[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdnia na dzieñ stawa³ siê coraz chudszy.Ka¿dej nocy œni³y mu siê tamtewydarzenia.Nawiedza³y go uporczywe myœli o jakimœ przekleñstwie, które mog³obydotyczyæ wioski.Nie by³ przes¹dny, ale wci¹¿ zmniejszaj¹ca swoje wskazaniawskazówka wagi ostatecznie przekona³a go, ¿e powinien udaæ siê do kogoœ, ktobêdzie potrafi³ jego problem rozwi¹zaæ.„Jan Przyborski” – przeczyta³ napis na drzwiach – „specjalista do sprawparanormalnych”.Przedpokój wype³niony by³ dymem z kadzide³.Naoko³o porozwieszane by³y jakieœegzotyczne ozdoby, a pod sufitem zawieszono spor¹ iloœæ ró¿nych rozmiarówdzwonków feng shui, w które Wiernakowicz nieustannie uderza³ g³ow¹.Pan Przyborski by³ doœæ niewysokim, szczup³ym, elegancko ubranym cz³owiekiem wœrednim wieku.Z nale¿yt¹ uwag¹ wys³ucha³ ca³ej historii Wiernakowicza i zada³mu parê fachowych pytañ; o usytuowanie wioski wzglêdem najbli¿szych czakramówZiemi, o kolor aury wokó³ napastników, o natê¿enie energii z kosmosu w tymrejonie i jeszcze o parê innych istotnych szczegó³Ã³w, zgani³ ignorancjêSebastiana w dziedzinie astrobiologii, po czym zacz¹³ wykonywaæ rutynowebadania.Badania te polega³y g³Ã³wnie na machaniu wokó³ g³owy klienta d³oñmiuzbrojonymi w rozmaite specjalistyczne narz¹dy, jak ró¿d¿ki, wahade³ka iksi¹¿ka z nadrukowanym pentagramem, ale tak¿e i d³oñmi nie uzbrojonymi w nicszczególnego (oprócz tajemnej energii bioastralnej).Po pó³ godzinie panPrzyborski usiad³ w swoim fotelu i zacz¹³ mruczeæ coœ pod nosem.Kiedykilkanaœcie minut póŸniej Sebastian zacz¹³ siê nerwowo wierciæ na doœæniewygodnym krzeœle, które mu podstawiono, specjalista jakby siê ockn¹³, wzi¹³do rêki o³Ã³wek, za³o¿y³ okulary (zerówki, ale tego Wiernakowicz móg³ siêjedynie domyœlaæ) i zmêczonym g³osem zakomunikowa³:– To trudny przypadek.W wiosce tej dzia³aj¹ wyj¹tkowo silne wampiryenergetyczne.– Wampiry.– wystêka³ Sebastian.– To oczywiœcie dosyæ ogólna nazwa.Zasadniczo chodzi tu o wysysanie energiibioastralnej z cia³a ofiary, równie¿ na odleg³oœæ.– Mo¿na je jakoœ.powstrzymaæ? – spyta³ Sebastian.Pan Przyborski nerwowo obraca³ w palcach o³Ã³wek.– Jak ju¿ mówi³em, to trudny przypadek.Ofiary wampirów energetycznych tejklasy nie zdarzaj¹ nam siê zbyt czêsto.– Ale.musi byæ jakiœ sposób – powiedzia³, wystraszony nie na ¿arty,Wiernakowicz.– Jest pewien.talizman, który powinien w tym przypadku pomóc.Alemusielibyœmy go dopiero sprowadziæ.– Sprowadziæ? Sk¹d?– Z Haiti.Specjaliœci voodoo s¹ w tych sprawach niezast¹pieni.– Voodoo – powtórzy³ Sebastian.– D³ugo to potrwa?– To zale¿y.Przy odrobinie szczêœcia.trzy, cztery tygodnie.Wiernakowicz wystraszy³ siê.– Do tego czasu mogê ju¿ nie ¿yæ.Nie da siê jakoœ tak.szybciej?– Mo¿e.– zacz¹³ siê zastanawiaæ pan Przyborski – jakby tak za³atwiætransport lotniczy i.odpowiednio zmotywowaæ szamana.– Cena nie gra roli – przerwa³ mu Sebastian.Pan Przyborski pokiwa³ g³ow¹.– Zrobiê co w mojej mocy – powiedzia³ w koñcu.– Postaram siê sprowadziætalizman na.Spojrza³ do swojego kalendarza.–.czwartek.Mo¿e byæ?– Doprawdy.– wzruszy³ siê Sebastian – doprawdy nie wiem, jak mam panudziêkowaæ.– Podziêkuje mi pan, jak sprowadzê amulet – odpar³ spokojnie Przyborski – Tojak, wystawiæ fakturkê, czy zwyk³y rachuneczek wystarczy?Wampiry energetyczne z wioski okaza³y siê byæ na tyle silne, ¿e nie pomóg³przeciwko nim nawet wykonany osobiœcie przez szamana-specjalistê z Haititalizman.Pewnego dnia Wiernakowicz zas³ab³ na ulicy.Pogotowie zabra³o go doszpitala.– To rzadko spotykana odmiana i tak rzadko spotykanego tasiemca uzbrojonego –powiedzia³ lekarz do przy³¹czonego do kroplówki Sebastiana.– Wiêkszoœæepidemiologów by³a œwiêcie przekonana, ¿e uda³o siê j¹ wytêpiæ ponaddwadzieœcia lat temu.Gdzie pan kupi³ tego tatara?– Szczerze mówi¹c, wolê nieco bardziej.prawdopodobne historie – stwierdzi³emw koñcu – Ale ta mo¿e byæ.Popracuj jeszcze trochê nad jêzykiem.– Postaram siê przerobiæ to na powieœæ – powiedzia³ Filipek.– A ta historianie jest.– Panowie s¹ rodzin¹ Norberta Trasa? – przerwa³ nam lekarz.Ten sam, którywczoraj opowiada³ mi o jego stanie.– Tak – odpowiedzieliœmy jednoczeœnie.– W takim razie zapraszam do siebie do gabinetu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]