[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Moi rodzice nigdy nie mieli czasu, by mnie wys³uchaæ.- W³aœnie z tego powodu mój staruszek zawsze wœcieka siê na mnie - ¿e p³ynie wemnie tyle krwi matki.Wiesz chcê robiæ ró¿ne rzeczy, mieæ ró¿ne rzeczy, ¿yæ ipodejmowaæ ryzyko, a rodzina z jego strony jest zupe³nie inna.- Mogê rozmawiaæ z doktorem Sieboltem o mi³oœci, mogê rozmawiaæ z nim owszystkim - powiedzia³a Annie.- Natomiast z rodzicami w wielu sprawach muszêtrzymaæ buziê na k³Ã³dkê.- Bezpieczeñstwo na pierwszym miejscu - oto jest ich motto.No, có¿, nie jestto moje motto.Chc¹, ¿ebym skoñczy³ tak jak oni, a ja jestem zupe³nie innymtypem cz³owieka.- To okropne kazaæ komuœ t³umiæ w sobie wszystko.Ci¹gle p³aczê, a moi rodzicenigdy nie domyœlaj¹ siê dlaczego.- Dlatego ukrad³em tamte samochody.Pewnego dnia nagle kompletnie mi odbi³o.Zmuszali mnie, ¿ebym zachowywa³ siê jak ojciec, a ja przecie¿ nie jestem takijak on.Nigdy mnie nie rozumieli.Nadal mnie nie rozumiej¹.- Ale najgorsz¹ rzecz¹ by³o, gdy mój ojciec kaza³ mi k³amaæ.W³aœnie wtedyzrozumia³am, ¿e moich rodziców nie obchodzi prawda.Obchodzi ich wy³¹cznie, copomyœl¹ sobie ludzie.- Tego lata zarabia³em wiêcej ni¿ mój stary i moi bracia.To ich naprawdêwkurzy³o.Nie mogli tego znieœæ.- Moja matka wyg³osi³a mi kazanie na temat mi³oœci, a ja z trudem powstrzyma³amsiê, by nie wykrzyczeæ: „Nie masz pojêcia, co to jest mi³oœæ! Nigdy jej jeszczenie pozna³aœ!”.- Moi rodzice wci¹¿ mi powtarzali, ¿e mam siê zachowywaæ jak mê¿czyzna, akiedy rzeczywiœcie zacz¹³em siê tak zachowywaæ, wœciekli siê jak diabli.Copowinien robiæ facet?- Nawet gdy wrzeszcza³am na ni¹, wcale nie s³ucha³a.Nigdy nie s³ucha.Chybaboi siê s³uchaæ.Wiesz, co mam na myœli?- Mój starszy brat by³ ulubieñcem rodziny.Nigdy nie robi³ nic z³ego, wprzeciwieñstwie do mnie, który zawsze broi³em, oczywiœcie ich zdaniem.Niepozna³aœ mojego brata, prawda?- Mój ojciec zabi³ coœ we mnie, gdy kaza³ mi k³amaæ.- Naprawdê mamy szczêœcie, ¿e siê w ¿yciu spotkaliœmy - oœwiadczy³ Rice.- S³ucham? - spyta³a Annie.- Powiedzia³em: „Naprawdê mamy szczêœcie, ¿e siê w ¿yciu spotkaliœmy” -odrzek³ Rice.Annie wziê³a go za rêkê.- O tak, o tak, o tak - potwierdzi³a ¿arliwie.- Gdy spotkaliœmy siê po razpierwszy tam, na polu golfowym, omal nie umar³am.Od razu wiedzia³am, ¿ejesteœmy dla siebie stworzeni.Poza doktorem Sieboltem, jesteœ pierwszymcz³owiekiem, który jest mi bliski.- Doktorem jakim? - spyta³ Rice.***W gabinecie, w rezydencji gubernatora, gubernator Southard mia³ w³¹czoneradio.Annie i Rice zostali w³aœnie zatrzymani, trzydzieœci kilometrów nazachód od Cleveland, i Southard chcia³ us³yszeæ, co nowe serwisy maj¹ na tentemat do powiedzenia.Na razie nadawano tylko muzykê i gubernator s³ucha³ s³Ã³w piosenki:Nie idŸmy do szko³y dziœ,Moje ty s³odkoœci.Ukryjmy siê w lesie i bawmy siê,Bawmy siê, bawmy mi³oœci¹.Gubernator wy³¹czy³ radio.- Jak oni œmi¹ puszczaæ takie rzeczy przez radio? - rzek³ z oburzeniem.