[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jaskrawopomarańczowe światło, które wlewało się do kabiny, zamieniło jego okrągtą twarz we wschodzące słońce żywcem wzięte z japońskiej flagi.Bardzo zresztą stosownie - ten cholerny sukinsyn był akurat wypisz wymaluj jak jego ukochana ojczyzna: drażliwy na punkcie politycznym, ugrzeczniony gbur z kompleksem wyższości ekonomicznej, o wysoce wyrafinowanej wrażliwości na piękno, w niezrozumiały sposób potoczonej z chomikarską zachłannością na nasze najbardziej beznadziejne starocie.To był wyniosły i zadzierał nosa, to znów zachowywał się jak dziecinnie naiwny frajer.Od lat handluję z Japończykami, ale muszę się przyznać, że ich właściwie w dalszym ciągu nie rozumiem.Szukam jedynie po omacku.usiłując odgadnąć, co się tam w nich w środku dzieje i ufając w Bogu, że akurat trafię.No i właśnie tym razem, mając przed oczami milion jenów, ni mniej, ni więcej tylko trzy razy spudłowałem.Wracałem do siebie upokorzony, z niezadowolonym klientem, którego cała postawa zdawała się mówić, że ja jestem głupi cymbał, a on - pan stworzenia l- Panie Harris! Panie Harris! Niech no pan patrzy, tam! Co za wspaniała konstrukcja! - Ito niemal krzyczał; oczy płonęły mu podnieceniem i autentycznie się uśmiechał, wskazując na południe wzdłuż East River.Wybrzeże po stronie Manhattanu całe było zabudowane najohydniejszym osiedlem mieszkaniowym, jakie tylko można sobie wyobrazić.Brzeg brookłyński przedstawiał się jeszcze gorzej - był to jeden z ogromnych, rozległych tak zwanych ośrodków przemysłowych: niskie, pozbawione okien budynki, magazyny, przystanie i kilka stanowisk startowych rakiet towarowych.Z tego wszystkiego wyróżniał się tylko jeden obiekt i tylko ten jeden Ito mógł mieć na myśli: konstrukcję łączącą osiedle mieszkaniowe na Manhattanie z ośrodkiem przemysłowym po stronie Brooklynu.Pan Ito pokazywał Most Brookłyński.- To znaczy.hm.ma pan na myśli most? - tylko tyle zdołałem wyjąkać zachowując powagę.O ile się nie mylę, historyczna rola Mostu Brookłyńskiego polegała jedynie na tym, że stanowił on przedmiot całej serii dowcipów.tak starych, że przestały już kogokolwiek śmieszyć.Był osławionym obiektem, który wytrawni oszuści z różnych komedyjek tradycyjnie sprzedawali naiwnym turystom zagranicznym - zwanym frajerami i jeleniami - razem z nie istniejącymi kopalniami uranu i pozłacanymi cegłami.Nie mogłem się więc powstrzymać i spytałem:- Pan chce kupić Most Brookłyński, panie Ito? - Sytuacja była naprawdę cudowna; najpierw Ito upokorzył mnie maksymalnie, dając mi odczuć swoją wyższość, teraz zaś z kolei ja mówiłem mu niemal w oczy, że jest idiotą, a on nawet o tym nie wiedział.Bai - żeby tylko.Ale on jeszcze skwapliwie kiwał głową w odpowiedzi, jak prostaczek ze starego kawału.- Tak, to właśnie miałem na myśli.Czy ten most jest na sprzedaż?Zwolniłem szybkość do czterdziestu, zszedłem na wysokość stu stóp i z najwyższym trudem tłumiłem chichot w miarę, jak zbliżaliśmy się do tej koszmarnej ruiny.Zardzewiałe liny, na których wisiała konstrukcja, zamocowane były do dwóch masywnych, przysadzistych kamiennych wież.Od lat dzięki wynalazkowi skoczka most był bezużyteczny, nikt go więc nie konserwował, ale i nikt nie zadał sobie trudu, żeby go rozebrać.W miejscu, gdzie wielkie bloki ciemnoszarego kamienia dotykały wody, otaczał je pierścień zgniłego zielonego szlamu.Wszystko zaś powyżej pokrywała stuletnia chyba, biała warstwa ptasiego guana.Trudno było uwierzyć, że Ito mówi serio.Most był starym, brudnym, zmurszałym, cuchnącym ohydztwem.Krót ko mówicsc, był tym, na co Ito jako klient sobie zasłużył.- Tak, oczywiście, panie Ito - odparłem.- Mogę panu sprzedać Most Brookłyński.Zatrzymałem skoczka w powietrzu, w odległości jakichś stu stóp od jednej z obrzydliwych wież.W miejscach, gdzie kamień nie byt oblepiony odchodami mew, pokrywała go na ca! gruba warstwa sadzy.Nawierzchnia jezdni cała 4)yło potrzaskana, pełna wyrw, wybrukowana odpadkami, starymi skorupami i ptasim łajnem; most od dziesiątków lat musiał służyć mewom za lęgowisko.Gratulowałem sobie, że skoczek jest hermetyczny - smród musiał być niesamowity.- Coś wspaniałego! - wykrzyknął pan Ito
[ Pobierz całość w formacie PDF ]