[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wytężywszy siły, Edward odciągnął w tył jedną rękę grubasa i wykonał rzadkiej piękności chwyt zapaśniczy.Grubas puścił Ałłę Siergiejewnę, wzleciał w powietrze i rąbnął nosem o podłogę.– Hurraa! – wrzasnęło dwadzieścia sześć gardeł z szóstej B.– Wiwat Edward Piotrowicz! Czysta robota!Wtem rozległ się głośny stuk: dwie Ałły Siergiejewny zderzyły się przed tablicą, obie wypuściły z rąk dzienniki, okulary spadły im z nosów.– Nie, tego nie zniosę! – jęknęła prawdziwa Ałła i padła bez czucia na podłogę.Fałszywa nauczycielka dała przez nią susa i przeleciawszy ze cztery metry z głową wysuniętą naprzód, wbiła się w brzuch Edwarda Piotrowicza.Nauczyciel wuefu nie spodziewał się nowego ataku.Stracił równowagę i siadł na ziemi.Z niewiarygodną jak na kobietę siłą pseudo-Ałła chwyciła leżącego bez ruchu grubasa za nogi i wyciągnęła na korytarz.W mgnieniu oka zniknęli bez śladu.Słychać było tylko, jak stuka po schodach łysy łeb grubasa.Jedynie czarny kapelusz pirata oraz rękaw oderwany od jego płaszcza, leżące pośrodku klasy, przypominały o niedawnej potyczce.Ałła Siergiejewna spoczywała na podłodze, a Edward Piotrowicz siedział oparty o ścianę, zupełnie nie mogąc połapać się w tym, co zaszło.Klasa pierwsza oprzytomniała.Jedni rzucili się do Ałły, próbując ją ocucić, inni pomagali wstać Edwardowi Piotrowiczowi.Tylko Alicja nie brała w tym wszystkim udziału.Chwyciła kapelusz i rękaw płaszcza Wesołka Ypsilon, szybko podbiegła do okna i wyrzuciła dowody rzeczowe na ulicę.Minęło może pięć minut, zanim się wszystko uspokoiło.Ałłę odratowano wodą, Edward Piotrowicz wstał i kiwając głową niczym tresowany słoń, poszedł do sali gimnastycznej, zaś dzieci usadowiły się na miejscach.– Siadajcie, dzieci, siadajcie – powtarzała Ałła słabym głosem.– Cóż za niewiarygodna historia, nic z tego nie rozumiem.– Może lepiej będzie, jak pani trochę odpocznie? – spytał Boria Messerer.– My posiedzimy sobie cichutko.Z każdej sytuacji próbował wyciągnąć korzyści.A jego zdaniem, korzyść polegała na tym, by się mniej uczyć i rysować więcej ulubionych obrazków.– Nie – nieco pewniejszym głosem powiedziała Ałła Siergiejewna.– Nic szczególnego się nie zdarzyło.Zastanowimy się nad tym później.Teraz przystąpimy do lekcji.Alicja nie usiadła.Rozglądała się po klasie.Jaka szkoda, że schowała się pod ławkę! Trzeba było obserwować, którego to z chłopców rozpoznali piraci.I dlatego teraz przesuwała wzrokiem po wszystkich twarzach odliczając:Kola Sulima – jest.Fima Korolow – jest.Kola Sadowski – jest.Kola Naumow.Koli Naumowa nie ma w klasie.Oto jego teczka.otwarty zeszyt.a Koli nie ma.– Julka! – krzyknęła głośno.– Nie ma Naumowa!I skoczyła do okna.– O mój Boże! – zawołała Ałła Siergiejewna.– Sielezniewa! Co znowu!Alicja zdążyła jeszcze dojrzeć pędzącego po ścieżce w stronę bramy Kolę Naumowa i piratów, którzy w tym momencie wybiegli ze szkoły.Wesołek Ypsilon w płaszczu z jednym rękawem, za nim Krys.Na jej oczach Krys pozbywał się powłoki cielesnej Ałły i przeistaczał w Napoleona, jako że w mundurze łatwiej biec niż w spódnicy.