[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może zbytnio się pośpieszył.Może trzeba było poczekać.Ale przecież Sara sama go zachęcała.Jasno dała mu do zrozumienia, że chce się z nim kochać.Wtedy nie miał najmniejszych wątpliwości, ale teraz nie wiedział, jak ma się zachowywać, żeby jej nie spłoszyć.Z głębokim westchnieniem wrócił do biurka i usiadł, wskazując jej krzesło naprzeciwko siebie.- Mamy dobre wiadomości o Christianie - zaczął.- Wrócił do domu, a operacja powiodła się znakomicie.Chirurg z Rodos dzwonił do mnie wczoraj do domu i powiedział, że krążenie w przyszytym palcu jest normalne.Pozostanie oczywiście blizna, ale ręka będzie tak samo sprawna jak dawniej.Sara bardzo się ucieszyła.Kolejna wiadomość była znacznie mniej krzepiąca.- Szkoda, że nie wszystkie przypadki tak się kończą,.- podjął Michaelis.- Stale myślę o Ariadnę.Pozostało nam tylko mieć nadzieję, że w końcu znajdzie się dla niej odpowiedni dawca nerki.Zmarszczyła brwi.- Muszę ponownie poszukać kontaktu z jej matką - powiedziała zasępiona.- Dzwoniłam w zeszłym tygodniu, ale jeszcze nie wrócili z urlopu.Teściowa mówiła, że powinni przyjechać lada dzień.- Może spróbujesz jeszcze raz dzisiaj? - zasugerował Michaelis.Zgodziła się natychmiast.- Im szybciej, tym lepiej.Sięgnęła po słuchawkę.Michaelis tymczasem poprawił się w fotelu.Dobiegły ją dźwięki jednej z pieśni Schuberta i po chwili ktoś odebrał telefon.- Chciałabym mówić z panią Sylvią Greenwood - powiedziała nieco zdenerwowana.- To ja.Kto mówi? - usłyszała.Miły spokojny głos kogoś, kto nie oczekuje ciosu.- Nazywam się Sara Metcalfe - ciągnęła, starając się mówić normalnym tonem.- Jestem pielęgniarką ze szpitala na wyspie Ceres.Chciałam się z panią” skontaktować, ponieważ.Mówiła wolno i wyraźnie.Znała ten tekst na pamięć; bardzo starannie przygotowała się do tej rozmowy.Za wszelką cenę musi przekonać Sylvię Greenwood.Chodzi o życie jej dziecka.Córki, której nie widziała ponad dwadzieścia lat.To dla Ariadnę ostatnia szansa.Po drugiej stronie zapadła cisza.Potem dobiegł ją cichy, stłumiony głos.- Jestem w bardzo trudnej sytuacji, jak pani rozumie.Ja.- Proszę mówić do mnie po imieniu.Mam na imię Sara.- A ja Sylvia - automatycznie odparła kobieta.- Wiem, że wykonujesz tylko swoją pracę, ale musisz mnie zrozumieć.To dla mnie strasznie trudne.Nikt oprócz mojego męża nie wie, że miałam na Ceres dziecko.Ani teściowa, ani nasze dzieci.Ja też próbowałam o tym zapomnieć, ale.Z dalekiej Australii napłynęło coś jakby urywane łkanie.- Miałam dopiero.szesnaście lat, byłam bardzo młoda.Pokłóciłam się o jakieś głupstwo z narzeczonym i chciałam mu zrobić na złość.Wyjechałam do Grecji i miałam nadzieję, że za mną pojedzie.Nie zrobił tego.Postanowiłam mu dać nauczkę.Wiesz, jak to bywa, zapomnieć się jest bardzo łatwo.Mówiła teraz szybko, tak jakby chciała wyrzucić z siebie całą przeszłość.Słoneczną wyspę, tawernę, gdzie spotkała przystojnego, znacznie od siebie starszego Greka, romans, w który się wdała.- Byłam przerażona, kiedy zauważyłam, że zaszłam w ciążę.Sara spojrzała na Michaelisa i napotkała jego pytający wzrok.- Wszystko w porządku? - zapytał cicho.Skinęła głową.Wiedziała, że musi być cierpliwa.Sylvia powinna uporać się z przeszłością, zanim podejmie decyzję.Musi z siebie wszystko wyrzucić; dopiero potem postanowi, czy pomóc córce, która” kiedyś zostawiła.- Byłaś w tym czasie zupełnie sama, bez rodziny, bez przyjaciół, prawda? - podpowiedziała jej, żeby zdobyć jej zaufanie.- Właśnie! - podchwyciła Sylvia.