[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Umilk³a na chwilê, po czym nakaza³a: - Ateraz powtarzajcie na g³os albo w myœlach to, co powiem.Tak jak by³o przyjête w podobnych sytuacjach, unieœli g³owy i spojrzeli w górê,¿eby Bóg ³atwiej móg³ ich us³yszeæ.- Nie znaliœmy zbyt dobrze pana Tallchiefa.- Nie znaliœmy zbyt dobrze pana Tallchiefa - powtórzyli.- Ale wygl¹da³ na porz¹dnego cz³owieka.- Ale wygl¹da³ na porz¹dnego cz³owieka.Maggie zawaha³a siê na u³amek sekundy.- Dlatego usuñ go poza czas, czyni¹c tym samym nieœmiertelnym.- Dlatego usuñ go poza czas, czyni¹c tym samym nieœmiertelnym.- Przywróæ mu kszta³t, jaki mia³, zanim dopad³ go Niszczyciel Formy.- Przywróæ mu kszta³t, jaki mia³, zanim.- Przerwali, bo do sali wszed³wyraŸnie wzburzony doktor Milton Babble.- Musimy dokoñczyæ modlitwê - poinformowa³a go Maggie.- Dokoñczycie j¹ kiedy indziej - odpar³ Babble.- Uda³o mi siê ustaliæprzyczynê œmierci.- Przejrza³ plik kartek, który œciska³ w rêku.- Oto ona:rozleg³e zapalenie oskrzeli zwi¹zane z nienaturalnie wysok¹ zawartoœci¹histaminy we krwi, co spowodowa³o zwê¿enie tchawicy.Bezpoœredni¹ przyczynêzgonu stanowi³o uduszenie bêd¹ce reakcj¹ na alergen pochodzenia zewnêtrznego.Mo¿liwe, ¿e roz³adowuj¹c nosacza, zosta³ uk¹szony przez owada albo otar³ siê ojak¹œ kolczast¹ roœlinê wydzielaj¹c¹ zwi¹zek, na który by³ uczulony.Pamiêtacie, jak bardzo chorowa³a Susie Smart przez ca³y pierwszy tydzieñ, potym, jak wpad³a w te krzaki przypominaj¹ce pokrzywy? To samo Kosler.- Wskaza³w kierunku historyka.- Gdyby przyszed³ do mnie trochê póŸniej, te¿ ju¿ by nie¿y³.W wypadku Tallchiefa wszystko dzia³a³o na jego niekorzyœæ: wyszed³ sam, wnocy, a w pobli¿u nie by³o nikogo, kto móg³by mu pomóc.Umar³, ale gdyby by³ znami, mo¿e uda³oby siê go ocaliæ.Ciszê, która zapad³a po s³owach doktora, przerwa³a Roberta Rockingham, siedz¹caw fotelu z obszernym szalem zarzuconym na ramiona.- Có¿, mam wra¿enie, ¿e pañski raport jest znacznie bardziej optymistyczny ni¿nasze domys³y.Wygl¹da na to, ¿e jednak nikt nie chce nas pozabijaæ.Nieuwa¿acie, ¿e to wspaniale? - Rozejrza³a siê po otaczaj¹cych j¹ twarzach,natê¿aj¹c s³uch, ¿eby dos³yszeæ ewentualn¹ odpowiedŸ.- Mo¿e i tak - mrukn¹³ Frazer z trudnym do rozszyfrowania grymasem na twarzy.- G³osowaliœmy bez pana, Babble - odezwa³ siê Ignatz Thugg.- Dobry Bo¿e, rzeczywiœcie! - wykrzyknê³a Betty Jo Berm.— Musimy powtórzyæwybory.- Wybraliœcie przywódcê? - zapyta³ doktor Babble.-I nie przysz³o wam na myœlzasiêgn¹æ mojej opinii? Na kogo siê zdecydowaliœcie?- Na mnie - poinformowa³ go Glen Belsnor.Babble zastanowi³ siê przez chwilê.- Je¿eli o mnie chodzi, to nie mam zastrze¿eñ - oznajmi³ wreszcie.- Glen mo¿ebyæ naszym przywódc¹.- Wygra³ trzema g³osami - powiedzia³a Susie Smart.Babble skin¹³ g³ow¹.- Tak czy inaczej, jestem zadowolony.Seth Morley podszed³ do lekarza, spojrza³mu prosto w oczy i zapyta³:- Jest pan pewien przyczyny œmierci?