maszynarozkladala równiez inne elementy materialu dowodowego - krew, tyton i wlosy,ale byly zbyt male, zeby mógl je dostrzec.Maszyna wycisnela slad obcasa nazakurzonej podlodze i wysunela dysze z przedniej czesci korpusu.Ellen Ackers uciekla zaslaniajac oczy ramieniem.Ale maszyna wcale sie nia nieinteresowala; obracajac sie w strone stolu, uniosla sie i wystrzelila.Rozpryskujacy pocisk, wystrzelony z dyszy, przelecial przez cale pomieszczeniei trafil w stos zelastwa zwalonego na stole.Pocisk rozerwal sie: pomieszczeniezasypal grad rozerwanych na czasteczki kawalków drutu i gwozdzi.Heimie jest trupem, pomyslal Beam i patrzyl dalej.Maszyna szukala plytki,starajac sie zlokalizowac i zniszczyc zródlo emisji syntetycznego ukladunerwowego.Obrócila sie dookola, znizyla dysze niepewnie i ponowniewystrzelila.Sciana za stolem warsztatowym rozprysnela sie i zapadla.Trzymajac w reku zapalniczke, Beam ruszyl w strone M.Ramie receptora zachwialosie w jego kierunku i maszyna cofnela sie.Jej linie zafalowaly, zalamaly sie ipowoli utworzyly nowy ksztalt.Przez chwile urzadzenie zmagalo sie z soba;jakby niechetnie pojawil sie znowu przenosny telewizorek.Z maszyny wydobylosie piskliwe skamlenie, lament udreki.Dzialaly na nia sprzeczne bodzce;maszyna nie potrafila podjac decyzji.Maszyna zapadala na nerwice sytuacyjna; ambiwalentnosc reakcji niszczyla jasama.W pewnym sensie jej udreka miala ludzki wymiar, ale nie potrafil jejzalowac.Byla mechanicznym urzadzeniem, które moglo atakowac i, jednoczesnie,przybierac postac mylaco obronna; nie bylo to zalamanie nerwowe zywego mózgu,ale systemu przekazników i rurek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]