- Nie miałam nikogo, tylko jego, mężczyznę, który tak mnie urządził.Vasilis bardzo się ucieszył, że jestem w ciąży.Zawsze chciał mieć dzieci, a jego pierwsza żona, która umarła jakiś czas przedtem, była bezpłodna.Wziął mnie do siebie, do domu swojej matki, i pobraliśmy się.Przerwała, a potem podjęła z nagłą determinacją, - Nigdy nie byłam tak strasznie nieszczęśliwa.Od początku chciałam uciec, ale nie miałam pieniędzy.Jeszcze przed urodzeniem Ariadnę zaczęłam po kryjomu pracować, to tu, to tam, żeby uzbierać pieniądze na bilet.Chciałam wrócić do Dona.- A co z dzieckiem? - spytała Sara.- Chciałam je oczywiście wziąć ze sobą.Ale kiedy powiedziałam o tym rodzime Vasilisa, oświadczyli, że nie pozwolą mi zabrać córki.Odwrócili się ode mnie, przestałam dla nich istnieć.Dali mi trochę pieniędzy na bilet do Australii i zapakowali do samolotu.Nie dość, że miałam złamane serce, to jeszcze musiałam zostawić dziecko.Rozpłakała się.- Wiem, że bardzo ją kochasz - szepnęła Sara.- Bardzo.Ani przez chwilę nie przestałam o niej myśleć.- W takim razie pomóż jej.Podaj mi nazwę najbliższego szpitala.Prześlemy im wyniki badań, żeby mogli przeprowadzić testy, czy możesz zostać dawcą.- Ale.czy ja.będę mogła potem normalnie żyć? Kiedy oddam jej nerkę?W głosie Sary zabrzmiała pewność.- Ludzki organizm zjedna nerką daje sobie doskonale radę.Wiele osób oddało nerkę najbliższym i żyją całkiem normalnie.Najpierw jednak trzeba sprawdzić, czy w ogóle możesz być dawcą.Pójdziesz do szpitala przeprowadzić badania?Niemal podskoczyła z radości, kiedy usłyszała ciche „tak”.Potem odpowiedziała na wszystkie pytania Sylvii i podała jej numer swojego domowego telefonu, zachęcając, żeby do niej dzwoniła, kiedy tylko zechce.Jeszcze zanim odłożyła słuchawkę, rzuciła Michaelisowi triumfujące spojrzenie.- Zgodziła się! - niemal krzyknęła.Uśmiechnął się szeroko.- Wspaniale! Mogę zatelefonować do Ariadnę, żeby jej powiedzieć, że matka wyraziła zgodę?- Oczywiście, i to zaraz.Chociaż nie powinniśmy chyba dawać jej zbyt dużo nadziei.- Będę bardzo dyplomatyczny - obiecał solennie.Sara wstała.- Idę na oddział, Eleni pewnie ma dużo pracy.Wstał również i podszedł do niej.- Zobaczymy się dziś wieczorem? - zapytał.Chętnie się zgodziła.Lekko pocałował ją w usta.Ogarnęło ją podniecenie i pomyślała, że może tej nocy na zawsze pozbędzie się podejrzeń, które obudziła w niej opowieść Chloe.Rozkoszy, jaka ją czeka, nie zmąci żadna głupia plotka ani podłe oszczerstwo.Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy.- Tak - odparła.- Bardzo tego pragnę.Mocniej przytulił ją do siebie.- Saro.Nie chciała przedłużać tej sceny.Drzwi do sekretariatu były otwarte i w każdej chwili mogła zajrzeć Panayota.Oderwała się od niego i niemal biegiem wypadła z gabinetu.Przez resztę dnia udało jej się jakoś wytrwać.Funkcjonowała sprawnie jak automat, w myślach mając jedynie szybko zbliżającą się noc z Michaelisem.Większość czasu spędziła w gipsowni.Wraz z nastaniem upałów na wyspie pojawili się turyści, a wielu z nich trafiło do szpitala ze złamanymi nogami i rękami.Zupełnie nie mogła zrozumieć, dlaczego ludzie na wakacjach zachowują, się tak niefrasobliwie.Wspinają się po górach, jakby uważali, że są kozicami!Kiedy założyła ostatni tego dnia gips młodej kobiecie, która spadła z klifu, poczuła, że należy jej się odpoczynek.- Musi pani jeszcze trochę tutaj posiedzieć - zwróciła się do pacjentki - i poczekać, aż gips dobrze stwardnieje.Odrzuciła włosy z twarzy.Usłyszała jakieś kroki i wyczuła, że ktoś wszedł.- Jeszcze tutaj? - zapytał Michaelis.- Kiedy skończysz?Zwróciła ku niemu zaczerwienioną twarz.Włosy znowu opadły jej na czoło, bielał na nich odprysk mokrego gipsu.- Nie wszyscy cały dzień siedzą za biurkiem - odparła wesoło, odchodząc od pacjentki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl