[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Dziêki Bogu nie zdryfowaliœmy — powiedzia³ Pitt i westchn¹³.— Nie denerwuj siê — rzek³ Giordino, uœmiechaj¹c siê pocieszaj¹co.— Za ka¿dymrazem, gdy trochê podmucha, zachowujesz siê jak matka, której córka wraca zrandki o pó³nocy.— Ten kompleks kwoki staje siê coraz gorszy, im bli¿ej koñca —przyzna³ Pitt.— Tylko dziesiêæ dni, Al.Je¿eli przez dziesiêæ dni utrzyma siêdobra pogoda, bêdziemy mogli zwin¹æ ca³y ten interes.— Wszystko zale¿y od naszej wyroczni — powiedzia³ Giordino i zwróci³ siê doFarquara: — Co ty na to, wielki proroku meteorologicznej m¹droœci?— Ode mnie mo¿ecie dostaæ prognozê najwy¿ej na dwanaœcie godzin — mrukn¹³Farquar, nie podnosz¹c wzroku.— Tu jest pó³nocny Atlantyk, a to najbardziejnieobliczalny ocean.Co chwila siê zmienia.Gdyby ten wasz cenny „Titanic"zaton¹³ na Oceanie Indyjskim, tobym wam da³ dziesiêciodniow¹ prognozê zosiemdziesiêcio-procentow¹ dok³adnoœci¹.— Gadanie — odpar³ Giordino.— Za³o¿ê siê, ¿e kiedy kochasz siê z kobiet¹, tozanim siê do niej dobierzesz, nie mówisz jej, ¿e bêdzie mia³a tylkoczterdzieœci piêæ procent przyjemnoœci.— Czterdzieœci piêæ procent to lepsze ni¿ nic — obojêtnie stwierdzi³ Farquar.Pitt zauwa¿y³, ¿e operator sonaru podniós³ rêkê, wiêc podszed³ do niego.— Co jest?— Jakiœ dziwny dŸwiêk na wzmacniaczu — odpar³ operator.Mia³ blad¹ twarz iposturê goryla.— Od oko³o dwóch miesiêcy czasami go s³yszê.To bardzo dziwnydŸwiêk, jakby ktoœ coœ nadawa³.— Rozszyfrowa³eœ to?— Nie, szefie.Da³em pos³uchaæ Curleyowi, ale on mówi, ¿e to jakiœ be³kot.— Prawdopodobnie na wraku coœ siê obluzowa³o i pr¹d wody tym klekoce.— Albo duchy — rzek³ operator sonaru.— Nie wierzysz w nie, ale siê ich boisz, co?— Razem z „Titanikiem" zatonê³o pó³tora tysi¹ca ludzi — odpar³ operator.—Niewykluczone, ¿e duch przynajmniej jednego z nich wróci³ na statek, ¿ebystraszyæ.— Mnie interesuje tylko jeden rodzaj spirytualizmu — rzuci³ Giordino od sto³u zmapami.— Zagl¹danie do butelki.— Zgas³ obraz z kamery w kabinie „Safony II" — odezwa³ siê jasny blondynsiedz¹cy przy monitorach.Pitt natychmiast znalaz³ siê ko³o niego i spojrza³ na ciemny ekran.— Mo¿e u nas coœ nawali³o?— Nie, szefie.Wszystkie obwody tutaj i w przekaŸniku boi dzia³aj¹.Coœ musia³onawaliæ na „Safonie II".Wygl¹da to, jakby na obiektywie kamery ktoœ powiesi³szmatê.Pitt wzi¹³ do rêki grafik z rozk³adem pracy za³Ã³g.— Na tej zmianie „Safona II" jest pod komend¹ Omara Woodsona.Curley nacisn¹³ guzik i w³¹czy³ nadajnik.— „Safona II", halo, „Safona II", zg³oœ siê.— Pochyli³ siê do przodu, rêkamiprzyciskaj¹c s³uchawki do uszu.— S³abo s³ychaæ, szefie.Mnóstwo zak³Ã³ceñ.S³owa s¹ bardzo porwane.Niczego nie mogê zrozumieæ.— W³¹cz g³oœnik — rozkaza³ Pitt.W centrali operacyjnej zaskrzecza³ jakiœ g³os, przyt³umiony trzaskami.— Coœ blokuje przekaz — rzek³ Curley.— PrzekaŸnik na boi powinien odbieraæsygna³ czysto i wyraŸnie.— Nastaw g³oœnoœæ do oporu.Mo¿e uda nam siê coœ zrozumieæ z odpowiedziWoodsona.— „Safona II", prosimy o powtórzenie.Nie mo¿emy ciê zrozumieæ.Odbiór.W chwili gdy Curley przekrêci³ potencjometr, wszyscy a¿ podskoczyli, og³uszeniwybuchem trzasków dobywaj¹cych siê z g³oœnika.—.ro¿ec.Mamy.po.biór.Pitt chwyci³ mikrofon.— Omar, tu Pitt.Wysiad³a wam kamera telewizyjna.Mo¿esz to naprawiæ? Czekamyna odpowiedŸ.Odbiór.Wszyscy wpatrywali siê w g³oœnik, jakby by³ ¿yw¹ istot¹.Minê³o piêæ niekoñcz¹cych siê minut, pe³nych niecierpliwego oczekiwania na meldunek Woodsona.I wtedy w g³oœniku znów odezwa³ siê grzmot przerywanych s³Ã³w:— Hen.Munk.simy poz.na.wy.Zaintrygowanie wykrzywi³o twarzGiordina.— Chodzi o Munka.Reszta jest za bardzo zniekszta³cona, ¿eby cokolwiekzrozumieæ.— Jest obraz.— Okaza³o siê, ¿e nie wszyscy patrzyli na g³oœnik.M³ody cz³owiekprzy monitorach ani na chwilê nie oderwa³ wzroku od ekranu „Safony II".—Wygl¹da na to, ¿e za³oga zebra³a siê wokó³ kogoœ, kto le¿y na pod³odze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]