[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– No cóż, tak czy owak nie powinieneś jej bić – zauważył doktor.– Kobiety po prostu znajdują wtedy bardziej podstępne i przewrotne sposoby zalezienia człowiekowi za skórę.Na przykład przesalanie jedzenia.Radzę być dla niej miłym.Stamatis był wstrząśnięty.Janis zaproponował sposób postępowania tak niepojęty, że nigdy mu nawet przez myśl nie przeszło, by wziąć go pod uwagę.– Jatre.– zaprotestował, ale nie mógł znaleźć żadnych innych słów.– Po prostu przynieś drewno, zanim żona o to poprosi, i kwiat, ilekroć wracasz z pola.Jeżeli jest zimno, okryj ją szalem, a jeśli gorąco, podaj jej szklankę wody.To proste.Kobiety zrzędzą tylko wtedy, gdy czują się niedoceniane.Pomyśl o niej jak o własnej matce, która zachorowała, i potraktuj ją odpowiednio.– Więc nie włoży pan z powrotem.tego.niezwykłego zagłuszacza swarów i awantur?– Oczywiście, że nie.Byłoby to sprzeczne z przysięgą Hipokratesa.Nie mogę do tego dopuścić.Nawiasem mówiąc, to właśnie Hipokrates powiedział, że radykalne środki są najwłaściwszym lekiem na niebezpieczne choroby.Stamatis wyglądał na przybitego.– Tak mówi Hipokrates? Więc muszę być dla niej miły?Doktor pokiwał po ojcowsku głową, a Stamatis z powrotem włożył kapelusz.– O Boże – mruknął.Janis spoglądał na starego człowieka z okna.Stamatis wyszedł na drogę i zaczął się oddalać.Po chwili przystanął i popatrzył na purpurowy kwiatek na nasypie.Pochylił się, by go zerwać, ale natychmiast się wyprostował.Rozejrzał się wokół siebie, żeby sprawdzić, czy nikt go nie obserwuje.Ściągnął pas, jakby zbierając się w sobie, popatrzył wściekle na kwiat i odwrócił się na pięcie.Ruszył dalej, ale po chwili stanął.Niczym mały chłopiec dokonujący drobnej kradzieży popędził z powrotem, złamał łodyżkę kwiatka, ukrył go pod kaftanem i odszedł powolnym krokiem z przesadnie beztroską i obojętną miną.Doktor wychylił się z okna i krzyknął za nim:– Brawo, Stamatis! – Uczynił to dla zwykłej, lecz złośliwej przyjemności ujrzenia na własne oczy zażenowanej i zawstydzonej miny tamtego.VIIIDziwny kotekLemoni wbiegła na podwórko domu doktora Janisa, w chwili gdy ten wyruszał na śniadanie do kafenijonu; zamierzał spotkać się tam ze wszystkimi mężczyznami i podyskutować o problemach świata.Wczoraj spierał się gwałtownie z Kokoliosem o komunizm.Nocą znalazł wspaniały argument, który wypróbowywał w myślach tak zawzięcie, że owe próby uniemożliwiły mu sen, zmuszając do wstania z łóżka i zapisania małego fragmentu dalszego ciągu jego historii, skromnej diatryby o rodzinie Orsinich.Tak wyglądała jego przemowa do Kokoliosa:„Słuchaj, jeżeli wszyscy są zatrudnieni przez państwo, jest rzeczą oczywistą, że każdemu płaci właśnie ono, prawda? Więc cały podatek, jaki wraca do państwa, to pieniądze, które pierwotnie od państwa pochodziły, prawda? Tak więc państwo zawsze dostaje tylko około jednej trzeciej tego, co zapłaciło w zeszłym tygodniu.A zatem w tym tygodniu jedynym sposobem na zapłacenie wszystkim jest dodrukowanie pieniędzy, czyż nie? Z tego wynika, że w państwie komunistycznym pieniądz bardzo szybko staje się bytem urojonym, ponieważ państwo nie ma nic, czym mogłoby go zastąpić".Wyobrażał sobie, jak Kokolios ripostuje: „Ach, jatre, brakujące pieniądze pochodzą z zysków", po czym on, szybki jak błyskawica, odpowiada: „Ale słuchaj, Kokolios, jedynym sposobem, w jaki państwo może osiągnąć zysk, jest sprzedaż towarów za granicę, a to może nastąpić jedynie pod warunkiem, że w innych krajach panuje kapitalizm i mają one nadwyżkę z podatków, za którą mogą kupować.A więc musisz sprzedawać kapitalistycznym przedsiębiorstwom.Jest więc oczywiste, że komunizm nie może przetrwać bez kapitalizmu, a to czyni ideę jego istnienia wewnętrznie sprzeczną, ponieważ komunizm ma być końcem kapitalizmu, na dodatek zaś ma się rozprzestrzenić na całym świecie.Z mojej tezy wynika, że gdyby cały świat stał się komunistyczny, światowa gospodarka w ciągu tygodnia całkowicie by upadła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]