[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy przechodził koło pracowni, w której mężczyzna malował nagiego mężczyznę, uderzyła go nagła myśl.Czy Maggie też malowała nagich mężczyzn? Czy jego nagie ciało nie było pierwszym męskim ciałem, jakie widziała?Myśl o tym, że Maggie mogła patrzeć na jakiegoś innego nagiego mężczyznę, nie była dla niego mila, przyspieszył więc kroku.Zajrzał do pracowni na trzecim piętrze i zwrócił się do młodego chłopaka, zajętego myciem pędzli.- Czy nie wie pan, gdzie mogę znaleźć pannę Herbert?Malarz odwrócił głowę i wyjął z ust fajkę z opiumowanym tytoniem.Chodzi panu o Maggie?- Nnno tak - powiedział Jeremy.- Ten chłopak mówił do niej po imieniu? Jeremy zaraz położy temu kres, kiedy tylko Maggie zostanie księżną Rawlings.- Która jest jej pracownia?- Szóste piętro, drzwi po lewej stronie.Ale ona nie będzie ci pozować, bracie.Ona i ta francuska diablicą nie odsłonią się ani na milimetr.Wierz mi, już ją pytałem.- Włożył z powrotem fajkę do ust.- My wszyscy ją prosiliśmy.- Rozumiem - powiedział Jeremy.- Dziękuję.- Ale jeśli chcesz się napić wina, to ona go nie skąpi - dodał malarz.- Te damy, które zajmują się malowaniem portretów, nie chcą się rozbierać, ale nie oszczędzają na winie.- Popatrzył w zadumie na rozpięte na sztalugach płótno.- Stać je na to.Wszyscy chcą mieć swoje portrety.A nikt nie chce obrazu, przedstawiającego bramę więzienia w Newgate.- Tak.- Jeremy szybko odwrócił oczy od ponurego obrazu.Dziękuję.Do widzenia.- I prędko opuścił pracownię, zanim młody malarz zdążył pokazać mu inne swoje arcydzieła.Wchodząc po chybotliwych schodach, Jeremy usłyszał jej głos.Nie rozróżniał słów, nie wiedział też, z kim rozmawiała.Ale to nie miało znaczenia.Był szczęśliwy, że odnalazł swoją Maggie.Przekroczył otwarte drzwi jej pracowni.26Maggie nie wierzyła własnym oczom.Wychodziła z domu na Park Lane z przeświadczeniem, że jeśli jeszcze kiedykolwiek w swoim życiu natknie się na Jeremy’ego Rawlingsa, na pewno nie będzie ucieszona z tego spotkania.Doznała szoku, kiedy zobaczyła, jak wchodzi, uśmiechnięty, do jej pracowni.Szok ten nie był spowodowany jego niekorzystnym wyglądem, wręcz przeciwnie, Jeremy bardzo dobrze się prezentował.Tym razem paradny mundur zastąpił wieczorowym ubraniem.Pod lamowaną futrem bobra czarną peleryną miał czarny surdut i sztuczkowe spodnie, śnieżnobiałą koszulę z równie białym krawatem, perfekcyjnie wyczyszczone buty i białe rękawiczki.Ponieważ trzymał cylinder w ręce, Maggie mogła zauważyć, że czyniono jakieś bezskuteczne starania, aby uporządkować mu fryzurę, która nie chciała się temu poddać.W oczach Maggie był niezwykle przystojny.Rzut oka na Berangere, która wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami, utwierdził Maggie w przekonaniu, że przyjaciółka myśli to samo.- Ach, tu jesteś - powiedział nonszalancko Jeremy, jakby przypadkiem spotkali się na ulicy.- Czy mogę wejść’?- Wi.witam - wyjąkała Maggie, przenosząc na niego wzrok.Co się z nią znowu działo? Przecież powinna być na niego wściekła! Pozbawił ją dziewictwa - no, niech będzie, że sama mu je oddała, nie będziemy się teraz o to sprzeczać - a ona już zrywa się z kanapy, szybko wygładza spódnicę i zabiera się do zdejmowania poplamionego farbami fartucha.On cię oszukał, myślała Maggie.Ten mężczyzna celowo cię oszukał.Nie powinnaś być dla niego miła.- Czy.ee.- jąkała się Maggie, chociaż próbowała odezwać się swobodnym tonem - napiłbyś się czegoś? Wina?- Chętnie - powiedział Jeremy.Nie patrzył na Maggie.Rozglądał się ciekawie po wysokiej pracowni, patrzył na stojące pod ścianą niedokończone obrazy, na drewniane stojaki z gotowymi pracami Maggie, na piecyk, w którym buzował ogień, a przede wszystkim obserwował siedzącą na kanapie blondynkę.