[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mieliśmy się pobrać, założyć dom i …— Ależ ja ciągle tego chcę.Bardzo mi na tym zależy.Tylko widzisz.Gdybym rzeczywiście dostał stanowisko w dowództwie SAC-u, to byłaby bomba.— Patrick, prowadzisz restaurację.Największą w.— Ależ nie przesadzaj.Nie jest wcale duża.To zwykła knajpka, z której trudno byłoby utrzymać się mnie, nie mówiąc o większej rodzinie.A poza tym ja jej tylko doglądam.Nic więcej.Podszedł i objął czule dziewczynę.— Wiesz dobrze, że nie musisz się martwić o nasze utrzymanie.Tata.— Nie.Nie chcę być zależny od twojego ojca.— Niepotrzebnie się obawiasz.— Catherine pocałowała go w czubek nosa.— Chcę, żebyś był szczęśliwy.A czy to możliwe w wojsku? No, sam powiedz.Upłynęła chwila, zanim McLanahan odpowiedział.— Pewnie, że dobrze byłoby otworzyć własny interes i zyskać niezależność.Ale praca w lotnictwie też mi odpowiada.W dodatku Siły Powietrzne płacą za moje studia.— Tak, za każdy rok nauki dodają ci dwa lata służby.Chyba to oni robią lepszy interes.— Być może.— Patrick usiadł na kanapie.— Cat, nie chciałbym się przechwalać, ale jestem niezłym nawigatorem.To, że mogę być w czymś dobry, sprawia mi satysfakcję.— Mógłbyś pomyśleć również o sobie.Stałeś się marionetką w ich rękach.Zasługujesz chyba na coś lepszego.Zacznij dbać o swoje interesy, a nie tylko interesy tych facetów z Sił Powietrznych.Usiadła w fotelu w najdalszym kącie pokoju.— Ty nie lubisz palić za sobą mostów, a ja nielubię koczowniczego trybu życia.Niedobrze mi się robi na samą myśl, że mielibyśmy się przenosić z miejsca na miejsce co dwa, trzy lata, gdy tylko jakiś generał z tłustym tyłkiem kiwnie palcem w Pentagonie.Nie mogę słuchać o tych B-52.Nienawidzę twojej pracy!Wstała gwałtownie i skierowała się do kuchni.W drzwiach odwróciła się.— Jak mogę się z tobą związać, skoro sam nie wiesz, czego chcesz.Nie żyjesz własnym życiem, tylko tą przeklętą armią.— Wychodząc dodała: — Bądź gotów przed siódmą.— Dzień dobry, pani King.Wzywał mnie pułkownik Wilder.Sekretarka rzuciła okiem na terminarz i uśmiechnęła się.— Dzień dobry, Patricku.Pułkownik oczekuje cię w centrum dowodzenia.Już dzwonię, że jesteś w drodze.„W centrum dowodzenia? To dziwne.Cała ta sprawa wygląda zagadkowo" — pomyślał.— Dziękuję, pani King.— Gratuluję zwycięstwa w zawodach.Pułkownik jest bardzo dumny z ciebie i z całej załogi.— Miło mi.Patrick już miał wyjść, ale zatrzymał się w drzwiach.— Pani King?— Słucham.— Mówią, że sekretarka dowódcy to druga osoba po Bogu.— O co chodzi, Patricku?— Nie wie pani, w jakiej sprawie pułkownik mnie wezwał?— Widzę, że lubisz się przejmować.Może dlatego właśnie zbierasz tyle nagród.Ale nie, ta druga po Bogu nie ma pojęcia, dlaczego szef cię wzywa.— Uśmiechnęła się.— Czyżbyś miał nieczyste sumienie?— Ja? Skąd?— Idź już lepiej.Dzwonię, że jesteś w drodze.