[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tyle że Ewa w anioły nie wierzyła, oczywiście, że nie.Po prostu podobały jej się ich wiotkie sylwetki i piękne, zamyślone twarze.Zbierała porcelanowe figurki i anioły rzeźbione w drewnie, malowane na szkle, a nawet robione na szydełku.Niektóre przypominały rozbrykane dzieci, inne były poważne, o łagodnych, mądrych spojrzeniach, a jeszcze inne wyglądały jak leśne wróżki czy skrzydlate elfy.Ewa lubiła je wszystkie i zawsze miała wrażenie, że one w zamian lubią ją.Teraz czuła się tak, jakby ktoś wszedł do jej mieszkania i obrócił całą jej ukochaną kolekcję przeciwko niej.Chodziła.W karku czuła charakterystyczne mrowienie, jakby ktoś wpatrywał się w nią z ciemnego kąta.Ów ktoś wciąż mógł tu być.W każdej chwili mogła poczuć na ramieniu dotyk ciężkiej dłoni.Chodziła.Nic to, tłumaczyła sobie, zaraz przyjedzie Paweł i wszystko będzie dobrze.Zachowuję się jak histeryczka.Paweł to rozsądny człowiek.Rozsądny, a jednak mi uwierzył.Niesamowite, że mogłam o tym zapomnieć.Na tamtej imprezie naprawdę musiałam być nieźle zalana, bo w ogóle nie pamiętam, żebym mu się zwierzała.Nadzieja uchodziła z niej jak powietrze z dziurawej opony.Bo co właściwie o nim wiedziała? Spotkali się na wiosennym wyjeździe integracyjnym, takim z mnóstwem atrakcji i wielką popijawą na zakończenie.W zasadzie zetknął ich ze sobą przypadek – żadne z nich nie przepadało za sportami, trzymali się więc razem i wspierali, gdy trzeba było wykręcić się od paintballa czy wspinaczki po skałkach.Sporo wtedy rozmawiali i żartowali.Nic więcej, choć Ewa nie ukrywała, że liczy na krótki, niezobowiązujący romans.Jednak Paweł, choć nie miał nic przeciwko flirtowi, okazał się wierny pozostawionej w Katowicach żonie.Trudno.Właściwie i tak nieszczególnie ją pociągał.Był zbyt miły i miękki, typ przytulaśnego miśka.Jej matka o takich mężczyznach mówiła z pogardą „ciepłe kluski”.Próbowała wyobrazić sobie Pawła w roli rycerza, który spieszy jej na ratunek, ale nie potrafiła.Przed oczami miała anonimową, rozmywającą się twarz z bujną brodą.Tę brodę pamiętała, ale nic więcej.Nie wiedziała nawet, czy Paweł jest wysoki, czy niski, szczupły czy gruby.Jaki miał głos? Jaki charakter? Coś prócz tego, że był wierny żonie?Inna rzecz, pomyślała w przypływie złośliwości, że właśnie jechał do niej, do Ewy.Żonaty facet musi nieźle kombinować, żeby po dziewiątej wieczorem wyrwać się z domu.Może jednak zależało mu na Ewie bardziej niż chciałby przyznać.Albo zależało mu nie na niej, tylko na tajemnicy, sensacji.Na tę myśl Ewie ścierpła skóra.W gruncie rzeczy prawie wcale Pawła nie znała.Mógł być jednym z tych wariatów, którzy nagrywają na taśmy głosy umarłych czy tropią ufo.Albo jeszcze gorzej – może on po prostu bawi się jej kosztem?Jak można ufać facetowi, który przez telefon przedstawia się słowami: „Cześć, to ja”?Chodziła coraz szybciej.A co, jeśli on właśnie jedzie tu z kumplami, żeby się z niej ponabijać? Albo jeśli zawiadomił jakieś szmatławe pisemko, które zrobi z niej rozhisteryzowaną wariatkę?I wtedy przyszła jej do głowy jeszcze jedna możliwość, najgorsza ze wszystkich.Może ona była wariatką? Książka wcale nie istniała, a Paweł, kiedy wejdzie do salonu, zobaczy tylko pusty stolik?Musiała oprzeć się o ścianę w przedpokoju, żeby nie upaść.Kręciło jej się w głowie, twarz płonęła z gorąca, a przed oczami pulsowały czarno-czerwone plamy.Uspokój się, nakazała samej sobie.Jeden, dwa, trzy.Wchodzę po schodach, pomyślała z jakiegoś powodu.Po chwili poczuła się na tyle lepiej, że mogła pójść do salonu.Książka wciąż leżała na stoliku.Ewa chwyciła ją drżącymi rękami, czerpiąc odrobinę otuchy z dotyku twardej, lakierowanej okładki.Co za idiotyczna myśl, przecież kiedy była dzieckiem, książkę widzieli jej rodzice, a potem, już na studiach, także sporo kolegów i koleżanek z akademika
[ Pobierz całość w formacie PDF ]