- Halo - powiedział do Berangere.- Halo.- Berangere uśmiechnęła się uwodzicielsko.- Pan jest na pewno Jerry.- Berangere położyła szczególny nacisk na r, nie zważając na ostrzegawcze spojrzenie Maggie.- Ona - powiedziała Maggie ostrzejszym tonem, niż zamierzała - nazywa się Berangere Jacquard i właśnie miała wychodzić.- Kiedy Maggie zorientowała się, że zarówno Jeremy, jak i Berangere patrzą na nią ze zdziwieniem, wiedziała, że musi ich sobie przedstawić.- Wasza książęca mość, chciałam przedstawić księciu pannę Jacquard.Panno Jacquard, jego książęca mość, Jeremy, książę Rawlings.- Je suis enchantee.- Berangere podała Jeremy’emu swoją szczupłą dłoń.- Cała przyjemność po mojej stronie.Jeremy podniósł dłoń Berangere do ust.Jak zauważyła Maggie.Jeremy, jak przystało dżentelmenowi, nie przycisnął ust do jej dłoni, tylko upozorował pocałunek tuż nad nią.Ale jeszcze nie puścił ręki Berangere.- Czy pani pozuje do portretów panny Herbert, panno Jacquard?- Moi? - o mało się nie zakrztusiła.- Non, non.- Berangere chodziła razem ze mną do tej samej Szkoły Sztuk Pięknych w Paryżu - szybko przerwała jej Maggie.- Przyjechała do Londynu, aby zacząć malować portrety.Jej pracownia jest naprzeciwko.Właśnie miała wrócić do pracy, prawda, Berangere?Ale Berangere nie odrywała wzroku od twarzy Jeremy’ego, a on nie wypuszczał jej ręki.- Il esl superbe, princesse - zwróciła się do Maggie.- lin duc diaboliąue.Vous etes un vrai imbecile.Maggie zamknęła oczy, dziękując Bogu, że Jeremy nie zna francuskiego.- Pytałem, czy pani pozuje, mademoiselle Jacquard, ponieważ nie ma pani śladów farby na palcach.- Jeremy podniósł jej dłoń do góry.- Palce Maggie są zawsze umazane.- Aha - przytaknęła Berangere.- Ale ja, w przeciwieństwie do Marguerethe, zakładam rękawiczki, kiedy maluję.Terpentyna i olej lniany niszczą skórę, a ja chcę mieć delikatne dłonie.O czym oni rozmawiają? Maggie zerwała z siebie fartuch.Wymieniają uwagi na temat skóry, a jej serce pęka z bólu.Musi z tym zrobić porządek.- Co księcia sprowadza do Chelsea? - spytała, zwijając fartuch i rzucając go w róg pracowni, po czym podeszła do stołu i nalała Jeremy’emu kieliszek wina.- Chciałem się dowiedzieć, jakie masz plany na wieczór.Jeremy wziął od niej kieliszek.- Mam bilety na balet, myślałem, że moglibyśmy pójść na kolację.- Balet? - zainteresowała się siedząca na kanapie Berangere.Jeremy spojrzał na nią przez ramię.Widać było, że nie bardzo wie, co myśleć o mademoiselle Jacquard i jej przyjaźni z Maggie.- Tak - powiedział, zwracając się ponownie do Maggie.- Balet i kolacja, przedtem albo potem.Za plecami Jeremy’ego Berangere przechyliła się w bok i wyszeptała w kierunku Maggie: Je ladore.Maggie, która miała świadomość, że w porównaniu z Berangere nie prezentuje się dobrze ze swoimi pomazanymi farbą palcami nie wiedziała nawet, że ma smugę na czole - w domowej wełnianej sukience, postanowiła porzucić rolę uprzejmej gospodyni.- Nie sądzę - powiedziała chłodnym tonem - aby wasza książęca mość powinien towarzyszyć w teatrze innej kobiecie niż narzeczona.- Och, nie musisz się tym martwić.Ta drobna sprawa jest już załatwiona - nonszalancko odparł Jeremy.- Drobna sprawa! - Maggie nie wierzyła własnym uszom.Siedząca na kanapie Berangere wodziła po nich wzrokiem, jakby była w teatrze.- Jeremy, ta drobna sprawa to przyszła księżna Rawlings!- Nie - powiedział Jeremy.- To nie ona.- Och, to nie ona? - Maggie była bliska wybuchu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]