- Ca³yamerykañski przemys³ rozrywkowy nie robi nic innego, tylko mówi dzieciakom, jakzabijaæ rodziców - i je same przy okazji.Postawi³ to pytanie ¿onie i Brentnerom, rodzicom ch³opca, którzy siedzieli znim w gabinecie.Brentnerowie pokrêcili g³owami, co mia³o oznaczaæ, ¿e nie znaj¹ odpowiedzi napytanie gubernatora.Nie mówili prawie nic - nic poza uni¿onymi, chaotycznymiprzeprosinami na samym pocz¹tku, gdy tylko przyszli.Potem siedzieli,zgadzaj¹c siê têpo ze wszystkim, co powiedzia³ gubernator.A powiedzia³ wiele, walcz¹c z tym, co nazwa³ najtrudniejsz¹ decyzj¹ w ¿yciu.Próbowa³ zdecydowaæ za zgod¹ ¿ony oraz Brentnerów, co zrobiæ, ¿eby uciekinierzydoroœli na tyle, by zdali sobie sprawê, co robi¹, jak ich urz¹dziæ, ¿eby ju¿nigdy nie uciekli.- Ma pan jakieœ propozycje, panie Brentner? - spyta³ ojca Rice’a.Pan Brentner wzruszy³ ramionami.- Nie mam nad nim ¿adnej w³adzy, proszê pana - powiedzia³.- Gdyby ktoœpodsun¹³ mi sposób opanowania tego ch³opaka, wypróbowa³bym go z radoœci¹,ale.- Pozwoli³, ¿eby zdanie zawis³ow powietrzu.- Ale co? - chcia³ wiedzieæ gubernator.- On jest ju¿ prawie doros³ym mê¿czyzn¹, panie gubernatorze - wyjaœni³ ojciecRice’a - i tak ³atwo nim kierowaæ jak ka¿dym innym mê¿czyzn¹, to znaczynie³atwo.- Mrukn¹³ jeszcze pod nosem coœ, czego gubernator nie zrozumia³, poczym znowu wzruszy³ ramionami.- S³ucham? - spyta³ gubernator.- Powiedzia³em, ¿e on ma mnie za nic - powtórzy³ ojciec Rice’a nieco g³oœniejni¿ za pierwszym razem.- Do licha, z pewnoœci¹ szanowa³by pana, gdyby mia³ pan odwagê narzuciæ muswoj¹ wolê i egzekwowa³ pos³uszeñstwo! - rzek³ gubernator z ¿arliwym poczuciems³usznoœci.Matka Rice’a uczyni³a w tej chwili najodwa¿niejsz¹ rzecz w swoim ¿yciu.Wzbiera³ w niej coraz wiêkszy gniew, ¿e zrzuca siê ca³¹ winê na jej syna, i niepozosta³a d³u¿na gubernatorowi Indiany.- Mo¿e gdybyœmy wychowali naszego syna w taki sposób, jak pañstwo swoj¹ córkê,nie mielibyœmy dzisiejszego k³opotu.Gubernator sprawia³ wra¿enie zaskoczonego.Usiad³ przy biurku.- Dobrze powiedziane, proszê pani - rzek³.Spojrza³ na ¿onê.- Z pewnoœci¹powinniœmy zdradziæ œwiatu tajemnicê wychowywania dzieci.- Annie nie jest z³¹ dziewczynk¹ - powiedzia³a szybko.- Ani nasz syn nie jest z³ym ch³opcem - doda³a z o¿ywieniem matka Rice’a,zadowolona, ¿e zada³a gubernatorowi bobu.- Jestem.jestem pewna, ¿e nie - zgodzi³a siê ¿ona gubernatora.- On nie jest ju¿ z³ym ch³opcem.Jest prawie doros³y - wypali³ ojciec Rice’a.Id¹c za przyk³adem ¿ony, zebra³ siê na odwagê i doda³: - I wasza ma³adziewczynka te¿ nie jest ju¿ wcale ma³a.- Proponuje pan, ¿eby siê pobrali? - spyta³ z niedowierzaniem gubernator.- Nie wiem, co proponujê - odpar³ ojciec Rice’a.- Nie jestem tutaj odproponowania.Ale mo¿e oni rzeczywiœcie siê kochaj¹.Mo¿e naprawdê s¹ dlasiebie stworzeni.Mo¿e bêd¹ szczêœliwi ze sob¹ przez resztê ¿ycia, pocz¹wszy odtej chwili, jeœli im na to pozwolimy.- Roz³o¿y³ bezradnie rêce.- Nie wiem -powiedzia³.- A pañstwo?***Annie i Rice rozmawiali z dziennikarzami w koszarach policji stanowej podCleveland.Czekali, a¿ zostan¹ odstawieni do domu.Twierdzili, ¿e s¹nieszczêœliwi, ale wygl¹da³o na to, ¿e ca³kiem nieŸle siê bawi¹.W tej chwilimówili o pieni¹dzach.- Ludzie za bardzo goni¹ za pieniêdzmi - powiedzia³a Annie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]