[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapadła decyzja, że nie da się tego zrobić inaczej, jak drogą wywiadu bezpośrednio na miejscu.Musi on potrwać przez czas dłuższy, więc Marsjanie, którym to zadanie przypadnie w udziale, powinni posiadać wszelkie potrzebne warunki do życia wśród ludzi.Oznaczało to w pierwszym rzędzie: paszporty i pieniądze.Przy wysokim stanie marsjańskiej techniki zaopatrzenie ich w diamenty i złotą walutę sprzed pierwszej wojny światowej nie przedstawiało żadnych trudności, ale przy wymianie tych środków płatniczych na banknoty łatwo mogło się nasunąć jakieś podejrzenie i zagrozić powodzeniu całej ekspedycji.Okazało się, że brak zupełnie wzorów nowoczesnych paszportów, a podróż bez nich stanowiłaby w podzielonym świecie zbyt wielkie ryzyko.Podjęto więc decyzję postawienia wniosku w Radzie, by natychmiast wysłać na Ziemię rakietę grawitacyjną, celem zdobycia wzorów pieniędzy, paszportów oraz - o ile to możliwe - literatury informacyjnej.By uniknąć zwrócenia uwagi, należy rakietę zbudować ściśle według wzoru wielkich, transoceanicznych samolotów odrzutowych, produkowanych w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, których szczegółowe zdjęcia znajdują się w posiadaniu Instytutu.Start mógłby nastąpić natychmiast po wybudowaniu samolotu.Arin przedłożył prośbę o włączenie go w skład załogi i następnie do grupy, której zadaniem będzie wywiad na Ziemi.Prośbę tę poparł jego bezpośredni przełożony, wskazując na jego wyśmienitą znajomość angielszczyzny.Sarti bez wahania załączył odpowiedni wniosek do sprawozdania dla Rady.I tak w jakiś czas potem doszło do owego dziwnego wydarzenia na statku „Waikiri”, gdzie zginął nie tylko paszport oraz angielskie i amerykańskie banknoty, ale także - ku zdumieniu wszystkich dowcipnych i wścibskich dziennikarzy - komplet Encyklopedii Brytyjskiej w dwudziestu sześciu oprawnych w skórę tomach dużego formatu.W pół roku później zdarzył się wypadek wcale nie mniej dziwny niż przygoda statku „Waikiri”, jakkolwiek tym razem wiedział o nim tylko nieduży krąg ludzi.4.Świat na rozdrożuNarada u Sartiego była tylko zapoczątkowaniem dalszych, bardzo intensywnie prowadzonych dyskusji.Informacje przywiezione przez wyprawę z Ziemi nie były wcale zachęcające.Badania rakietowe na Ziemi postępują bardzo szybko, znajdują się w stadium współzawodnictwa między ZSRR i USA, i nastawione są w znacznej mierze na problemy wojenne.USA dostrzega w nich znakomity środek do ataku na ZSRR, który wyprzedziwszy znacznie USA w badaniach został zmuszony do przestawienia ich nie tylko na cele pokojowe - jaki był ich sens pierwotny - ale także i na własną obronę.Rozwój społeczny Ziemi znajduje się na bardzo niskim poziomie, mimo iż blisko jedna trzecia jej mieszkańców wyznaje program humanizmu socjalistycznego z perspektywą komunistycznego społeczeństwa bezklasowego nie znającego wojen i głodu.Gdyby ta idea opanowała opinię światową, nie istniałyby obawy, że kiedyś Ziemia wyruszy na podbój ojczyzny Marsjan.Można by wówczas nawiązać kontakty bezpośrednie, ułożyć bratnie współżycie i postawiwszy do dyspozycji mieszkańców Ziemi wszystkie bogate środki wysokiej techniki Marsjan przyczynić się do zrealizowania ich ideałów.Grupa państw socjalistycznych nie posiada jednakże władzy nad światem i obecnie musi mieć się na baczności przed potęż- ”ym nieprzyjacielem: blokiem państw kapitalistycznych, który dysponuje bardzo wysoką techniką militarną.Ziemski świat jest podzielony na: kapitalistyczny Zachód i socjalistyczny Wschód.Stoi on u progu wyniszczającej wojny atomowej, którą rozmaite wpływowe czynniki na Zachodzie gotowe są rozpętać pod pozorem występowania w obronie wolności osobistej jednostki.Organizacja Narodów Zjednoczonych w stosunku do swoich członków-mocarstw, nie posiada autorytetu i nie może przeforsować uchwały dotyczącej ograniczenia interesów kapitalistycznych.Niedawno dopiero został zlikwidowany kapitalizm - jeszcze nie całkowicie, ale w znacznej części, co prawda na razie przeważnie formalnie tylko, za kulisami zaś kwitnie w najlepsze.Jeżeli miałoby dojść do konfliktu światowego i żywioły imperialistyczne mogłyby w nim odnieść zwycięstwo, mieszkańcy nowej planety powinni obawiać się jak najgorszych skutków.Nie byłoby sensu czekać, aż niebezpieczeństwo stanie się bliskie, by powtórzyła się katastrofa, jaka spotkała ich dawną ojczyznę - chociażby nawet w mniejszym zasięgu.Nie wolno dopuścić do tego, by ich planeta stała się kiedyś celem rakiet uzbrojonych w bomby atomowe, by dostała się w niewolę barbarzyńców.Należy natychmiast szukać odpowiednich środków, które by zapobiegły zniszczeniu i niewoli.Taka była w zwięzłym skrócie treść przemówienia, jakie na wspólnym zebraniu Konwentu i Rady wygłosił jej przewodniczący.Spotkało się ono z ogólną akceptacją; gdy sala ucichła, natychmiast przystąpiono do dyskusji.Posypały się pytania: jakie środki zapobiegawcze proponują obecni na zebraniu członkowie Rady i Konwentu dla zażegnania grożącego ich planecie niebezpieczeństwa?W zebraniu brał także udział, wraz z innymi zaproszonymi gośćmi, Arin.Zarezerwowano dla nich galerię, umieszczoną nieco wyżej nad salą, w której obradowało stu czterdziestu czterech członków Konwentu.Był tu nie po raz pierwszy, a jednak z wielkim zainteresowaniem przyglądał się sali.Troską napawał go fakt, że ta właśnie garstka ludzi ma powziąć decyzję o losie kilku miliardów istot wysoko rozwiniętych umysłowo.Nagle uświadomił sobie, że wśród nich znajdują się także jego bliscy, krewni ze strony ojca.Fakt, iż przyszło mu to na myśl po raz pierwszy, mimo iż cały problem rysował się już blisko od roku, wywołał w nim uczucie przygnębienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]