[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rzecze doñ Gilgamesz, do mê¿a skorpiona:Mój przyjaciel i braciszek m³odszy, goñca os³Ã³w górskich,lampartów stepu, Enkidu, mój m³odszy braciszek, goñca os³Ã³wgórskich, lampartów puszczy, z którym wszystko zwyciê¿aliœmy,w góry wkraczaliœmy, razem j¹wszy byko³aka ubiliœmy, w lesiecedrów mocarnego Humbabê zgubiliœmy, przyjaciel, którego takmi³owa³em, z którym wszystkie trudy razem przeszed³em: losgo dopad³ cz³owiekowi s¹dzony! W los ludzki odszed³! Podniach i po nocach nad nim p³aka³em, do grobu sk³adaæ go niekaza³em: czy na g³os mój nie wstanie przyjaciel? Szeœæ dniprzesz³o, siedem nocy minê³o, a¿ siê w nosie jego czerwie za-lêg³y.Zl¹k³em siê zgonu, nie masz dla mnie ¿ywota, jakoby roz-bójnik stepy przebiegam, sprawa mego przyjaciela na mnie spo-czywa.Po drodze dalekiej stepy przemierzam, sprawa megoprzyjaciela, Enkidu, wci¹¿ mnie przygniata, po drogach dale-kich w stepie siê b³¹kam! Jak¿e mi to zmilczeæ, jak spokój zna-leŸæ? Ukochany przyjaciel mój sta³ siê ziemi¹, Enkidu, przyjacielmi³y, w ziemiê siê zmieni³! Czy¿ i ja nie umrê, czy te¿ nie legnê,a¿ebym po wieki wieków ju¿ nie wsta³? Oto siê spotka³em z tob¹, mê¿uskorpionie.Obym nie zobaczy³ œmierci, której siê lêkam!Do ojca mego, Utnapiszti, biegnê w poœpiechu, który prze¿y³,w zgromadzenie bogów by³ wst¹pi³, wœród nich ¿ycia dost¹pi³.Jego chcê o ¿ycie i œmieræ zapytaæ!Otwar³ usta m¹¿ skorpion i rzeczieœcie, w Gilgameszowi:Nigdy, Gilgameszu, nie by³o drogi, przejœciem górskim niktjeszcze nie przeszed³.Na dwanaœcie wiorst w g³¹b siê ci¹gnie,mrok tam jest g³êboki, œwiat³a nie widaæ.O wschodzie s³oñcawrota siê odmyka, po wzejœciu wrota siê zamyka, o zachodzies³oñca znów siê wrota odmyka, po zachodzie wrota siê zamyka.Tamtêdy wiod¹ bogowie Szamasza, który blaskiem swym spieka, co tylko ¿yje.Jak¿e ty siê przedostaniesz tym przejœciem? Wejdziesz w nie i ju¿ stamt¹d niewyjdziesz.Rzecze doñ Gilgamesz, do mê¿a skorpiona:W smutku mych wnêtrznoœci, w rozpaczy serca, w upa³ czych³Ã³d, w ciemnoœci i w mroku, w p³aczu i wzdychaniu pójdê,a¿ebym przeszed³! Teraz otwórz mi te wrota z gór.Rozwar³ usta m¹¿ skorpion i tak rzecze, tak wieœci Gilgame-szowi:Ruszaj, Gilgameszu, drog¹ nie³atw¹, obyœ zdo³a³ przejœæ góryMaszu! Obyœ lasy i góry pokona³ i szczêœliwie z nich przyszed³z powrotem! Niech ci górskie wrota bêd¹ otwarte.Us³yszawszy te s³owa Gilgamesz wedle s³Ã³w mê¿a skorpionapost¹pi³, na drodze Szamasza postawi³ stopy.Jedn¹ wiorstê uszed³, mrok g³êboki, œwiat³a nie widaæ, nicprzed sob¹ i za sob¹ dojrzeæ nie mo¿e.Drug¹ wiorstê uszed³,mrok g³êboki, œwiat³a nie widaæ, nic przed sob¹ i za sob¹ dojrzeænie mo¿e.Trzeci¹ wiorstê uszed³, wstecz siê spojrza³ i blask goporazi³.S³oneczny Szamasz na spoczynek wraca³, i¿by g³owêz³o¿yæ na ³onie Ningal i noc spêdziæ z Aj¹ oblubienic¹, w przej-œciu otar³ siê o niego, ledwie nie spali³.Zakry³ oczy swe Gilgamesz.Omal nie oœlep³.Znowu nabra³œmia³oœci Gilgamesz, rozwar³ usta i oczy otworzy³, w przejœciudo Szamasza tak siê odezwa³:Wys³uchaj mnie, s³oñce! S³uchaj, Szamaszu! Chcê ci coœ po-wiedzieæ, sk³oñ ku mnie ucho! Wybra³em siê w drogê, w kraj,gdzie przebywa Utnapiszti, co ¿ycia dost¹pi³.Jego chcê o ¿yciei œmieræ zapytaæ.A teraz, Szamaszu, którêdy droga do Utna-piszti? Jakie jej znaki? Daj mi je, daj¿e mi znaki tej drogi! Jeœlimo¿na, przep³ynê przez morze, jeœli nie mo¿na, przebiegnê postepie!Szamasz mu œwietny odpowiedzia³:Przejœciem górskim nikt jeszcze nie przeszed³.Gilgameszu!Na co ty siê porywasz? ¯ycia, co go szukasz, nigdy nie znaj-dziesz!Do Szamasza œwietnego rzecze Gilgamesz:Skoro ju¿ tyle po œwiecie uszed³em, czy¿ mam usn¹æ, g³owêziemi¹ przysypaæ? Niechaj oczy me wprost w s³oñce patrz¹, a¿siê nie nasycê, a¿ nie oœlepnê! Czy¿ martwy mo¿e blask s³oñcazobaczyæ? Teraz mów: gdzie droga do Utnapiszti?Odpowiedzia³ mu Szamasz s³oneczny:Nad bezludnym morzem mieszka Siduri, szafarka boska.J¹spytaj o drogê.Odszed³ œwietny Szamasz.Gilgamesz zosta³.Znów œmia³oœcinabra³ i dalej ruszy³.Czwart¹ wiorstê uszed³, mrok g³êboki, œwiat³a nie widaæ, nicprzed sob¹ i za sob¹ dojrzeæ nie mo¿e.Pi¹t¹ wiorstê uszed³,mrok g³êboki, œwiat³a nie widaæ, nic przed sob¹ i za sob¹ dojrzeænie mo¿e.Szóst¹ wiorstê uszed³, mrok g³êboki, œwiat³a nie wi-daæ, nic przed sob¹ i za sob¹ dojrzeæ nie mo¿e.Siódm¹ wiorstêuszed³, mrok g³êboki, œwiat³a nie widaæ, nic przed sob¹ i za sob¹dojrzeæ nie mo¿e.Ósm¹ wiorstê uszed³, krzyk wielki wyda³,mrok ci¹gle g³êboki, œwiat³a nie widaæ, nic przed sob¹ i za sob¹dojrzeæ nie mo¿e.Dziewi¹t¹ wiorstê uszed³, wiatr poczu³ pó³-nocny, tchnienie wiatru ch³odne twarz mu owia³o, mrok g³êboki,œwiat³a nie widaæ, nic przed sob¹ i za sob¹ dojrzeæ nie mo¿e.Dziesi¹t¹ wiorstê uszed³, wyjœcie ju¿ blisko, szed³ tê wiorstêjakoby wiorst dziesiêæ.Uszed³ jedenast¹, ju¿ jakby przedœwit.Uszed³ dwunast¹ i sta³o siê jasno.Ujrza³ sad kamienny.Ruszy³ przed siebie.Tu krwawnik roœnie wydaj¹c owoce, ca³y w gronach bujnych,wdziêczny z wygl¹du.Lapis lazuli swe liœcie rozpostar³, te¿ owocem obrodzi³,piêkny z wygl¹du.Tam jakby cedr pyszny wzniós³ siê wysoko, na ga³êziach jegoroœnie hematyt.Szmaragd siê pleni jak morski wodorost, jak cierñ i osetrozkrzewi³ siê agat, chleb œwiêtojañski ma per³y w str¹kach.W sadzie kamiennymwszelakie klejnoty owoce wydaj¹, pieni¹ siê, rosn¹ jak trawy w stepie, jak nabrzegu morskim sitowie, tak bujnie dojrza³e wisz¹ z ga³¹zek.Przez kamienny sad przechodz¹c Gilgamesz oczy podniós³i dziw ten ogl¹da³.TABLICA DZIESI¥TAszafarka boska, Siduri, ¿yje nad morzem bezludnym, na wy-brze¿u mieszka, bogów orzeŸwia.Uczyniono jej dzban dlachmielu, uczyniono z³ot¹ czaszê dla s³odu.W zas³onê spowitasiedzi na brzegu.Gilgamesz podchodzi do jej siedziby, w skóry odziany i straszny z wygl¹du, wciele swoim cia³o bogów maj¹cy, w ³onie rozpacz nios¹cy, takiemu, co w dalek¹drogê odszed³, z lica podobny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]