[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie móg³ dojrzeæ dziury w lodzie.Otwart¹ d³oni¹próbowa³ zrobiæ choæby szczelinê.Jednak lód by³ mocny.Dopiero gdy poczu³, ¿ejego palce œlizgaj¹ siê po lodzie, zda³ sobie sprawê, ¿e jest znoszony silnympr¹dem.Otwór w lodzie musia³ znajdowaæ siê ju¿ daleko za nim.Gdyby Jason dinAlt by³ sk³onny do popadania w rozpacz, to byt to w³aœnieodpowiedni moment.Dryfuj¹c pod powierzchni¹ lodu w niedostêpnej kotlinie - toby³ moment, w którym mo¿na by siê poddaæ.On jednak nawet o tym nie myœla³.Chcia³ odp³yn¹æ w bok, aby spróbowaæ w p³ytszym miejscu wypchn¹æ lód.Wci¹¿szuka³ pêkniêcia, œwiec¹c latark¹ w górê.Pr¹d by³ jednak bardzo silny.Uderzy³nim o ska³ê i odrzuci³ znowu w g³Ã³wny nurt.Skierowa³ siê wiêc w dó³ strumieniai patrzy³ na g³adk¹ ska³ê, przesuwaj¹c¹ siê w odleg³oœci wyci¹gniêtego ramieniaod jego twarzy.Woda by³a zimna: powodowa³a drêtwienie cia³a i ci¹gnê³a godalej.Pal¹cy ból w p³ucach by³ coraz silniejszy.Logicznie rzecz bior¹c, móg³jeszcze prze¿yæ kilka minut, ale odruch oddychania nie kierowa³ siê logik¹.,,Umieramy!’’ – krzycza³y p³uca - "Powietrza! Oddychaæ'"Jason odbi³ siê.uderzaj¹c w p³ytê lodu, który wreszcie.podda³ siê.Up³ynê³osporo czasu, zanim to, co siê sta³o, dotar³o do œwiadomoœci cz³owieka.Jasonwyci¹gn¹³ siê do po³owy na skalisty brzeg i le¿a³ jak wyrzucona na pla¿êmeduza.Wszelki ruch stawa³ siê absolutnie niemo¿liwy.Przenikliwe zimno uzmys³owi³o mujednak, ¿e musi coœ robiæ, bo umrze.Powoli wyszed³ z wody i rozejrza³ siêdooko³a.Nie ma œniegu? Znaczenie tego faktu dotar³o do jego przemarzniêtychkomórek mózgowych."Jaskinia" - pomyœla³.By³o to oczywiste od pierwszego rzutuoka.W¹ska dolina.Brama Piek³a, musia³a byæ wydr¹¿ona przez trwaj¹c¹ stuleciaerozjê, powodowan¹ przez niewielki strumieñ.Potok nie mia³ widocznego ujœcia,bowiem schodzi³ pod ziemiê, gin¹c nie wiadomo gdzie.Oznacza³o to, ¿e niewszystko jest jeszcze stracone.Woda na pewno gdzieœ wyp³ywa i mia³ zamiar tomiejsce odnaleŸæ.Przez moment przysz³o mu na myœl, ¿e strumieñ wody mo¿eschodziæ coraz ni¿ej, by wsi¹kn¹æ w ziemiê.Szybko odrzuci³ tê fataln¹mo¿liwoœæ.- Dalej! - krzykn¹³, podnosz¹c siê na nogi, podczas gdy echo powtarza³o:.lej.lej.lej!Dobry pomys³ - nie rezygnowaæ.To w³aœnie powinien robiæ.Wzdrygn¹³ siê; ruszy³naprzód po drobnym piasku, tu¿ przy samej wodzie.Nastêpn¹ rzecz¹ któr¹zobaczy³, by³y.œlady stóp, wy³aniaj¹ce siê z wody.By³ tu jeszcze ktoœ?Siady by³y wyraŸne, najwidoczniej zosta³y zrobione niedawno.A wiêc istniejewyjœcie z tej jaskini.Po prostu trzeba iœæ tym tropem.Dopóki bêdzie siêrusza³, nie zamarznie w przemoczonych rzeczach.W jaskini by³o ch³odno, lecznie tak zimno jak na zewn¹trz.Œlady odchodz¹ce od strumienia i prowadz¹ce doprzyleg³ej innej jaskini, sta³y siê trochê mniej wyraŸne, ale wci¹¿ by³yjeszcze czytelne.Ma³e stalagmity, wyrastaj¹ce z wapiennego pod³o¿a ska³y, by³ytu i ówdzie po³amane, od czasu do czasu zdarza³y siê te¿ znaki wyryte w miêkkimwapniu œcian.Tunel rozga³êzia³ siê.Jedna z dróg prowadzi³a w stronê strumienia, urywaj¹csiê nad brzegiem.Jaskinia by³a tutaj wype³niona wod¹, która po drugiej stroniestyka³a siê z sufitem.Jason wycofa³ siê i odnalaz³ œlad w nastêpnymodga³êzieniu.To by³ d³ugi marsz.Jason usiad³ na chwilê i nie zdaj¹c nawet sobie z tegosprawy, zasn¹³.Zbudzi³ siê nie mog¹c opanowaæ dreszczy.Zmusi³ siê, by wstaæ iiœæ dalej.Zegarek ukryty w pasie zapewne nadal dzia³a³, lecz Jason niespojrza³ na niego.Czas nie by³ wa¿ny w tych niekoñcz¹cych siê korytarzach.Id¹c w dó³ jednego z nich, nie ró¿ni¹cego siê od innych, znalaz³ cz³owieka, zaktórym szed³.Spa³ na kamiennej posadzce.By³ to barbarzyñca, ubrany w futra.- Czeœæ! - powiedzia³ w jêzyku "pomiêdzy".Zamilk³ podchodz¹c bli¿ej.By³ to wieczny sen.Cz³owiek nie ¿y³ ju¿ od dawna.Lata, a mo¿e dziesi¹tki latle¿a³ w ch³odnym, pozbawionym bakterii powietrzu jaskini.Nie by³o sposobu, byokreœliæ, jak d³ugo siê tu znajduje.Jego cia³o i skóra by³y doskonalezakonserwowane.Wyci¹gniêta rêka le¿¹cego wskazywa³a przed siebie, a miêdzyrozchylonymi palcami le¿a³ nó¿, pokryty cienk¹ warstw¹ rdzy.To co musia³ zrobiæ nie by³o ³atwe, lecz konieczne, ¿eby prze¿yæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]