[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hañ zerkn¹³ na Leiê.Siedzia³a, wpatruj¹c siê z kamienn¹ twarz¹ w rójasteroidów.Sprawia³a wra¿enie, jakby chcia³a znajdowaæ siê o tysi¹ce milst¹d.— No — rzuci³ — mówi³aœ, ¿e chcesz zobaczyæ, jak mi siê powinie noga.Niepatrzy³a na niego.— Cofam to.— Ten gwiezdny niszczyciel zwalnia — oznajmi³ pilot, sprawdzaj¹c odczytykomputera.— Dobrze — odpar³a krótko.Przestrzeñ na zewn¹trz kabiny ci¹gle by³a pe³narozpêdzonych asteroidów.— Jeœli jeszcze trochê tu zostaniemy, zetr¹ nas na proszek — zauwa¿y³.— Jestem przeciw — odpar³a sucho Leia.— Musimy wydostaæ siê z tego pola.— Brzmi to rozs¹dnie.— Podejdê bli¿ej do jednego z tych du¿ych — doda³ Hañ.To wcale nie brzmia³orozs¹dnie.— Bli¿ej! — wykrzykn¹³ Trzypeo, wyrzucaj¹c w górê metalowe rêce.Jego sztucznymózg ledwo by³ w stanie przyj¹æ to, co w³aœnie zarejestrowa³y jego receptorys³uchowe.— Bli¿ej! — powtórzy³a ksiê¿niczka z niedowierzaniem.Chewbacca spojrza³ w zdumieniu na swego partnera i szczekn¹³.Nikt z ca³ej trójki nie rozumia³, dlaczego ich kapitan, który ryzykowa³ ¿yciem,aby ich wszystkich uratowaæ,teraz usi³uje spowodowaæ ich œmieræ! Hañ wprowadzi³ kilka prostych poprawek wurz¹dzeniach sterowniczych kabiny i wmanewrowa³ „Soko³a Millenium" pomiêdzydwa du¿e asteroidy, a potem skierowa³ statek prosto na obiekt wielkoœciKsiê¿yca.Kiedy „Sokó³ Millenium", ci¹gle œcigany przez myœliwce TIE, lecia³ dok³adnienad asteroidem, na jego skalistej powierzchni wybucha³ b³yszcz¹cy prysznicmniejszych ska³.„Sokó³" jakby przeœlizgiwa³ siê nad powierzchni¹ ma³ejplanety, ja³owej i zupe³nie pozbawionej ¿ycia.Z mistrzowsk¹ precyzj¹ Hañ Solo skierowa³ statek ku jeszcze jednemu ogromnemuasteroidowi, najwiêkszemu, jaki dot¹d spotkali.Przyzywaj¹c wszystkieumiejêtnoœci, dziêki którym zdoby³ reputacjê w ca³ej Galaktyce, takmanewrowa³ maszyn¹, ¿e jedynym obiektem miêdzy nim i myœliwcami by³a taœmiertelnie groŸna lataj¹ca ska³a.Nagle pojawi³ siê krótki, jasny rozb³yskœwiat³a, a potem ju¿ nic.Roztrzaskane szcz¹tki dwu myœliwców TIE zdryfowa³y wciemnoœæ, a potworny a-sterioid p³yn¹³ dalej, nie zbaczaj¹c z kursu.Hañ poczu³ wewnêtrzny blask tak jasny, jak widok, który dopiero co rozjaœni³przestrzeñ.Uœmiechn¹³ siê do siebie w cichym tryumfie.Wtem zauwa¿y³ obraz nag³Ã³wnym wskaŸniku radarowym konsoli i tr¹ci³ swego drugiego pilota.— Zobacz — Hañ wskaza³ obraz.— Chewie, zbierz odczyty.Wygl¹da ca³kiem nieŸle.— Co to? — spyta³a Leia.Pilot „Soko³a" zignorowa³ jej pytanie.— Powinno siê nadaæ — powiedzia³.Kiedy lecieli blisko powierzchni asteroidu, Hañ spojrza³ na skalisty grunt,zatrzymuj¹c wzrok na zacienionym obszarze wygl¹daj¹cym jak olbrzymi krater.Opuœci³ statek do poziomu powierzchni i wlecia³ prosto dokrateru, którego podobne do miski œciany nagle unios³y siê wokó³ statku.Dwa myœliwce ci¹gle pêdzi³y za nim, strzelaj¹c z dzia³ laserowych i usi³uj¹cpowtórzyæ ka¿dy jego manewr.Hañ Solo wiedzia³, ¿e musi zastosowaæ wiêcej sztuczek i lecieæ ostrzej, jeœlima zgubiæ te œmiertelnie groŸne statki poœcigowe.Spostrzeg³szy przez przedniiluminator w¹sk¹ rozpadlinê, przechyli³ „Soko³a Millenium" na bok i przelecia³bokiem wzd³u¿ g³êbokiego skalistego w¹wozu.Nieoczekiwanie oba myœliwce polecia³y za nim.Jeden z nich sypn¹³ iskrami,kiedy otar³ siê o œcianê metalowym poszyciem.Skrêcaj¹c, przechylaj¹c i obracaj¹c statek, Hañ pêdzi³ w¹skim przesmykiem.Czarne niebo z ty³u rozb³ys³o, kiedy dwa myœliwce wpad³y na siebie, a potemeksplodowa³y na skalistym pod³o¿u.Pilot zmniejszy³ prêkoœæ.Ci¹gle jeszcze nie by³ bezpieczny od imperialnych³owców.Lustruj¹c kanion spostrzeg³ coœ ciemnego — rozwarte wejœcie do jaskinina samym dnie krateru.Byæ mo¿e wystarczaj¹co du¿e, aby pomieœciæ „Soko³aMillenium".Jeœli nie, on i jego za³oga i tak wkrótce siê o tym przekonaj¹.Zwalniaj¹c, wprowadzi³ statek do wejœcia i obszernego tunelu.Mia³ nadziejê,¿e bêdzie to idealna kryjówka.Wzi¹³ g³êboki oddech, kiedy cienie jaskinib³yskawicznie poch³onê³y jego statek.Malutki X-skrzyd³owiec wchodzi³ w atmosferê planety Dagobah.Kiedy podchodzi³ do planety, Luke'owi uda³o siê dojrzeæ przez grub¹ warstwêgêstych chmur czêœæ zakrzywionej powierzchni.Nie istnia³y jej mapy i planetaby³a w³aœciwie nieznana.Jakoœ tu dotar³, chocia¿nie by³ pewien, czy do tego niezbadanego sektora przestrzeni kierowa³a statkiemtylko jego w³asna rêka.Erdwa Dedwa, który siedzia³ z ty³u X-skrzyd³owca, analizowa³ mijane gwiazdy iza poœrednictwem ekranu komputera kierowa³ swe uwagi do pilota.Ch³opak przeczyta³ zapis interpretera.— Tak, Erdwa, to Dagobah — odpowiedzia³ ma³emu robotowi, a potem wyjrza³ przezokno kabiny, kiedy myœliwiec zacz¹³ schodziæ w stronê powierzchni planety.—Wygl¹da trochê ponuro, prawda?Erdwa pisn¹³, po raz ostatni próbuj¹c sprowadziæ swego pana na bardziejrozs¹dny kurs.— Nie — odpar³ Luke.— Nie chcê zmieniæ mojej decyzji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]