[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.„Tak, dla siebie.To by było moje dziecko.Ktoś, kto by mnie kochał i komu mogłabym odpowiedzieć miłością”.Powód numer trzy.W głębi szuflady znalazła tubkę tuszu do rzęs.Był wyschnięty, ale odrobina domieszanej doń wody pozwoliła na pomalowanie końcówek rzęs.Po raz pierwszy założyła kolczyki z perełkami, podarowane przez jej matkę na ostatnie Boże Narodzenie.Włosy upięła w kok, ale była to luźniejsza wersja noszonej przez nią zwykle fryzury.Patrząc w lustro, była nawet dumna z rezultatów swoich wysiłków.Kiedy usłyszała dzwonek, podskoczyła, a jej dłonie natychmiast pokryły się potem.Powody, dla których nie mogli mieć dziecka, nie wytrzymywały krytyki jej własnych argumentów.Drobiazgowa analiza Spencera z pewnością zniszczy je całkowicie.- Do licha, co on mi zrobił - zamruczała, wyłączając światło w sypialni i kierując się w stronę drzwi wejściowych.Przez kilkanaście sekund po otwarciu drzwi jedyną, poruszającą się częścią jego ciała były oczy.Mierzyły ją wzrokiem od stóp do głów.- Wyglądasz pięknie, Allison.- Wszedł do środka, wziął jej rękę i podniósł do ust.Przycisnął wargi do wewnętrznej strony nadgarstka, gdzie wyczuwalny był przyśpieszony puls.Potem z miękką czułością pocałował ją w usta.- Ty też dobrze wyglądasz - powiedziała drżącym głosem.Miał na sobie granatowy dwurzędowy blezer, spodnie w kolorze ostryg i kremową koszulę.Był bez krawata.Rozpięty kołnierzyk koszuli ukazywał opaloną skórę, porośniętą wijącymi się, ciemnymi włosami.Z kieszeni na piersi wystawała jedwabna chusteczka w żywym, czerwonym kolorze.- Wyglądasz tak, jakbyś był gotowy do podniesienia kotwicy i odpłynięcia.Przesunął palcami w dół po jej policzkach i szyi,- Nie, jeszcze nie.- Jesteś gotowy do wyjścia?- Chciałbym zobaczyć twoje mieszkanie.- Nie ma tu nic ciekawego.- Zatoczyła ręką łuk, wskazując niewielki salon i oddzieloną barkiem kuchnię.- To wszystko.Kiedy spojrzał na nią ponownie, jego oczy były pozbawione wyrazu.- W takim razie chodźmy.Zakładasz coś na wierzch?- Nie.Wyszli.Spencer położył dłoń na jej szyi.Drgnęła nerwowo.Jego palce były twarde i zgrubiałe, lecz mimo to delikatne w dotyku.Otworzył przed nią drzwiczki samochodu.Wsiadł, ale nie przekręcał kluczyka w stacyjce.Po paru sekundach, sztywna niczym wyrzeźbiona w drewnie figurka Indianina, spojrzała na niego.- Co się stało? - spytała.- Właśnie to chciałbym wiedzieć.- Nie rozumiem, co masz na myśli.- Kiedy cię dotykam, podskakujesz, jakbyś się mnie bała.Chcę, żebyś natychmiast z tym skończyła.Nie mam zamiaru cię zgwałcić, Allison.Nigdy nie zdobywałem kobiety siłą; proszę, przestań zachowywać się tak, jakbyś miała zostać moją pierwszą ofiarą.Spłoszona odwróciła wzrok.- Nie wiedziałam, że to robię,- No cóż, robisz.Wierz mi, gdy będę gotów do kochania się z tobą, pierwsza się o tym dowiesz.- Znowu na niego spojrzała.- Gdybym chciał się z tobą kochać przed kolacją, bylibyśmy teraz w twojej sypialni.Nie miałabyś już na sobie sukienki, halki, biustonosza i fig, i leżałabyś pode mną.Całowałbym ciebie, pieścił twoje piersi i uda, pragnęłabyś mnie, a ja byłbym już gotowy.