— Dzięki.W ciągu sześcioletniej służby w bazie Forda McLanahan był tylko kilka razy w centrum dowodzenia.Po raz pierwszy znalazł się tam, gdy jego oddział przechodził próbny alarm bojowy wojny.Wszyscy członkowie załóg SAC-u musieli wykazać się przed dowódcą skrzydła dokładną znajomością czynności, jakie każdy z nich miał wykonać na dźwięk syreny alarmowej.Później wstępował czasem, by zostawić kontrolerom z centrum dowodzenia sprawozdania z nocnych lotów, albo oddawał tajne dokumenty dotyczące łączności.Mimo wszystko zawsze był stremowany, gdy musiał się tu zameldować.Ten nastrój potęgowała jeszcze wzmożona kontrola, przez jaką trzeba było przejść, aby dostać się do centrum dowodzenia.McLanahan wyjął z portfela plakietkę identyfikacyjną, którą zwykle miał w kieszeni kombinezonu, i przypiął ją do koszuli.Stanął przed ciężkimi okratowanymi drzwiami i nacisnął dzwonek.Krata otworzyła się, odblokowana przez kogoś od środka.Wszedł do krótkiego korytarza, zwanego „pułapką" i usłyszał za sobą trzask zamka.Pomyślał, jak bardzo denerwująca jest świadomość, że nie ma się odwrotu.Przeszedł do końca korytarza i zatrzymał się przed drzwiami z lustrzanego szkła.Oświetlenie ustawiono w ten sposób, by nie było widać ludzi pracujących wewnątrz.McLanahan podniósł słuchawkę telefonu znajdującego się przy wejściu.— Słucham — odezwał się natychmiast czyjś głos.— Kapitan McLanahan do pułkownika Wildera.Zamek zabrzęczał.Patrick pchnął drzwi i wszedł do środka.To nie był jeszcze koniec kontroli.Za drzwiami stał podpułkownik Carl Johannsen.Mimo że obydwaj byli przez kilka miesięcy w jednej załodze, Johannsen z pistoletem u pasa podszedł do swojego byłego nawigatora i rzucił okiem na plakietkę.— Dzień dobry, pułkowniku — przywitał się McLanahan.— Cześć, Pat.— Pułkownik był lekko zmieszany.— Znamy się wprawdzie kopę lat, ale kiedy szef jest u siebie, musimy postępować zgodnie z regulaminem, żeby się nie przyczepili.Zwracaj się do niego ,,panie pułkowniku".— Tak jest.Lubi pan pracę w dowództwie?— Czasem żałuję, że już nie latam Buffem.Szef czeka w Pokoju Operacyjnym.Tam, na wprost.Do zobaczenia.Idąc do biura, McLanahan przeszedł przez główny salę łączności.To miejsce zawsze go fascynowało.Aż trudno było uwierzyć, że zasiadając tu za pulpitem, dowódca skrzydła czy dyżurni operatorzy mogli się porozumiewać z kimkolwiek chcieli na lądzie czy w powietrzu.Mieli bezpośrednie połączenie z dowództwem SAC-u, z Kolegium Połączonych Sztabów Sił Zbrojnych, z napowietrznym stanowiskiem dowodzenia i z setkami innych punktów dowodzenia na całym świecie.Do komunikacji wykorzystywali telefony, komputery, satelity, radio na wysokich częstotliwościach i kodowane dalekopisy.Głównodowodzący SAC-u w Omaha mógł błyskawicznie wysłać rozkaz, na który wszystkie bombowce i cysterny z bazy Forda znajdą się po paru minutach w powietrzu.Równie łatwo i szybko prezydent mógł przekazać im rozkaz ataku.Pokój Operacyjny był miejscem, z którego w razie wojny czy ćwiczeń dowódca i jego sztab kierowali akcją wszystkich sił bazy Forda.Podlegało im dwa tysiące osób, dwadzieścia bombowców B-52, dwadzieścia pięć samolotów-cystern KC-135.McLanahan zapukał do drzwi.— Wejdź, Patricku.Pośrodku sali, za biurkiem siedział dowódca bazy Forda, pułkownik Edward Wilder.Był wysokim szczupłym mężczyzną o młodym wyglądzie, co zapewne zawdzięczał temu, że kilka razy w roku biegał w maratonach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]