[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak kot zawsze witał ją z niecierpliwością, nie pomrukami.Qwilleran wyszedł powitać gościa i ujrzał obcą kobietę za kierownicą.Spuściła szybę po stronie kierowcy i powiedziała:- Pan Qwilleran? Celia Robinson chciała, żebym dostarczyła panu kilka rzeczy.Jest bardzo zajęta.Wręczyła mu trzy kartony spoczywające na siedzeniu pasażera.- To bardzo uczynne z jej strony.Jesteś jej nową asystentką?- Tak, sir.Ocenił ją jako osobę o zdrowym wyglądzie, ale pospolitą; miała okulary i spinała z tyłu głowy włosy.- Jak masz na imię? - spytał uprzejmie.- Nora, sir.- Dziękuję, Noro.objedź to duże drzewo, a dotrzesz wprost na Main Street.- Tak, sir.Dziękuję, sir.Gdy tylko kartony znalazły się w lodówce, Qwilleran zadzwonił do Celii i powiedział jej, jak bardzo docenia fakt dostawy.- Przygotowuję wielki lunch na jutro i pomyślałam sobie, że nie będziesz miał nic przeciwko temu, żebym wysłała Norę.Co o niej myślisz?- Co mogę powiedzieć? Wydaje się schludna, czysta i grzeczna.- Tak, ma bardzo miłe obejście - przyznała Celia.- Pracowała przez wiele lat jako pokojówka Sprenkle'ów, pomagała też kucharce.To właśnie ją uczyłam czytać.- Czy to jej list zamieścili w dzisiejszej gazecie?- Wydrukowali go? Będzie zachwycona!- Pomogłaś jej przy jego pisaniu, Celio?- Tylko w interpunkcji i pisowni kilku wyrazów.Otworzyłeś kartony? Sałatka z tuńczyka jest na kanapki.Pudding ma polewę czekoladową.I przyrządziłam ci wspaniałą pieczoną szynkę.- Czym się różni wspaniała pieczona szynka od niezbyt wspaniałej?Jej piskliwy śmiech przewiercił mu lewe ucho i Qwilleran skrzywił się do słuchawki.- Wracaj do swojego kurczaka po królewsku.'Kiedy wróciła do kuchni, a on poszedł napełnić lodówkę, jego umysł nie koncentrował się na puddingu czy szynce.Zadawał sobie pytanie: Skąd ten kot wiedział, że to nie Celia prowadziła samochód Celii?Rozdział dziesiątyWTOREK, 15 WRZEŚNIA„Powóz bez konia nigdzie nie dotrze”.Na poranną sesję czytania Koko znowu wybrał Króla Edypa i po raz trzeci jego decyzja została zawetowana.To nie woń rybiego kleju w starej oprawie tak go pociąga, pomyślał Qwilleran.Między kartkami tkwi może banknot studolarowy albo list miłosny, albo akt własności kopalni złota (krótkotrwała gorączka tego kruszcu stanowiła pewien epizod w historii Moose County).Przewertował stronice, ale niczego nie znalazł - nawet plamy po kawie ani śladu po czekoladzie, co potwierdziło jego przypuszczenie, że książka nigdy nie była czytana.Więc tom Sofoklesa wrócił na półkę, a Qwilleran zaczął czytać fragment autobiografii Marka Twaina - ten o dwóch kocurach walczących na dachu.Później pojechał do miasta kupić wiktuały na wieczorne cocktail party.Zaprosił Barry'ego Morghana w celu zapoznania go z tymi, którzy pociągali w Pickax za sznurki.Barry zdążył poznać Polly w Święto Pracy.Teraz miał poznać Hixie Rice, szefową od reklamy w „Moose County coś tam”, Dwighta Somersa, miejscowego doradcę public relations, i Maggie Sprenkle, która miała powiązania z wszystkimi starymi i bogatymi rodzinami.Po koktajlu goście planowali udać się do „Old Stone Mili”, najlepszej restauracji w okręgu do czasu otwarcia sali Mackintoshów.W sklepie „Łyczek i Zakąska” Qwilleran nabył szampana (luksusowy gatunek, do tego mnóstwo orzeszków pekanowych i brazylijskich).Po namyśle kupił kilogram migdałów dla Polly i wszystkich innych, którzy byli na diecie.Jack „Zakąska” i Joe „Łyczek” byli obaj w sklepie, gadatliwi jak zwykle.Wspólnicy od niepamiętnych czasów, mieli zwyczaj kończenia nawzajem swoich myśli.Oznajmili:- Nie wiedziałem, że Pickax może być tak ekscytujące!- Nowy hotel, zdobywca złotego medalu i morderstwo.- Wszystko w ciągu jednego tygodnia.- Facet, którego zamordowali, przyszedł tu raz.- Kupić rum.- Wkurzył się, bo handlujemy tylko winem.- Ale kupił kilka przyzwoitych butelek.- Jego asystentka czy kto to był towarzyszyła mu wstydliwie.- Tacy jak on lubią takie jak ona.Kiedy Qwilleran przebywał w mieście, firma sprzątająca Pata O’Della zaaplikowała stodole przetrzepanie, jak to określano: szybkie porządki, powierzchowne czyszczenie, odkurzanie tu i ówdzie.Żeby nie wchodzić im w paradę, Qwilleran spędził godzinkę w „Loiss Luncheonette”, racząc się kawałkiem szarlotki i czytając wtorkowe wydanie „Moose County coś tam”.Lenny, jak się spodziewał, mógł w każdej chwili wpaść po zajęciach w szkole, domagając się głośno kawy i placka.Młody człowiek jednak wkroczył przygarbiony do lokalu i udał się wprost do kuchni, by zamienić cichym głosem kilka słów z matką.Kiedy pojawił się z talerzem i kubkiem, Qwilleran przywołał go.- Coś się stało, Lenny?- Boze nie przyszedł zeszłej nocy do pracy - odparł cichym głosem, siadając w boksie.- Miał wolne w sobotę i niedzielę, ale miał mnie zluzować zeszłego wieczoru o północy.Nie pokazał się! Nie usprawiedliwił! Nic! Zadzwoniłem do domu, gdzie wynajmuje pokój, ale do szóstej rano łączyłem się tylko z sekretarką.Lenny łyknął kawy.- Co się robi w takiej sytuacji? - spytał Qwilleran.- Powiadomiłem szefową, która była na miejscu, a ona go zastąpiła.Ale byłem naprawdę wkurzony, panie Qwill! Objeżdżałem do drugiej wszystkie bary, szukając jego pikapu.Bez powodzenia.Nie przyszedł też dziś rano na zajęcia.- Za dużo sławy jak na neofitę.Przyznam się, że mnie ciekawiło, jak na to wszystko zareaguje - powiedział Qwilleran.Lenny nie słuchał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]