[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.miali si cigle, gdy znów zawijamiecz w kocyk Vixiniego i miali si jeszcze, gdy rka w rk biegli, ebydogoni karawan. Cowie nie bya bdem.Naprawd naleaa do siódemki wybranej przez bogów.Ona to bezpiecznie przeprowadzia ich przez posterunek, chocia tego nieuwiadomi sobie w por.Tarru, Trasini i Ghaniri przejechali o dugo mieczaod Nnanjiego, a jedynym, co widzieli, bya Cowie.Muy przeszy powoli obok ostatnich szaasów, a zakurzona droga nie przestawaasie pi po zboczu doliny.Miasto i witynia rozcigay sie daleko w dole, asup wodnego pyu ze Skay Sdu Bogini sta ponad nimi jak stranik. Wallie przeklina milczco wymuszon bezczynno siedzenia na powolnymmule.Ze szczytu wzgórza rzuci ostatnie przelotne spojrzenie na ca doline,zamykajc w swym sercu wielk witynie.Potem to znikneo.Którego dnia, bymoe, zwróci miecz.a moe nie.Droga, teraz nie szersza ni gociniec, wiasi wród rolinnoci, która szybko stawaa sie coraz gestsza, a wreszcieprzesza w prawdziwy tropikalny las, z kratownic wysokich wierzchoków drzewtworzc na tle nieba arkade ponad gmatwanin poszycia. Cie sta sie gebszy.Nawet oddalony oskot wodospadu sta sie tylkoszumem , poza tym jedynym dwiekiem pozostao szuranie kopyt muów, ciekostpajcych po kamieniach swym niezmiennym, mulim krokiem, niepomnych najakiekolwiek ludzkie wzburzenie czy popiech. Od czasu do czasu przecinali polanki.Czerwon glebe porastay rolinyktórych Wallie nie móg rozpozna.Z rzadka mniejsze cieki odgaeziay siei tajemniczo znikay w dungli.Z pocztku gociniec dzielili z nimi - chonieliczni - podróni.Pielgrzymi wedrowali dwójkami czy trójkami, a liczce pótuzina muów karawany niosy tych, którzy mogli pozwolia sobie na taki luksus. W miare, jak dzie zacz sie chyli ku kocowi, pojawiay sie mae grupkirobotników rolnych, idcych ociaym krokiem bez przygldania sie zbiegom. Nie byo ani ladu bandytów, ale im nie wolno byo stracia czujnoci.Drogawia sie, zawracaa i zakrecaa.Za kadym zakretem spodziewa sie zobaczyaszereg uzbrojonych ludzi.Wallie w swych poduszkach poci sie bezustannie,spowity w mge much.Jego manierka szybko sie oprónia.Widocznie strzemie niezostao jeszcze wynalezione w wiecie i jazda na siodle bya sadystyczntortur , fady wilgotnej odziey wcieray sie geboko w jego ciao a dopowstania pecherzy, a potem rozryway sie.Poza tym zaczyna mu teraz groziaudar cieplny i w koncu postanowi, e lepiej bedzie zachowa to, co pozostao zjego bojowych moliwoci.Zsun sie ze swojego wierzchowca i rozebra do kiltui uprzy.Poczu niewypowiedzian ulge.Ze swej wycióki wydoby buty.Naoy je, wepchn sztylet mulnika za pas i pobieg dogoni karawane. Najpierw dopedzi Cowie, która wygldaa na aonie zmieszan inieszczeliw.Próbowa pocieszya j, ale tylko mrugnea powiekami i nieodpowiedziaa.- To ju nie potrwa dugo! - zapewni i nie móg oprzea sie checipogaskania jej ksztatnego biodra.Za kilka dni Nnanji bedzie zapewnezaszczycony mogc uyczy.Zdecydowanie zdawi te podliw myl. Poszed dalej, eby zrówna sie z Honakur i wstrzsn nim wynedzniaywygld starca.- Czy dobrze sie czujesz, wity ? Przez chwile nie otrzymywa odpowiedzi.Potem Honakaura spojrza na niego ipowiedzia:- Nie.A co zamierzasz na to poradzi? - i znów zamkn oczy. Katanji nie potrafi si umiechaa tak szeroko jak jego brat, ale starasie wspaniale bawi.Jeli to miao by ycie szermierza, to zabawa zapowiadaasie przednio, nie wiedzia tylko, e ju zdarzyo mu sie wiecej podniecajcychwydarzen ni spotka przecietnego szermierza przez lata ,Wallie zawoaNnanjiego, który zeskoczy z sioda i cofn sie, eby i obok swego pana podrugiej stronie mua. Od razu zauway sztylet i spojrza na niego wilkiem.Katanji sprawiateraz wraenie szermierczej eskorty, wydawao si, e uzna to za zabawniejszeni wszystko inne.- Czy moge teraz znów zaoy miecz? - Nnanji , który nie pojawia siepublicznie nieuzbrojony od czasu, gdy przesta by dzieckiem, bez swegoukochanego miecza czu sie przeraajco nagi i podatny na ciosy.- Jeszcze nie! - powiedzia Wallie.- Zdjem to wszystko tylko dlatego, egotowaem sie jak mieso na pasztet.Widziae, e Tarru przejeda, pewniepozostanie na przystani, ale moe zawrocia.Istnieje te prawdopodobienstwo, epojawi sie posancy jadcy w jedn albo w drug strone.Tak wiec nie bedziemyjeszcze pokazywaa naszych mieczy.Jeli usyszymy ttent, to ja chowam sie wkrzakach.Teraz opowiedz mi o porcie.- Byem tam tylko raz - zacz Nnanji - jeszcze jako Pierwszy: - Gdy takkroczy obok mua, patrzc przed siebie pustym wzrokiem i wydobywajcinformacje ze swego niezawodnego banku danych, z jego twarzy znikn wyrazzasmucenia. Walliemu byo bardzo przykro z powodu Nnanjiego.Dopiero dzi rano wszystkozgrao sie tak, jak tylko móg sobie wymarzy. Rzuci pierwsze wyzwanie,udowodni odwag w prawdziwej walce i zabi pierwszego przeciwnika - wszystkiete sprawy miay dla niego ogromn wage. Osign redni stopien dzieki czemu móg przyj przysiege swego brata ikupi niewolnice marzen.Jake musia sie rozkoszowa myl o pokazaniu jejdzi wieczór w gospodzie!. Potem wszystko znów sie rozsypao, tym razem znacznie gorzej ni przedtem.Jego bohater dowiód, e jest nie bóstwem, ale wrecz diabem.Pónoc wybiakareta Kopciuszka zamienia sie w dynie.- Droga koczy sie nagle - powiedzia Nnanji - polan na skraju wody, stona sto kroków.Znajduje sie tam zagroda dla koni i tylko jeden budynek,stranica.Zbudowana na planie kwadratu o boku dugoci dwudziestu kroków.Naprzystan mona dotrze tylko przechodzc przez stranice - droga prowadziprosto przez ni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]