- Przez chwilę mierzył ją intensywnym, hipnotycznym spojrzeniem.- Chciałbym jednak, żebyś przedtem zrelaksowała się.Zrelaksować? Po tym, jak przed chwilą wyliczył wszystkie części jej garderoby, zupełnie jakby prześwietlił ją promieniami Roentgena? Kiedy bez ogródek wyliczył szczegóły wstępnej gry miłosnej? Mimo to kiwnęła głową, chcąc, żeby już pojechali.Podczas jazdy wciągnął ją w lekką rozmowę.Mówili o wszystkim i o niczym.Spytał, ‘czy rozmawiała tego dnia z Anną.- Tak, kiedy wróciłam do domu, zadzwoniłam do niej.Była już u siebie i przygotowywała uroczystą kolację dla Davisa.Najwyraźniej czuła się świetnie.- To, co zrobiła, było zupełnie szalone - roześmiał się Spencer.- Mam nadzieję, że Davis jest zadowolony.- Jestem pewna, że tak.- Uśmiechnęli się do siebie i Allison uświadomiła sobie, że jest zrelaksowana.Gdy wchodzili do restauracji, objął ją w talii i uśmiechnął się.W ciągu całej kolacji najwyraźniej robił wszystko, by poczuła się swobodnie.Parę razy wybuchnęła nawet spontanicznym śmiechem.Dopiero przy deserze poruszył temat, który świadomie pozostawiali w tle przez cały wieczór.Wypił mały łyk kawy i ostrożnie odstawił filiżankę na talerzyk.- Czy myślałaś o naszym planie?Zatopiła łyżeczkę w resztce kremu czekoladowego.Przedtem deser był chłodny i wspaniały; teraz wydał jej się nagle bez smaku.- Tak.- I?- Łączą się z tym przeróżne komplikacje, poza tymi zupełnie oczywistymi.- Chciałbym rozwiać pewne niejasności.- Odsunął na bok filiżankę, splótł dłonie i pochylił się w jej stronę.- Po pierwsze, nie chcę, byś martwiła się o stronę finansową.Będę dawać pieniądze na dziecko przed i po jego urodzeniu.- Nie prosiłabym o to.Zmiażdżył ją spojrzeniem.- Wiem, dumna, uparta, rudowłosa dziewczyno.Dlatego właśnie nalegam.A teraz bądź cicho i pozwól mi dokończyć.Po drugie, jak masz zamiar urodzić?Nie mogła uwierzyć w to, że naprawdę uczestniczy w tej rozmowie.- Poród naturalny, jeśli nie będzie komplikacji.- Dobrze.Chcę brać w tym udział.Jej oczy zrobiły się okrągłe.- Tak? - Nie myślała o dzieleniu z nim takiego doświadczenia.Wydawało się to niebezpiecznie intymne.Tylko dwoje kochających się ludzi mogło brać w czymś takim udział.- Tak.- Jego zęby błysnęły bielą w uśmiechu.- Nie sądziłaś, że będę zainteresowany narodzinami własnego dziecka?- Tak przypuszczam.- Zamilkła na chwilę, po czym odezwała się cicho: - Spencerze, czemu.- Powtórz to jeszcze raz.- Słucham?- Powtórz moje imię.Wypowiedziałaś je po raz pierwszy.- Mówiłam je wiele razy.- Nie, nie jako Allison.Wpatrywał się w jej wargi tak intensywnie, że musiała zwilżyć je językiem.Pod gorącym spojrzeniem jego oczu wydawały się płonąć.- Spencerze, ta historia jest według mnie bardzo dziwaczna.Czemu chcesz to zrobić?- Czy uwierzyłabyś mi, gdybym powiedział, że chcę w ten sposób podbić twoje serce?- Nie.- Tak myślałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]