- Ca³kowicie.Dysponujê wyposa¿eniem, które pozwala stwierdziæ.- Znalaz³ pan na jego ciele œlad po uk¹szeniu?- Szczerze mówi¹c, nie - przyzna³ Babble.- Miejsce, które mog³o zostaæ oparzone przez roœlinê?- Nie, ale to jeszcze o niczym nie œwiadczy.Niektóre owady s¹ tak ma³e, ¿eœlad ich uk¹szenia by³by widoczny dopiero pod mikroskopem.Na takie badaniepotrzeba wielu dni.- Mimo to jest pan przekonany, ¿e ma racjê - powiedzia³ Belsnor, równie¿zbli¿aj¹c siê do niego.Stan¹³ ze skrzy¿owanymi na piersi ramionami, ko³ysz¹csiê na piêtach.Babble skin¹³ energicznie g³ow¹.- Najzupe³niej.- Wie pan, co to bêdzie dla nas oznacza³o, jeœli siê pan pomyli³?- Co? Nie rozumiem.- O Bo¿e, Babble, przecie¿ to oczywiste! - wtr¹ci³a siê Susie Smart.- Je¿eliktoœ albo coœ zabi³o go z premedytacj¹, to nam wszystkim grozi takie samoniebezpieczeñstwo, ale jeœli to by³o tylko uk¹szenie owada.- Tak w³aœnie by³o - przerwa³ jej Babble.- Uk¹si³ go owad.- Uszypoczerwienia³y mu od œlepego, zawziêtego gniewu.- Myœlicie, ¿e to pierwszaautopsja, jak¹ przeprowadza³em? ¯e nie wiem, jak sobie radziæ z narzêdziami,którymi pos³ugujê siê prawie ca³e doros³e ¿ycie? - Utkwi³ nienawistnespojrzenie w Susie Smart.- Panna Dumb - wycedzi³ pogardliwie.- Daj spokój, Babble - odezwa³ siê Tony Dunkelwelt.- Dla ciebie jestem doktor Babble, synu.Nic siê nie zmieni³o, pomyœla³ Seth Morley.Jesteœmy tacy sami jak przedtem:zlepek dwunastu obcych sobie ludzi.To nas mo¿e zniszczyæ, przerwaæ naszychdwanaœcie niezale¿nych istnieñ.- Od razu zrobi³o mi siê l¿ej na sercu - powiedzia³a Susie Smart, podchodz¹c doniego i Mary.- Mam wra¿enie, ¿e zachowywaliœmy siê jak paranoicy.Wydawa³o namsiê, ¿e ktoœ ca³y czas próbuje nas zabiæ.Morley nie podziela³ tego pogl¹du, a tym bardziej jej nastawienia, bo jeszczezbyt wyraŸnie pamiêta³ swoje ostatnie spotkanie z Benem Tallchiefem.- Umar³ cz³owiek - powiedzia³.- Prawie go nie znaliœmy.W gruncie rzeczy wcale go nie znaliœmy.- To prawda - przyzna³ Morley.Mo¿e to dlatego, ¿e odczuwam wyrzuty sumienia,pomyœla³.- Mo¿e to ja zrobi³em - powiedzia³.- Jakiœ owad to zrobi³ - odpar³a Mary.- Czy mo¿emy ju¿ dokoñczyæ modlitwê? - odezwa³a siê Maggie Walsh.- Jak to jest, ¿e modlitwê z proœb¹ o pomoc musimy wysy³aæ na sto piêædziesi¹ttysiêcy kilometrów od planety, a przy tej nie trzeba nam ¿adnej elektroniki? -zapyta³ j¹ Seth.Znam odpowiedŸ, przemknê³o mu przez myœl.Ta modlitwa.Wgruncie rzeczy nie ma dla nas ¿adnego znaczenia, czy zostanie wys³uchana, czynie.To tylko taki zwyczaj.Z tamt¹ sprawa wygl¹da zupe³nie inaczej.W tamtejmodlitwie prosimy o coœ dla nas, nie dla Tallchiefa.Nagle poczu³ siê jeszczebardziej przygnêbiony ni¿ do tej pory.- Zobaczymy siê póŸniej - powiedzia³ doMary.- Idê rozpakowaæ kartony, które przynios³em z nosacza.- Ale nie zbli¿aj siê do l¹dowiska - ostrzeg³a go ¿ona.- Z samego rana trzebabêdzie odszukaæ tego owada albo roœlinê.- Dobrze.- Morley skin¹³ g³ow¹.— Pójdê prosto do naszej kwatery
[ Pobierz całość w formacie PDF ]