[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podoba mi siê ta nauka na ró¿nychinstrumentach.Codzien­nie sobie æwiczê, a wieczorami gram z zespo³em w KlubieHodaddy.Któregoœ popo³udnia wracam po zajêciach do domu, a Jenny siedzi sama jedna nakanapie.Pytam siê jej gdzie jest Rudolph, a ona mówi ¿e siê wyniós³.Pytam siêjej dlaczego siê wyniós³, a ona mówi:— Bo jest takim samym sukinsynem jak wszyscy inni.Wiêc ja na to:- Mo¿e chodŸmy gdzieœ na kolacjê i pogadamy?Oczywiœcie wcale nie gadamy tylko ona gada, a ta jej gadanina sk³ada siê zsamych narzekañ na facetów.Mówi, ¿e jesteœmy „band¹ leniwych,nieodpowiedzialnych, samo­lubnych bydlaków".Narzeka i narzeka, a potem naglewybucha p³aczem.— Och, Jenny, nie p³acz — mówiê.— Nie warto.On i tak ca³ymi dniami nic nierobi³ tylko siedzia³ na pod³odze.To nie by³ facet dla ciebie!— Pewnie masz racjê, Forrest.ChodŸmy do domu.Po przyjœciu do domu Jenny zaczyna siê rozbieraæ.Œci¹ga wszystko po kolei a¿zostaje w samych majtkach.Siedzê na kanapie i staram siê na ni¹ nie patrzeæ,ale ona podchodzi do mnie i mówi:— Forrest, wyruchaj mnie.Proszê ciê.Ze zdziwienia szczêka prawie mi spad³a nakolana! Gapiê siê na Jenny wyba³uszonymi ga³ami, a ona siada ko³o mnie, rozpinami portki, po chwili œci¹ga mi koszulê, zaczyna mnie tuliæ, ca³owaæ i w ogóle.Z pocz¹tku czu³em siê trochê, no wiecie, skremowany.Oczywiœcie ca³e ¿yciemarzy³em o czymœ takim, ale nigdy nie myœla³em, ¿e te moje marzenia siêspe³ni¹.A potem — potem coœ we mnie wst¹pi³o i niewa¿ne ju¿ by³o co wczeœniejmyœla³em, bo tarzaliœmy siê po kanapie prawie zupe³nie goli.W którymœ momencieJenny œci¹g³a mi gatki i nagle jej oczy zrobi³y siê wielkie jak spodki.— Rany, co tu mamy! — zawo³a³a.Po czym zaczê³a wyczyniaæ takie same brewerie jak kiedyœ przed laty pannaFrench tyle ¿e nie mówi³a, ¿ebym zamkn¹³ oczy, wiêc ich nie zamk³em.Tego popo³udnia wyprawialiœmy rzeczy o jakich nawet nie œni³em.Ale Jenny mia³aniesamowite pomys³y! Poka­zywa³a mi ró¿ne pozycje co to bym sam na nie nigdynie wpad³ — bokiem, na krzy¿, do góry nogami, do góry ty³kami, wzd³u¿, wszerz,na klêcz¹cy, na stoj¹cy, na siedz¹­cy, na pochy³o, na pieska, do œrodka i nazewn¹trz.Jedyna pozycja jakiej nie próbowaliœmy to na odleg³oœæ! Tarzaliœ­mysiê po ca³ym pokoju, po kuchni, odpychaliœmy meble, str¹cali z brzêkiem ró¿neprzedmioty, œci¹gliœmy zas³ony, zrolowali dywan, nawet niechc¹cy w³¹czylitelepud³o.Pod koniec robiliœmy to w kuchennym zlewie, tylko siê nie pytajciejak.Wreszcie skoñczyliœmy i Jenny le¿y chwilê bez ruchu, potem patrzy na mniei mówi:— Jejku, Forrest, gdzieœ ty by³ przez ca³e moje ¿ycie? Ja na to:— W pobli¿u.Oczywiœcie od tej pory sprawy miêdzy mn¹ i Jenny wy­gl¹daj¹ inaczej.Po pierszeœpimy razem w jednym ³Ã³¿ku.Na pocz¹tku by³o mi nie za wygodnie, ale szybkoprzywyk­³em.Po drugie jak gramy w klubie i Jenny przechodzi obok mnie, tozawsze czochra mi lekko w³osy albo g³aszcze mnie z ty³u po szyi.Wszystko siênagle zmieni³o, zupe³nie jakbym siê od nowa urodzi³.Jestem najszczêœliwszymfacetem na œwiecie.11No i nadszed³ dzieñ kiedy mamy zagraæ tê scenê ze sztuki na lekcji profesoraQuackenbusha.Jest to scena, w której król Lir chodzi z b³aznem po wrzosowisku;wrzosowisko to taka dzika okolica, coœ jakby moczary albo puste pola.Zrywa siêstraszna burza i wszyscy chowaj¹ siê do czegoœ zwanego „lepiank¹".W tej lepiance siedzi facet co sam siebie nazywa biednym Tomkiem, a wrzeczywistoœci jest to Edgar, który przebra³ siê za wariata bo go brat-³ajdakokantowa³.Król ze smutku ju¿ ca³kiem oszala³, Edgar udaje wariata, b³azen te¿.Ja gram hrabiego Gloucester, który jest ojcem Edgara i w po­równaniu z tamtymitrzema jest zupe³nie normalny.Profesor Quackenbush rozwiesi³ na czymœ jak¹œ star¹ szmatê czy koc i zrobi³ ztego lepiankê, a obok postawi³ du¿y eklektryczny wiatrak, do którego przyczepi³spinacza­mi kilka pasków papieru.Kiedy wiatrak siê obraca³ paski trzepota³yniby liœcie w czasie burzy.No i dobra.Horace, ten co ma robiæ za Lira, ubra³ siê w gruby worek a na ³ebnasadzi³ sobie cedzak.Dziewczyna skombinowa³a sk¹dœ prawdziwy strój b³azna,czapkê z dzwonkami i buty z podkrêconymi nosami jakie nosz¹ Araby.Ch³opak,który bêdzie struga³ wariata, ma perukê bitelsowsk¹, jakieœ ciuchy ze œmietnikai pomaza³ sobie czymœ ca³¹ gêbê.Wszyscy strasznie powa¿nie tratuj¹ tê zabawê wteatr.Aleja i tak wygl¹dam najlepiej.Jenny uszy³a mi kostium z przeœcierad³a, obrusai podeszwy na poduszkê.Jeden kawa³ materia³u mam wsuniêty miêdzy nogi jakpieluchê, a na plecach tak¹ plererynê jak¹ nosi Superman.Profesor w³¹cza burzê czyli wiatrak i ka¿e nam zacz¹æ na stronie dwunastej.Pierszy mówi Edgar, co to udaje wariata Tomka.— Dajcie wspomo¿enie biednemu Tomkowi, któremu z³y duch dokucza.— Czy go do nêdzy tej córki przywiod³y? Nie ocali³¿eœ nic? Wszystko¿ im da³eœ?— pyta siê go król Lir.Królowi odpowiada b³azen.— Owszem, zachowa³ sobie p³achtê; inaczej byœmy wsty­dziæ siê musieli za niego.Tak sobie przez chwilê gadaj¹, a potem b³azen mówi:— Ta noc wykieruje nas wszystkich na b³aznów i na wariatów.Ca³kiem nieg³upio to sobie wykombinowa³.Teraz ja siê pojawiam z pochodni¹ co j¹ profesor Quackenbush po¿yczy³ zwydzia³u teatralnego.— Patrzcie, oto siê zbli¿a chodz¹cy ogieñ! — wo³a b³azen.Profesor zapala moj¹ pochodniê.Przechodzê przez salê i wchodzê do lepianki.— To z³y wróg, Flibbertygibet — mówi wariat.— Kto to jest? — pyta siê król.A ja na to:— Kto wy jesteœcie? Jak wasze miana?Wariat Tomek odpowiada mi, ¿e on jest „biedny Tomek, co jada ¿aby, ropuchy,kijanki, jaszczurki".Coœ tam jeszcze plecie, a jak koñczy ja nagle rozpoznajêkróla i pytam siê go:— O panie, takie¿ twoje towarzystwo? Na co wariat Tomek mówi:— Ksi¹¿ê ciemnoœci jest szlachcicem: nazywa siê Modo i Mahu.Wiatrak co udaje burzê strasznie mocno wieje, a ja ci¹gle tr¹cam pochodni¹ wsufit, bo profesor Quackenbush chyba zapomnia³ ¿e mam prawie dwa metry wzrostui zmontowa³ za nisk¹ lepiankê.Nagle zamiast powiedzieæ „Tomkowi zimno" wariat To­mek krzyczy:— Uwa¿aj na ogieñ!Patrzê do ksi¹¿ki, ale nigdzie nie widzê tych s³Ã³w.— Uwa¿aj, idioto, z tym ogniem! — wo³a Elmer Harrington III.A ja mu na to:— Raz w ¿yciu nie ja jestem idiota, tylko ty! I wtem sufit lepianki zapala siêod pochodni, koc spada na perukê wariata Tomka i ona te¿ zaczyna siê paliæ.Ktoœ wrzeszczy:— Kurwa, wy³¹czcie ten cholerny wiatrak!Ale ju¿ jest za póŸno.Wszystko siê pali!Wariat Tomek krzyczy i wyje, król Lir œci¹ga z g³owy cedzak i wsadza gowariatowi na ³eb, ¿eby ugasiæ mu pe­rukê.Wszyscy miotaj¹ siê to tu to tam,krztusz¹ siê i kaszl¹ i przeklinaj¹ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl