[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeszcze nie skończyliśmy śniadania - odparła Eliza.- Nie jestem głodny!Westchnęła i spojrzała na chłopca z rozdrażnieniem.- A mapy? A lekcja geografii? - Jej spojrzenie powędrowało z powrotem ku kapitanowi.- W końcu nie powiedział pan, czy zgodzi się pan je nam pokazać i objaśnić tajniki nawigacji.Aubrey uznał, że kapitan wpatruje się w jego kuzynkę jak kot w spodeczek mleka, i stracił resztki opanowania.Uświadomił sobie, że ze wszystkich sił pragnie doprowadzić do ślubu Elizy i Olivera i zabrać przyjaciela ze sobą, gdy będą wracać do Anglii.Ale by rodzinka Wytrzeszczyła oczy! Mieliby się z pyszna!- Skoro rzeczywiście chcecie.- zgod:aił się kapitan, śląc Elizie oczarowany uśmiech.”- Ja osobiście nie mam na to najmniejszej ochoty! - wybuchnął Aubrey.Oboje dorosłych spojrzało na niego z zaskoczeniem.Chłopak odepchnął talerz i skrzyżował ramiona na piersi.- Mam dosyć lekcji, nie będę się więcej uczył! A to mięso jest wstrętne, słone, nie do przełknięcia!- Zapewne bardziej przypadnie ci do gustu kasza, którą zazwyczaj karmimy więźniów - rzekł groźnie kapitan.Złość chłopca ustąpiła miejsca obawie.Kurczowo uczepił się ręki opiekunki.- Chcę do domu! Elizo, zabierz mnie do domu! Każ mu, żeby nas wypuścił.- Mały się rozszlochał.Błyskawicznie przyklękła obok chłopca i go objęła.- Już dobrze, Aubrey, uspokój się.Wszystko będzie dobrze.- Ale.ja chcę do domu! Nienawidzę go! Nienawidzę! Razem z tym jego śmierdzącym spróchniałym okrętem i z obrzydliwym nieświeżym jedzeniem i.ze wszystkim! Chcę do domu!- Już niedługo, słoneczko moje.Wrócimy do domu, obiecuję! Aubrey wtulił twarz w szyję Elizy, nie mógł więc zobaczyć wyrazu wściekłości na twarzy kapitana ani prośby w oczach dziewczyny, ale słyszał zgrzyt odpychanego krzesła i ostry stukot obcasów o deski podłogi:”- Mapy są w kufrze iW rogu kajuty - odezwał się Cyprian zdusżonym głosem i trzasnął drzwiami.W uszach Elizy dźwięk ten zabrzmiał głucho jak dzwon żałobny, lecz Aubrey wyraźnie dosłyszał w nim hejnał zwycięstwa.Niebez-pieczeństwo zostało zażegnane - przynajmniej na razie.11NienaWidzę go.Eliza przygryzała wargi, wodząc palcem po wielkiej płachcie mapy, rozłożonej przed nimi na stole.Gruba linia na prawo to pewnie najbardziej na zachód wysunięte wybrzeże Afryki, a to oznacza, że odległy archipelag z lewej to Madera i okalające ją mniejsze wysepki.Tak, teraz dostrzegła zatokę, w której leżało miasto Puncha!, a tuż obok kontury wysepki zwanej Porto Santo.- Słyszałaś, co mówiłem? Nienawidzę go!Dziewczyna bynajmniej nie czuła spokoju, do którego zmusiła się, spoglądając na Aubreya.- Owszem, i ja nie jestem nim zachwycona, ale nic nie wygrasz, zachowując się jak rozkapryszony dzieciak! Trudno oczekiwać, by dąsy zmiękczyły jego.uczucia.- Nie obchodzi mnie to - oświadczył mały uparciuch.- Lepiej się pilnuj, Aubreyu, gdyż, zdaje się, zapomniałeś zupełnie, że jesteśmy oboje jego więźniami! Wiem, że wspaniale się bawisz z Oliverem, ale to nie zmienia faktu, iż zostaliśmy sprowadzeni tu gwałtem.Co do mnie, próbuję robić, co mogę.I muszę wyznać, że wcale mi w tym nie pomagasz! Staram się znaleźć jakiś sposób, by wpłynąć na kapitana Dare’a, żeby zmienił zdanie i wypuścił nas na wolność.Nie rozumiesz? - ciągnęła łagodniejszym głosem.- Jeśli nas polubi, trudno mu będzie zrobić to, co zamierza z nami zrobić, cokolwiek to jest.A wątpię, by jego plany w stosunku do nas były przyjemne!.Chłopiec spuścił wzrok na splecione na podołku ręce.Eliza najwyraźniej zachwiała jego determinacją.- Ale.on jest taki niemiły i ponury - mruknął.- Dziś zaczynał być już milszy.- Groził mi! Powiedział, że mam jeść kaszę!.- Dopiero wtedy, gdy zacząłeś się krzywić na mięso.Chłopiec zaczął podrygiwać stopami.Wyginał kaleką nogę w kostce i kręcił nią na wszystkie strony.Eliza zdała sobie nagle sprawę, źe kuzyn nabiera niebywałej wprawy w tej gimnastyce.Poruszał zranioną stopą niemal tak żwawo, jak zdrową, cho”ć nie potrafił jej jeszcze wykręcić równie mocno.- Aubreyu.- zaczęła ostrożnie.- Opowiedz mi o swojej chorej stopie.Czy próbowałeś już na niej stawać?Machał nią coraz szybciej.- Owszem.- No i? - Pochyliła się do przodu z wyrazem nadziei w oczach.- Bolało jak diabli!- Ale czy udało ci się utrzymać na nogach? Zaczął masować kostkę.- Prawie.właściwie przez chwilę na niej stałem.- Rzucił jej łobuzerski uśmieszek.- Prawdę mówiąc, szykowaliśmy ci z Oli-verem małą niespodziankę.- Niespodziankę? - Na policzkach dziewczyny pojawił się rumieniec podniecenia.Oczy jej zabłysły, gdy chwyciła kuzyna za ramię.- Już mi ją zrobiłeś, ty mały łobuziaku! Powiedz, czy postawiłeś choć ze dwa kroki?Aubrey wyszczerzył zęby w pełnym satysfakcji uśmiechu.- Nawet kilka, chociaż bardzo bolało.Krzywiłem się, ale Oliver mnie zganił i powiedział, że muszę wziąć się w garść i znieść ból jak mężczyzna.Czy pokazywał ci już te dwie blizny, o których ci opowiadałem? Te, które odniósł w walce na noże?Zdesperowana dziewczyna przewróciła oczami.Na swój szcze-gólny sposób Oliver Spencer dokonywał cudów w pracy nad Aubreyem, ale nie mogła nie dostrzec, że zaznajamiał chłopca przy okazji z nie ~naną mu dotychczas stroną życia - z grubiańskim światem, zaludnionym nieokrzesanymi plebejuszami, dla których bijatyki były nJ n9rządku dziennym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]