[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiedziała jeszcze, że życie kobiety wtedy dopiero bywa wypełnione, gdy serce jej znajdzie ukochanego mężczyznę.Henryk Malten słuchał córki, gładząc pieszczotliwie jej włosy.Cieszył się, że Ewa na razie będzie należała tylko do niego, że jej uwaga nie zwróci się ku żadnemu mężczyźnie.Z tego, co Ewa opowiedziała mu o swej skłonności, wywnioskował, że jej miłość dla Lucjana Oldena szybko minie.Była przecież młodziutka, a czas robi swoje.Czuł jednakowoż, że to uczucie ustrzeże ją na razie od nowej miłości.Był rad, że w ten sposób długo jeszcze zatrzyma córkę przy sobie.Bowiem nawet jego bezinteresowne ojcowskie uczucie nie było pozbawione pewnej dozy egoizmu.Przez chwilę jeszcze rozmawiali o planach podróży, potem ojciec poprosił córkę, aby przebrała się do kolacji.Miała włożyć niebieską wieczorową suknię.Malten pragnął zejść z Ewą do sali jadalnej, aby, jak mówił, wszyscy ją podziwiali i zazdrościli mu pięknej córeczki.W jego stosunku do niej było tyle wrodzonej rycerskości, że Ewa została zupełnie oczarowana.Ewa przebrała się szybko.Dołożyła wszelkich starań, aby ładnie wyglądać, czuła bowiem, że sprawia tym przyjemność swemu ojcu.W pół godziny później zeszła z nim razem do sali jadalnej.Zarzucił jej troskliwie futro na ramiona, aby nie zmarzła, gdyż wieczorowa suknia była lekko wydekoltowana, odsłaniając szyję i prześlicznie smukłe ramiona dziewczyny.Ewa w ostatnich czasach przytyła nieco dzięki obfitym i smacznym posiłkom, które jadała w kawiarni pana Schreya.Toteż jej smukłe kształty nie były pozbawione pięknego zaokrąglenia, które dodaje postaciom dziewczęcym tak wiele kobiecości.Delikatny owal jej twarzy zaokrąglił się również, toteż wyglądała uroczo, gdy wraz z ojcem schodziła do jadalni.Obok dumnej, wspaniałej postaci ojca stanowiła przedziwnie jasne, wdzięczne zjawisko.Stwierdził to również Lucjan Olden, który siedział w sali jadalnej, gdzie przed wyjazdem jadł kolację.Doznał bolesnego skurczu serca, gdy ujrzał Ewę wchodzącą do jadalni, wspartą na ramieniu tego Henryka Joachima.Wydawała się spokojna, zadowolona, szczęśliwa, oczy jej jaśniały promiennym blaskiem.Lucjan nie chciał, żeby go zauważyła, czuł, że nie będzie mógł pokazać jej spokojnej twarzy.Na szczęście stały na jego stoliku kwiaty, za którymi mógł się ukryć.Ewa wraz z ojcem usiedli naprzeciwko niego, lecz stolik ich znajdował się dość daleko.Lucjan przez cały czas nie spuszczał z niej oczu; zasłonięty kwiatami mógł ją dokładnie obserwować i czynił to z uczuciem bolesnej zazdrości; nienawidził swego szczęśliwego rywala, za którego uważał Henryka Maltena.Zaciskał zęby, patrząc z jaką galanterią odnosi się Henryk Joachim do Ewy i jak ona spogląda na niego pełna wdzięczności i uwielbienia.A jak spokojnie i pewnie umiała się zachować w tym zupełnie dla niej nowym otoczeniu! Pomimo swego nieśmiałego wdzięku sprawiała wrażenie Wykwintnej, światowej kobiety.Lucjan nie wiedział, co je.Szybko spożył posiłek, nie odrywając przy tym wzroku od Ewy, która nie domyślała się wcale jego obecności na sali.Potem nastąpiła chwila, że trzeba było jechać na dworzec.Rzucił ostatnie skryte spojrzenie na Ewę, jakby chciał ją pożegnać na wieki.Potem wstał i dumnym krokiem przeszedł wyprostowany przez salę, nie patrząc umyślnie w jej stronę.Ewa za to nagle drgnęła i zbladła jak opłatek.Poznała tę dumną, wysmukłą, męską postać, poznała Lucjana Oldena, który przez salę zmierzał ku wyjściu.Doznała uczucia, jakby jej rozdarto serce.Zdawało się jej, że powinna zerwać się z miejsca, pobiec za nim, zatrzymać go; siedziała jednak, jak sparaliżowana i tylko wzrokiem śledziła Lucjana.Ręce jej wykonały bezwiednie krótki, bezradny ruch.Pragnęła go zatrzymać, lecz zabrakło jej odwagi.Teraz ojciec zwrócił na nią uwagę: dojrzał jej nagłą bladość i bezsilny ruch rąk.Powiódł wzrokiem w kierunku jej spojrzenia, które biegło za wysokim mężczyzną, wychodzącym z restauracji.Zatroskany ujął jej rękę.Ewa przyszła do siebie.W tej samej chwili Lucjan Olden znikł za drzwiami.- Co ci jest Ewo? - zagadnął ojciec.Opanowała się z wysiłkiem i popatrzyła na ojca.Wyczytał serdeczny ból, odbijający się w jej wzroku.- Ach, ojcze.- szepnęła tylko, patrząc na niego przygasłymi oczyma.- Powiedz mi dziecinko, kim był ten młodzieniec, na którego spoglądałaś? Czy to był inżynier Olden?Pochyliła główkę.- Tak ojcze, to był on!Wtedy Henryk Malten zrozumiał, że córka kocha tego człowieka głębokim, prawdziwym uczuciem, że nie była to tylko przelotna, przemijająca skłonność.Chciał iść za pierwszym impulsem, wstał, aby podążyć za Lucjanem Oldenem.Nie wiedział na razie w jakim celu, lecz chciał go dogonić.Ewa jednak zatrzymała go.- Nie, tatusiu, nie chodź za nim.Spojrzał na nią z niepokojem.- Ja.ja chciałem mu tylko podziękować, Ewo.Potrząsnęła gwałtownie głową.- Nie, proszę cię, nie czyń tego.Chwała Bogu, nie widział mnie.Ja.ja mam przeczucie, a nawet pewność, że przyjechał tutaj na ślub.Nie chcę, nie mogę usłyszeć z jego ust, że się żeni.Nie spotkam go już nigdy w życiu i tak będzie najlepiej.Proszę cię, ojcze, zostań ze mną.Ojciec usiadł, patrząc, pełen troski, na Ewę.- Ależ ty cierpisz moje biedne dziecko.Pobladłaś.- Ach, tatusiu, to tylko dlatego, że go tak nagle i niespodziewanie ujrzałam przed sobą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]