[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Konstrukcję zakrył na chwilę gęsty dym, rozświetlany nowymi wybuchami mniejszych ładunków.Von Seelow złapał się za głowę i odtoczył się od okna.Wszystko na nic.Miał wrażenie, że wysłał swoich ludzi na śmierć dla głupiego kaprysu.- Panie pułkowniku, most! - wrzasnął Neumann.Willi prędko podniósł głowę.Rzeczywiście, most trwał na dawnym miejscu, choć konstrukcja skrzywiła się, a jezdnia zapadła w wielu miejscach.Ziało w niej parę głębokich kraterów i dziur, lecz przęsła nadal trwały na filarach.Willi nie mógł uwierzyć własnym oczom.Odłamki pocisków, które uporały się z polskimi saperami, musiały przy okazji poszarpać niektóre przewody od detonatorów.Nie wszystkie, oczywiście, ale na pewno dosyć, by przęsła ocalały.O tym, by na drugi brzeg mogły przejść czołgi i inne ciężkie pojazdy, nie było na razie mowy.Saperzy brygady muszą najpierw załatać jezdnię.Ale piechota? Piechota mogła atakować, i to od razu! Willi porwał z podłogi mikrofon.- Uwaga, Jastrząb, wszystkie kompanie, tu Kocur! Atakować przez most! Powtarzam, przejść most i atakować!Posłuszni rozkazom, grenadierzy zaczęli grupkami biec od ukrycia do ukrycia, a po chwili wdarli się na most, nie zważając już na uporczywy ogień nielicznych Polaków na drugim brzegu Noteci.Paru Niemców padło, skoszonych ogniem karabinów maszynowych i broni ręcznej, ale reszta rozbiegała się już po północnym brzegu, próbując umocnić się na przyczółku.Willi spostrzegł, że kilka polskich T-72 i wozów BWPm na pełnym gazie ucieka szosą, byle dalej od rzeki.Skąd taki pośpiech?Wystraszyli się niemieckiej piechoty? Co jest grane? Za odpowiedź posłużył mu nagły grzmot potężnych silników wysokoprężnych i huk czołgowych armat.Porucznik Gerhardt nareszcie doprowadził swoje Leopardy na sam brzeg rzeki i zaczął ogniem z dział okładać uciekających Polaków.Dopóki strzelał, ocalali piechurzy 192.Batalionu mieli czas, by się okopać po drugiej stronie Noteci.Przy Leopardach zaczęły się zatrzymywać następne wozy pancerne - Mardery kolejnego batalionu, 191.Willi mógł nareszcie odetchnąć z ulgą.Z nadejściem pierwszych oddziałów reszty sił brygady, miał nareszcie dosyć ludzi i luf, by zlikwidować resztki polskiego oporu w Rynarzewie.Kiedy to nastąpi, przyjdzie pora na to, by przerzucić przez most nowe siły i rozszerzyć przyczółek na północnym brzegu Noteci.Czołgi i transportery będą musiały zaczekać, aż saperzy trochę naprawią most i ułożą dodatkową przeprawę na pontonach.Myślami błądząc już przy następnych etapach walki, von Seelow odwrócił się od okna i zszedł na parter, by porozmawiać z dowódcami batalionów i kompanii.Czuł uniesienie, lecz zarazem także przeraźliwy smutek.Mimo wszystko, choć za cenę ogromnych strat w ludziach, uchwycił most.Dla brygady było to ogromne zwycięstwo.Niemieccy grenadierzy pancerni przełamali obronę na Noteci zanim Polacy zdążyli zablokować pochód na Bydgoszcz na linii rzeki.II.Korpus wojsk Konfederacji Europejskiej uchwycił przyczółek na głównym kierunku na Gdańsk.Dowództwo 3.Brygady 101.Dywizji Powietrzno-Desantowej w gdańskim ratuszu Kilkudziesięcioosobowa grupa amerykańskich oficerów w polowych panterkach i oporządzeniu obsiadła zakamarki Czerwonej Komnaty - głównej sali gdańskiego ratusza.Widok łaciatych, maskujących mundurów kłócił się okropnie z zabytkowym, szesnastowiecznym wystrojem, a także z barokowymi malowidłami na sklepieniu.Polacy udostępnili tę salę Amerykanom jako miejsce dywizyjnych odpraw.Pod jedną ze ścian ustawiono stojaki z mapami topograficznymi północnej Polski i mapami morskimi Bałtyku.W tej chwili królowali przy stojakach sztabowcy 3.Brygady, a tłum oficerów liniowych trzymał się na razie z boku, nie wiedząc, czego się spodziewać.Jasne było tylko to, że szykuje się pierwsza grubsza akcja.Dowódca 3.Brygady, pułkownik Gunnar Iverson wezwał swoich oficerów na odprawę niespodziewanie, niektórych ściągając z łóżek.Na dworze, na ulicach Gdańska dudniły silniki polskich i amerykańskich pojazdów wojskowych, które wszystkie szły na południe.Obecność uzbrojonych wartowników przed drzwiami sali również świadczyła, że dzieje się coś niedobrego.Kapitan Mark Reynolds, który usiadł w jednym z tylnych rzędów pośród reszty dowódców kompanii, stłumił kolejne ziewnięcie.W ciągu ostatniej doby udało mu się złapać zaledwie cztery godziny snu, a i to nie w jednym kawałku, lecz w postaci krótkich drzemek.Niestety, niewyspanie zaczynało mu już wchodzić w krew
[ Pobierz całość w formacie PDF ]