[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaraz zaczęliby mówić, że skoro ona przychodzi, wobec tego dlaczego nie zaprasza się innych dzieci.– Wydaje mi się, iż dziewczynki dlatego tak chętnie się z nią bawią, że mieszka nad jeziorem.Wolałabym, by wybrały sobie inne miejsce spotkań, ale chata stoi tuż nad brzegiem wody.Obydwie opowiedziały mi historię o bezbożnych mnichach, którzy mimo ostrzeżeń niebios nie przestawali naruszać boskich praw i w rezultacie Bóg zesłał na nich potop.– Tak jak w przypowieści o Noem – zauważyła Lucie.– Głupia jesteś, wcale nie było tak – wtrąciła się Belinda.– To było dawno temu.Ale byli już mnisi oraz inne rzeczy, których nie było w czasach Noego.– Skąd o tym wiesz? – dopytywała się Lucie.– Wiem.Dla nich nie było arki i wszyscy się potopili.Oni nadal są na dnie jeziora, ponieważ źli ludzie niekoniecznie muszą umrzeć.Pędzą nędzny żywot w brudnych odmętach.A dzwony biją wtedy, kiedy ma się wydarzyć coś złego.Chciałabym je kiedyś usłyszeć.– Nie chcesz chyba, by przytrafiło się jakieś nieszczęście? – zapytałam.– Mnie to nie obchodzi.– Dopóty, dopóki nie dotknie ciebie – odparowałam ze śmiechem.Często słyszałam, gdy rozprawiały o dzwonach, i odnosiłam wrażenie, że przyczyną, dla której tak często chodzą nad brzeg jeziora, jest bardziej nadzieja, że usłyszą ich głos, niż chęć zabawy z Mary.Utarł się zwyczaj, że przychodziłam wieczorem do ich sypialni przed zaśnięciem, żeby im życzyć dobrej nocy.Łóżeczka dziewczynek stały przy ścianie po przeciwległych stronach.Leah powiedziała, że zazwyczaj już po zgaszeniu światła rozmawiają ze sobą jeszcze przez jakiś czas, zanim zasną.Pomyślałam, że musi im być dobrze razem, i po raz kolejny pogratulowałam sobie, iż udało mi się wprowadzić Lucie do naszej rodziny i zapewnić jej dobry dom.Ta decyzja okazała się dobrodziejstwem nie tylko dla niej, ale również dla Belindy.Kiedy pewnego wieczoru weszłam do sypialni dziewczynek, usłyszałam Belindę mówiącą: “Musiało tam panować wielkie napięcie; przeszukiwali dno jeziora po to, aby odnaleźć utopioną Rebekę, a zamiast niej znaleźli ciało mordercy”.Byłam zaskoczona, że znają tę historię.Ale nic nie powiedziałam.Belinda musiała się jednak domyślić, że usłyszałam jej słowa – dobrze wiedziała, iż nie pochwaliłabym tematu rozmowy – ponieważ zaraz dodała, że Petal trzeba nazajutrz zaprowadzić do kowala.Tom Grimes zgodził się zabrać je ze sobą, aby zobaczyły, jak się konia podkuwa.Wyszłam z pokoju, zastanawiając się, od kogo zdobyły informacje.Wiedziałam, że ludzie długo przechowują w pamięci wspomnienia dramatycznych wydarzeń, i nie da się uniknąć, by dzieci kiedyś się o nich nie dowiedziały.Była to jedna z sobót, które obecnie stały się dla nas wielkim świętem.Pedrek przyjechał na koniu do Cador.Mieliśmy się wybrać razem na przejażdżkę.– Dlaczego nie możemy jechać z wami? – dopytywała się urażona Belinda.– Ponieważ mają sobie wiele do powiedzenia – wyjaśniła babcia.– Nie mam nic przeciwko temu, by posłuchać, o czym rozmawiają – odparła Belinda, co przyjęliśmy gromkim śmiechem.Była trochę naburmuszona, kiedy wyjeżdżaliśmy; Lucie też dawała do zrozumienia, że jej się to nie podoba.Ale dla mnie i Pedreka był to początek kolejnego szczęśliwego dnia.Między nami istniała taka harmonia, że nawet niekoniecznie musieliśmy ze sobą rozmawiać.Rozumieliśmy się bez słów.Napawało mnie to uczuciem niezwykłej błogości.W tych dniach jeszcze bardziej zbliżyłam się do Pedreka; czułam się z nim związana niemal tak samo jak z mamą, i to doznanie wprawiało mnie w radosny nastrój.Śmieliśmy się przez cały czas, często bez żadnej przyczyny – z samego szczęścia po prostu.Najbanalniejsze na świecie rzeczy wydawały się nam niezwykle ciekawe i zabawne.I tyle jeszcze mieliśmy przed sobą planów.Pedrek mi przypomniał, że od kiedy rozpoczął studia, minął już prawie rok.– Połowa drogi za nami.Pomyśl tylko, Rebeko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]