[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Postać twoja, zważ, ile drżąca,Lubo pozierasz w wody czyste — —Zwierciadlaność pochodzi z słońca,Dno jedynie — stale ojczyste”.SieroctwoMówią, że postęp bogaci nas co wiek.Bardzo mi to jest miło i przyjemnie.Niestety! co dnia, mniej cieszę się ze mnie,Śmiertelny człowiek.Cywilizacyj dwie widzę ustawnie:Jedna chce wszystko odkrywać na serjo.Druga chce wszystko pokrywać zabawnieŚwietną liberją.Odkrywająca?… wciąż dąży do słońca:„Czekajcie”, mówiąc pokoleniom, „bowiem,Gdy szereg odkryć mych spełnię do końca,Coś i wam powiem.”Zakrywająca?… cieszy znów inaczej.Zdrój łez jej pokaż?… ona odpowiada:„Nie trzeba zważać na to… cóż to znaczy?Deszcz może padał”Dwie takie błogie mając opiekunki,Ludzkość w sieroctwie znikłaby głębokiem,Gdyby glob nie był ramieniem piastunki,Słońce — jej okiem!…»Ruszaj z Bogiem«Przyszedł ktoś kiedyś i stanął pod progiem,Mówiąc: „Bez chleba dziś jestem!…”— Lecz odrzeczono mu słowem i gestem:„Ruszajże z Bogiem!”Więc dalej ruszył po takiej nauce,Westchnąwszy w sobie:„Zaprawdę, nie wiem, co teraz już zrobię.Lecz tu nie wrócę…”I lata przeszły, chleb znowu był tanim — —Raz, księdza w drodze spotyka,Który szedł z Bogiem do paralityka;Rusza on za nim.Idzie — a drogę wskazują im wprawniLudzie (bo duża paraf j a),Aż oto patrzy, że w miejsce utrafia,Gdzie żebrał dawniej…Więc nie wszedł w dom ów, tylko kląkł na progu,Wołając: „Wszechmocny Panie!Zmiłuj się nad nim, może nie był w stanie,Któż równy Bogu?…”Nie powiem dalej, bo może przelęknę —To tylko nadmienię jeszcze,Że — nie zmyślili sobie tego wieszcze,Bo zbyt jest piękne!Socjalizm1Ludzie, choć kształtem raz napiętnowani,Z wykrzywianymi różną mową wargi,Głoszą: że oto źli już i wybrani,Że już hosanna tylko, albo skargi— Że Pyton — stary zrzucon do otchłani:Grosz? —— że symbolem już; harmonią? — targi!2Och! nie skończona jeszcze Dziejów praca —Jak bryły w górę ciągnięcie ramieniem;Umknij — a już ci znów na piersi wraca,Przysiądź — a głowę zetrze ci brzemieniem— O! nie skończona jeszcze Dziejów praca,Nie–prze–palony jeszcze glob, Sumieniem!NerwyByłem wczora w miejscu, gdzie mrą z głodu —Trumienne izb oglądałem wnętrze:Noga powinęła mi się u schodu,Na nie obrachowanym piętrze!*Musiał to być cud — cud to był,Że chwyciłem się belki spróchniałéj…(A gwóźdź w niej tkwiłJak w ramionach krzyża!…) — uszedłem cały! —*Lecz uniosłem… pół serca — nie więcéj —Wesołości?… zaledwo ślad!Pominąłem tłum, jak targ bydlęcy;Obmierzł mi świat…*Muszę dziś pójść do Pani Baronowej,Która przyjmuje bardzo pięknie,Siedząc na kanapce atłasowej —Cóż powiem jej…*Zwierciadło pęknie,Kandelabry się skrzywią na realizmI wymalowane papugiNa plafonie — jak długi —Z dzioba w dziób zawołają: „Socjalizm!”*Dlatego usiądę z kapeluszemW ręku — — a potem go postawięI wrócę milczącym faryzeuszem— Po zabawie.Bohater1Czy już nie wróci czas siły—zupełnéjAni ma jeszcze zabłysnąćWiek, gdy po runo ważono się płynąćZe złotej uwite wełny?…2Lec na kolchidzkiej tkaniny kobierceNikt—że już więcej nie pragnie? —Lub bohaterów czulsi spadkobierceWoląż się ująć za jagnię?…3Smoka czy wielki łeb dziś wyzwie kogoRykiem — otrębując turniej;Lub jest—że kto — by rad go potrzeć nogąI wynieść się nadeń górniej?…4Czy ramion marmur — czy muszkułów granieI cało—strojność budowyNie ma już więcej nic za powołanieNad strawność dobrą? byt zdrowy? —5Bohaterowie wszak od wieków w wiekiKraj zdobywają zaklęty —I od Achilla mniej bywa kaleki,Kto nie wyzuł z ostróg pięty!…6Miałażby Słodycz chrześcijańska, nowa,Zawisłym być Męstwa druhem? —Gdy ona raczej — jako białogłowaWierna — współ—zwycięża duchem!7Miałażby włosów srébrność księżycowaWyzwalać z dziejów—zaciągu? —Lecz starość, w czas swój, bywa więcej zdrowaOd bark greckiego posągu.8Mojżesz — wiek blisko przeżywszy — powstawaWyswobodzicielem ludu;Heroizm czysty wcześnie nie dostawa,I nie dostawa — bez cudu!9Owszem — śmierć sama i jej piekieł—kraterCóż są?… rzecz wielka lub licha —W miarę do tego, jak? jaki bohater?Dopełnił swego kielicha —10Niechże więc Kolchów wiek sobie nie wraca;Współczesność w równej mam cenie:Heroizm będzie trwał — dopóki praca,Praca? — dopóki stworzenie!…Laur dojrzałyNikt nie zna dróg do potomności,Jedno po samodzielnych bojach,Wszakże, w świątyni jej, nie gościW tych, które wybrał sam, pokojach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]