[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie wymądrzaj się.Może jesteś dobry z matmy czy fizyki, ale o prawdach objawionych nie masz zielonego pojęcia!- Kaśka nie zamierzała ustępować.- Tak? A o jakich konkretnie?- Pofatyguj się do kościoła, heretyku, usłyszysz.- Spiżowy koń by się uśmiał, słuchając ciebie.- Jarek był bezlitosny.- Oczywiście koń odlany ze spiżu z tych przetopionych dzwonów, które akurat nie dzwonią - wsparł Jarka Paweł, specjalizujący się w abstrakcyjnych żartach.Kaśka nie mogła się zdecydować, czy sytuacja, w której się znalazła, obraża ją, czy nie.Przez chwilę nerwowo mrugała oczami, wreszcie złożyła usta w obrażony ryjek i odwróciła się ostentacyjnie tyłem do Jarka.Ten ruch przywołał wspomnienie jej wyniosłych min demonstrowanych wobecKamili.Pomyślałam, że albo pamięć Kaśki działa wybiórczo, albo uważa nas za sklerotyków.Tak czy siak, jej ataki na Natalkę były szczytem obłudy, chociaż Natalka też nie była wobec Kamili w porządku.Tymczasem Kaśka zastygła w swojej obrazie i jeżeli czekała na jakieś przeprosiny, to się nie doczekała.- Czepiasz się mnie.Idę.- Wreszcie zerwała się z krzesła.- Idź, tylko nie zapomnij zapłacić za siebie rachunku - przypomniała jej Dorota.- Jasne, że zapłacę.- Zostawiła na stoliku należność i pośpiesznie wyszła.Atmosfera złagodniała.Jeszcze tego samego wieczoru telewizja regionalna w wiadomościach, między informacjami o problemach z przebudową skrzyżowania ulicy Dąbrowskiego z Zamkową i spadku cen żywca, zamieściła krótką wzmiankę o śmierci Kamili.Najpierw pokazano wieżowiec, w którym mieszkała, potem zbliżenie okna, z którego wyskoczyła i kilkoro sąsiadów, którzy z telegraficzną zwięzłością zapewnili, iż R.(pi, pi) to porządna rodzina; potem przebitka na naszą szkołę, kilkusekundowa wypowiedź dyrektora, że jest zaskoczony i wstrząśnięty, gdyż Kamila R.(pi, pi) była dobrą uczennicą i nie sprawiała żadnych problemów wychowawczych, - znów szybka przebitka na Natalkę i Roberta - również zaskoczonych i również wstrząśniętych.Na koniec głos zza obrazu poinformował, że policja prowadzi w tej sprawie dochodzenie.Tyle.Krótsza wzmianka pojawiła się również w dzienniku głównym z dodatkową informacją, że według statystyk w Polsce rocznie odbiera sobie życie blisko sześciuset pięćdziesięcioro uczniów do lat osiemnastu.Nigdy dotąd telegraficzna oszczędność słów przy opisie nawet największych tragedii nie wydawała mi się tak niestosowna, jak wprzypadku Kamili.Powiedziałam głośno, co na ten temat myślę.- Dziecinko, to tylko słowa, słowa, słowa - skwitowała filozoficznie ciocia Wandzia, nie podejrzewając nawet, że ham-letyzuje.* * *Następnego dnia na długiej przerwie Lilia poinformowała klasę, że pogrzeb Kamili odbędzie się za dwa dni o godzinie trzynastej.Decyzją dyrektora w pogrzebie mogła uczestniczyć cała nasza klasa i delegacje z pozostałych klas.Dyrekcja i Komitet Rodzicielski zafundowli dwa wieńce.- My też powinniśmy kupić składkowy wieniec.Kto jest „za”? - Natychmiast inicjatywę przejęła Sabina.Wszyscy podnieśli ręce.- Proponuję białe róże.Czy są inne propozycje? - Nie było.- Zbieram po osiem złotych, jak będzie za mało, dozbieram; jak za dużo, zwrócę resztę.Pieniądze można wpłacać od zaraz.Przypominam, składka nie jest obowiązkowa.Ostatnie słowa Sabina wyraźnie skierowała do Kaśki, ta jednak tylko wzruszyła ramionami.Tego dnia zaledwie kilka osób dysponowało kasą, więc koło naszej ławki nie było zagęszczenia, pomimo to Sabina zrezygnowała z międzylekcyj-nych spotkań z Artkiem i trzymała dyżur.Miałam wrażenie, że szuka pretekstu, żeby się do mnie odezwać, ale jak na złość Jarek nie odstępował mnie na krok ani w czasie przerw, ani po lekcjach.Tymczasem klasowe plotki na temat Kamili osiągnęły apogeum.Prawie każdy powtarzał zasłyszane na mieście nowiny, najróżniejsze przypuszczenia prawem kaduka wciskały się w miejsce prawdy.Wczorajsze słowa Sabiny wypowiedziane w„Czarnym Kocie” na temat możliwości, które mogły być powodem samobójstwa koleżanki, stawały się ciałem.Przypuszczenie rozbite na pojedyncze elementy przypisane zostało konkretnym, ponoć doskonale zorientowanym informatorom - jakiemuś znajomemu znajomych, pracownikowi prokuratury, jakiemuś policjantowi, wujkowi kolegi z podwórka, jakiemuś kuzynowi, chciał traf lekarzowi przeprowadzającemu sekcję zwłok i tak dalej, i tak dalej w rozmaitych konfiguracjach i wariantach.Domniemania krążyły po szkole, obrastając coraz to nowymi szczegółami.Ciąża, brutalny gwałt, patologia rodzinna i jakaś tajemnicza, nieuleczalna choroba walczyły zażarcie o palmę pierwszeństwa.Kilka osób łączyło te powody w pęczki, uważając, że jeden powód to za mało do tak desperackiego kroku.Następnego dnia w czasie przerw Sabina nadal zbierała składkę na wieniec.Teraz przy naszej ławce panował spory tłok, temat rozmów był oczywisty, więc miałam możliwość wysłuchać wszystkich opinii z wyjątkiem opinii ciągle nieobecnej Gośki oraz Kaśki Słowik, która znikała tuż po dzwonku na przerwę i pojawiała się równo z dzwonkiem na lekcję.Tak dobrnęła do ostatniej w tym dniu matematyki, po której znikła na dobre.Wpłaciłam Sabinie pieniądze jako ostatnia.- Pójdziesz ze mną wybrać i zamówić wieniec? - spytała niespodziewanie, jakby między nami nigdy nie było żadnych nieporozumień.- Jasne - odpowiedziałam w tym samym duchu.Byłam zadowolona z takiego obrotu sprawy Jarkowi powiedziałam, że dzisiaj dla niego nie mam i nie będę miała czasu, zabezpieczając się na wypadek, gdyby Sabinie przyszła ochota na dłuższą pogawędkę.Niepotrzebnie, gdyż dołączył do nas Artek, który tego dnia skończył lekcje wcześniej i czekał na Sabinę na skwerku obok kwiaciarni.Zjiów TatiycjaWieczorem, kiedy usiadłam, żeby niczym puzzle poskładać zasłyszane informacje, wydarzyło się coś, co sprawiło, że wydarzenia minionego dnia zbladły, a wszelkie rewelacje stały się zaledwie nic niewartymi plotkami z magla.Zadzwonił dzwonek.Kiedy otworzyłam drzwi, pomyślałam, że uległam halucynacjom.W progu stała Patrycja Kwiatowska.Ledwie ją rozpoznałam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]