[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie…– Gdzie jest Mortmain?– On – wysapała.– On – twarz Jessamine była prawie fioletowa, jej oczy zrobił się dziwnie wyłupiaste.Trzymała kurczowo Miecz, a krew podeszła do jej palców.Tessa spojrzała przerażona na Charlotte.– Idris – wysapała w końcu Jessamine opadając na poduszkę.Twarz Charlotte zrobiła się zimna.– Idris? – powtórzyła.– Mortmain jest w Idrisie, naszej ojczyźnie? Oczy Jessamine przewróciły się.– Nie.Nie jest tam.– Jessamine! – Charlotte wyglądała tak, jakby chciała potrząsnąć nią, a jej zęby zagrzechotały.– Jak on może być w Idrisie i nie być? Ratuj się, głupia dziewczyno.Powiedź nam gdzie jest!– Przestań! – Jessamine zapłakała – przestań, to boli…Charlotte spojrzała na nią długim, twardym spojrzeniem.Odwróciła się i poszła do drzwi, a gdy wróciła, była z Bratem Enochem.Skrzyżowała ramiona ponad klatką piersiową i wskazała brodą Jessamine.– Coś jest nie tak, Bracie.Spytałam się, gdzie jest Mortmain, powiedziała, że w Idrisie.Kiedy spytałam jeszcze raz, zaprzeczyła – jej głos był twardy.– Jessamine! Mortmain ma oddział w Idrisie?Jessamine wydała dławiący dźwięk.Jej oddech był dyszący.– Nie, nie wiem… Przysięgam… Charlotte, proszę…Charlotte.Brat Enoch powiedział stanowczo, a jego słowa rozbrzmiewały echem w umyśle Tessy.Dość.Coś blokuje umysł dziewczyny, coś umieszczone tam przez Mortmaina.On naśmiewa się z nas, z pomysłu tego, że jest w Idrisie, ona sama wie, że go tam nie ma.Ta blokada jest silna.Kontynuując przesłuchanie w taki sposób spowoduje, że jej serce może tego nie wytrzymać.Charlotte ugięła się.– Więc co…Pozwól mi zabrać ja do Cichego Miasta.Mamy swoje sposoby na łamanie barier w umyśle, tajemnice, z których ona sama nie może sobie zdawać sprawy.Brat Enoch odebrał Miecz z dłoni Jessamine.Wydawała się tego nie zauważyć.Jej oczy były utkwione w Charlotte, szerokie i przestraszone.– Do Miasta Kości? – szepnęła.– Nie! Nie pójdę tam! Nie mogę znieść tamtego miejsca!– Więc powiedź nam gdzie jest Mortmain – powiedziała lodowato Charlotte.Jessamine zaczęła jedynie szlochać.Charlotte zignorowała ją.Brat Enoch podniósł dziewczynę do pozycji stojącej, Jessamine zaczęła się wyrywać, ale Cichy Brat trzymał ją w ramionach wchwycie żelaznym, a jego druga ręka ściskała rękojeść Śmiertelnego Miecza.– Charlotte! – Jessamine krzyknęła żałośnie.– Charlotte, proszę, nie Ciche Miasto! Zamknij mnie na klucz w krypcie, oddaj mnie Radzie, ale nie wysyłaj mnie tam samej! Umrę ze strachu!.– Powinnaś pomyśleć o tym wcześniej, zanim nas zdradziłaś – powiedziała Charlotte.– Bracie Enochu, weź ją, proszę.Jessamine wciąż wrzeszczała, kiedy Milczący Brat podniósł ją i przerzucił przez ramię.Tessa wpatrywała się z wybałuszonymi oczami, jak przeszedł z nią przez pokój.Jej krzyki i gwałtowne wdechy rozbrzmiewały echem z korytarza, aż drzwi nie zostały zamknięte.– Jessamine… – zaczęła Tessa.– Wszystko będzie z nią w porządku.Prawdopodobnie nałożył Znak Runiczny spokoju na niej.To wszystko.Nie ma się czym martwić – powiedziała Charlotte i usiadła na krawędzi łóżka.Spuściła wzrok na ręce, jakby nie należały do niej.– Henry…– Zbudzić go, pani Branwell? – spytała łagodnie Sophie.– Jest w krypcie, pracuje… Nie możesz go tutaj przyprowadzić – głos Charlotte był odległy.– Jessamine była z nami odkąd była małą dziewczynką.To byłoby zbyt wiele dla niego, zbyt wiele.On nie ma w sobie niczego, co byłoby okrutne.– Charlotte – Tessa potknęła jej ramienia delikatnie.– Charlotte, nie jesteś okrutna.– Robię to, co muszę.Nie ma się czym martwić – Charlotte powiedziała jeszcze raz i rozpłakała się.Rozdział czternasty: Ciche MiastoZałkała głośno: Płonie mi dusza.Żaden szept ulgi nie nadchodzi.Czy jest coś, co zbawi mój grzech, I uratuje mnie przed śmiercią?– Alfred Tennyson, The Palace of Art– Jessamine – powtórzył Henry po raz piąty lub szósty.– Nie mogę w to uwierzyć.Nasza Jessamine?Za każdym razem, gdy to mówił, Tessa zauważyła, że usta Charlotte zaciskają się coraz mocniej.– Tak – odparła.– Jessamine.Szpiegowała nas i wszystko opowiadała Nate'owi, który przekazywał te informacje Mortmainowi.Muszę to powtarzać?Henry zamrugał.– Przepraszam, kochanie.Słuchałem.Tylko… – westchnął.– Wiedziałem, że jest tutaj nieszczęśliwa.Ale nie podejrzewałem, że nas nienawidziła.– Nie sądzę, żeby nienawidziła – to był Jem, który stał niedaleko kominka w salonie, jedną ręką opierając się o półkę nad kominkiem.Nie zebrali się jak zwykle na śniadanie.Oficjalny tego powód nie został podany, lecz Tessa podejrzewała, że pomysł Jedzenia bez Jessamine jak gdyby nigdy nic, wydawał się Charlotte zbyt przerażający.Charlotte płakała krótko tej nocy, zanim powrócił jej spokój.Odtrącała każdą próbę pomocy Tessy i Sophie, które chciały przynieść jej koc lub herbatę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]