[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chyba rzeczywiście tak jest.A może zwyczajnie jestem zmęczony.Odkąd umarł mój ojciec i przejąłem przedsiębiorstwo, wciąż mnie pchało, żeby mieć więcej, osiągnąć więcej, zrobić więcej.- Przedobrzyłeś.- Właśnie.Lilah znała historię jego sukcesu dzięki Elizabeth.Adam odziedziczył po ojcu sieć średnich moteli i sprzedał je zaraz, gdy tylko testament się uprawomocnił.Za uzyskane pieniądze wybudował pierwszorzędny hotel, który niemal natychmiast zaczął się cieszyć dużym powodzeniem.Dzisiaj miał ich już osiemnaście.Stały w różnych częściach świata, ale nie to było ważne; nazwa „Cavanaugh” nieodmiennie kojarzyła się z wyśmienitą jakością usług.Adam nie startował od niczego, odziedziczył po rodzicach spory majątek, to prawda, ale było też prawdą, że miliony zawdzięczał sobie.- Właściwie byłem znudzony życiem jeszcze przed wypadkiem - przyznał się Lilah.- To brzmi trochę kabotyńsko, nie sądzisz?- Troszeczkę - powiedziała uśmiechając się łagodnie.- W końcu zazdroszczono ci wszystkiego.- Tak, uświadamiałem to sobie.Byłem bardzo dumny z tego swojego znudzenia.Ale dlaczego je czułem.?- Osiągnąłeś wszelkie cele, jakie sobie postawiłeś, i zabrakło ci trudnych wyzwań do zrealizowania.Zacząłeś je więc sam wymyślać i stąd się wzięła na przykład wspinaczka.- Mam wrażenie, jakbym planował tę wspinaczkę z Pierre’em i Alexem w innym życiu - powiedział, wracając myślami w przeszłość.- Teraz trudno mi sobie wyobrazić, że mógłbym się zaangażować w podobną rzecz.Przyjaciele zaprosili mnie na jacht, mieliśmy wiosną spędzić cały miesiąc pływając po Morzu Śródziemnym.Nigdy dotąd nie pozwoliłem sobie na tak długi urlop, ale nawet niezależnie od tego ta podróż zupełnie mnie nie kusi.Czuję się taki daleki od tego wszystkiego.piękni ludzie, szybkie samochody, drogie jedzenie, ekskluzywne jachty, hotele, kobiety.- Odwrócił głowę i utkwił ciężkie spojrzenie w Lilah.- To - przełknęła z trudnością ślinę - po prostu przeszłość.Czujesz się wyobcowany i daleki, bo tak rzeczywiście jest.Ale z czasem wrócisz do poprzedniego punktu widzenia, to nieuniknione.Znowu będziesz na fali.- Nie jestem taki pewien.- Ale tak będzie - stwierdziła.- Ten pęd do osiągnięć zwyczajnie jest w twojej naturze.Dążenie do sukcesu masz zakodowane w genach, tak jak ciemny kolor oczu.Elizabeth twierdzi, że nigdy się nie poddasz.Mówiła mi, że po spotkaniach z tobą zawsze czuje chęć działania, bo twoja energia jest wprost niewyczerpana.I to wróci.- Nie.Nigdy już taki nie będę.Nie myślę o stronie fizycznej - powiedział, szybko, widząc, że Lilah zamierza zaprotestować.- Inaczej teraz patrzę na ludzkie życie i sens istnienia.- Tak, Adam, rzeczywiście nigdy już nie będziesz taki jak przedtem.A kiedyś, w przyszłości, możesz być nawet zadowolony, że to wszystko cię spotkało.- Podniosła się z leżanki, podeszła do wózka i wypchnęła go poza cementowe obramowanie basenu.- Mówiąc szczerze, Twardzielu, całe to filozofowanie strasznie mnie męczy - powiedziała lekkim tonem.- Może zarządzimy wreszcie pójście do łóżek, co?- Nie jestem zmęczony.- Nie spieraj.Adam, co ty wyrabiasz!Ze zręcznością, która ją zdumiała, sięgnął do tyłu, złapał ją mocno za rękę i przyciągnął do swoich kolan.Opadła na nie ciężko.Uwięził ją w ramionach, splatając mocno dłonie.- Co wyrabiam? - powtórzył wesoło.- Nie wiesz? Dobieram się do ciebie.Serce jej trzepotało, ale patrzyła na niego surowo.- Zaszkodzisz sobie.Zbyt impulsywne działanie może się bardzo boleśnie dla ciebie skończyć.- Nie działam pod wpływem impulsu.Chodziło mi to po głowie od wielu dni.- To znaczy co?Przybliżył wargi do jej ust i pocałował ją.Nie było wątpliwości: musiał się sporo nauczyć między Aurielle Davenport a tą Lucretią jak jej tam.Ssał jej wargi delikatnie i rytmicznie, aż się rozchyliły.Jego język pieścił ją z powolną, wspaniałą precyzją, żadnych gwałtownych ruchów.Lilah jęknęła w odpowiedzi na pełen pożądania pomruk, który wydobył mu się z gardła.Uświadomiło jej to, że robi coś, czego nie powinna.Odwróciła głowę i powiedziała:- Adam, nie.- Tak.- Poszukał ustami jej wygiętej szyi.- To nie należy do programu terapii.- To należy do mojego własnego programu - wyszeptał i niecierpliwie sięgnął do zapięcia jej kostiumu kąpielowego.Stanik opadł na kolana Lilah.Pochyliwszy głowę, przycisnął policzek do jej piersi i zaczął pieścić nosem i wargami dołek między nimi.Lilah wydała dźwięk, który mógł wyrażać zarówno przyjemność, jak skruchę czy poczucie winy, a najpewniej kombinację tych wszystkich uczuć.- Adam, proszę cię, przestań.Sam nie wiesz, co robisz.- Wiem, i to cholernie dobrze.Poczuła lekkie miłosne ukąszenie w nabrzmiałą miękką pierś, potem przyciskając wargi do jej ciała ucałował to samo miejsce.- Pożądasz mnie tylko dlatego, że akurat jestem pod ręką.- Po prostu cię pożądam.- Bo jesteś ode mnie zależny.- Bo jesteś sakramencko seksowna.- Już mnie raz całowałeś.- To nie był pocałunek.Chciałem cię obrazić.- A teraz to.Wszystko zgodnie ze schematem: z początku wściekłość, następnie namiętność.Bierzesz poczucie zależności za pożądanie.- Zawsze umiałem rozpoznać pożądanie, Lilah - powiedział z ustami przy jej piersi, a jego poruszające się wargi muskały twardniejącą brodawkę, przyprawiając dziewczynę o męki Tantala.Zajęczała, gdy zaczął drażnić sutek językiem, wykonując nim szybkie trzepoczące ruchy.- Nie.przestań.Nie wziął na serio tego niezbyt przekonującego błagania, objął brodawkę wargami i possał ją delikatnie.- Lilah.jesteś słodka - wymamrotał, przesuwając usta ku drugiej piersi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]