– Julka! Oni go ścigają! – krzyknęła Alicja.– Pędzę!– Kto? Kto kogo ściga? – spytała nerwowo Ałła.– Nie wytrzymam tego!Alicja otworzyła szeroko okno – nikt nawet nie zdążył wydać okrzyku – jednym susem znalazła się na parapecie i skoczyła kierując się na potężny dąb rosnący na szkolnym podwórku.Jego gałęzie znajdowały się w odległości kilku metrów od okna.Alicja niczym małpka uchwyciła się w locie grubego konara, zahuśtała się na nim i opadła na niższą gałąź.Stamtąd zeskoczyła na ziemię i puściła się w pogoń za Kolą i piratami.Wszyscy zgromadzeni przy oknie widzieli ów śmiertelnie niebezpieczny wyczyn.Ałła Siergiejewna również, tyle że nie do końca – na swoje szczęście znów zemdlała.Taka historia zdarzyła się jej dotychczas tylko raz w życiu – kiedy mając dwanaście lat zobaczyła mysz.A tutaj – coś podobnego! – dwa razy w ciągu dziesięciu minut.Gdy Alicja wykonywała swoje ewolucje, dziewczynki raz po raz krzyczały z przerażenia, chłopcy dodawali jej animuszu, tylko jedna Miła Rutkiewicz zachowała absolutny spokój.A gdy Alicja zniknęła im z oczu i dziewczęta jeszcze raz rzuciły się do cucenia Ałły, Miła odezwała się głośno, by ją wszyscy słyszeli:– Nic dziwnego.Ona jest nienormalna.Rozmawiałam z opiekującym się nią lekarzem.Szukają jej wszędzie, żeby zabrać z powrotem do specjalnego szpitala.– Jak ci nie wstyd! – wrzasnęła na nią Julka.– Jest normalniejsza i zdrowsza od ciebie.Wiem lepiej.Ałła otworzyła oczy i powiedziała cicho:– Przepraszam was, ale chyba pójdę do ambulatorium.Nerwy mi się rozklekotały.Miła Rutkiewicz pierwsza podskoczyła do niej, pomogła jej wyjść na korytarz.Reszta otoczyła Julkę.– Gribkowa, natychmiast opowiadaj wszystko, co wiesz! – zażądała Katia Michajłowa.– Nic nie wiem – odparła Julka.Trzymała w rękach swoją teczkę i torbę Alicji.– Puść mnie, idę do domu.– Nigdzie cię nie puścimy! – rzekł twardo Fima Korolow.– Ja też wiem co nieco i jeśli sama nie opowiesz, ja to zrobię.– Opowiadaj, Julka – przyłączył się Kola Sulima – Przecież oni z pewnością potrzebują pomocy.ISZUTIN SIĘ NIE WTRĄCAAlicja wybiegłszy na ulicę, zobaczyła hen daleko przed sobą hipopotami kark Wesołka Ypsilon i kapelusz Napoleona.Rzuciła się w pogoń.Nie mogła pozwolić, by się zbytnio oddalili, gdyż wtedy straciłaby ich z oczu.Niestety, słabo znała ulice i zaułki, tamci orientowali się o niebo lepiej.Kola Naumow mieszkał tu od urodzenia, zaś piraci, którzy cały tydzień stracili na poszukiwania Alicji i Koli, zdążyli całkiem nieźle zorientować się w topografii tej okolicy.Pod pewnym względem prześcignęli nawet Kolę.Alicja spostrzegłszy, że skręcili w przecznicę, pokonała tę odległość dosłownie lotem strzały, omal nie zbijając z nóg przechodniów.Skręciwszy za róg, zdążyła zauważyć nowy manewr taktyczny piratów.Za Kolą biegł tylko Wesołek Ypsilon, natomiast Krys w powłoce Napoleona przeskoczył na drugą stronę zaułka i pomknął pod ścianami domów, by wyprzedzić Kolę i wziąć go w dwa ognie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]