[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wygl¹da³, jakby by³ zrobiony z kitu.Potem wróci³a z toalety matka Billy'ego i usiad³a na krzeœle miêdzy ³Ã³¿kamiBilly'ego i Rosewatera.Rosewater powita³ j¹ g³osem melodyjnym i ciep³ym,pytaj¹c o zdrowie.Robi³ wra¿enie zachwyconego, kiedy us³ysza³, ¿e pani Pilgrimczuje siê dobrze.Przeprowadza³ eksperyment, który polega³ na okazywaniuszczerej sympatii ka¿demu spotkanemu cz³owiekowi.Uwa¿a³, ¿e mo¿e to uczyniæœwiat nieco przyjemniejszym miejscem zamieszkania.Zwraca³ siê do matkiBilly'ego per “kochana pani".Eksperymentowa³ ze zwracaniem siê do wszystkichper “kochany".– Któregoœ dnia – zapewnia³a Rosewatera matka Bil-ly'ego – przyjdê tutaj iBilly wysunie g³owê spod ko³dry, i wie pan, co powie?– Có¿ on takiego powie, kochana pani Pilgrim?– Powie: “Jak siê masz, mamo?", i uœmiechnie siê.Powie: “Cieszê siê, ¿e ciêwidzê, mamo.Jak siê czujesz?"– Mo¿e dzisiaj w³aœnie bêdzie taki dzieñ.– Modlê siê o to co wieczór.– To bardzo dobrze.– Ludzie byliby zdziwieni, gdyby dowiedzieli siê, jak du¿o zawdziêczamymodlitwom.– Œwiête s³owa, kochana pani.– Czy pañska matka czêsto pana odwiedza?– Moja matka nie ¿yje – odpowiedzia³ Rosewater.Zdarza siê.– Bardzo mi przykro.– Mia³a za to szczêœliwe ¿ycie.– To jest pocieszenie.– Ojciec Billy'ego te¿ nie ¿yje, wie pan? – powiedzia³a matka Billy'ego.Zdarzasiê.– Ch³opiec powinien mieæ ojca.I tak to sz³o – nie koñcz¹cy siê dialog pomiêdzy niezbyt rozgarniêt¹ dewotk¹ itym du¿ym cz³owiekiem, po którego opustosza³ym wnêtrzu b³¹ka³y siê echami³oœci.* * *– By³ najlepszym studentem na roku, kiedy to siê zdarzy³o – powiedzia³a matkaBilly'ego.– Mo¿e siê przepracowa³ – powiedzia³ Rosewater.Trzyma³ w rêku ksi¹¿kê, któr¹chcia³ czytaæ, by³ jednak zbyt dobrze wychowany, aby czytaæ w trakcie rozmowy,mimo ¿e matce Billy'ego nietrudno by³o dawaæ zadowalaj¹ce odpowiedzi.Ksi¹¿kanosi³a tytu³ Maniacy w czwartym wymiarze i jej autorem by³ Kilgore Trout.By³ato historia o ludziach, których schorzenia umys³owe nie daj¹ siê uleczyæ,poniewa¿ ich przyczyny le¿¹ w czwartym wymiarze i trójwymiarowi ziemscy lekarzenie potrafi¹ ich sobie nawet wyobraziæ.Rosewaterowi bardzo przypad³o do gustu twierdzenie Kilgore'a Trouta, ¿ewampiry, wilko³aki, chochliki, anio³y i tak dalej istniej¹ naprawdê, ale wczwartym wymiarze.Podobnie, twierdzi³ Trout, jak ulubiony poeta RosewateraWilliam Blake.Podobnie jak niebo i piek³o.* * *– Jest zarêczony z bardzo bogat¹ pann¹ – powiedzia³a matka Billy'ego.– To dobrze – odpowiedzia³ Rosewater.– Pieni¹dze mog¹ byæ czasem wielk¹pociech¹.– Tak, to prawda.– Tak, tak.– To wcale nie takie zabawne, kiedy trzeba siê liczyæ z ka¿dym groszem.– Tak, cz³owiek powinien mieæ trochê swobody.– Jej ojciec jest w³aœcicielem szko³y optycznej, w której Billy studiowa³.Posiada równie¿ szeœæ sklepów na terenie naszego stanu.Ma te¿ w³asny samolot iwillê nad jeziorem George.– To bardzo piêkne jezioro.* * *Billy zasn¹³ z g³ow¹ pod ko³dr¹.Kiedy siê obudzi³, le¿a³ przywi¹zany do ³Ã³¿kaw obozowej izbie chorych.Otworzy³ jedno oko i zobaczy³ biednego starego EdgaraDerby'ego czytaj¹cego przy blasku œwiecy Szkar³atne god³o odwagi.Billy zamkn¹³ oko i przypomnia³ sobie scenê z przysz³oœci: biednego staregoEdgara Derby'ego przed plutonem egzekucyjnym w ruinach Drezna.Pluton sk³ada³siê zaledwie z czterech ludzi.Billy s³ysza³, ¿e jeden z ¿o³nierzy w plutonieegzekucyjnym dostaje zwyczajowo karabin za³adowany œlepym nabojem, i pomyœla³sobie, ¿e w tak ma³ym plutonie egzekucyjnym i po tylu latach wojny na pewnonikomu nie dano œlepego naboju.* * *Najstarszy stopniem Anglik przyszed³ sprawdziæ, co s³ychaæ z Billym.By³ topu³kownik piechoty wziêty do niewoli pod Dunkierk¹.To on da³ Billy'emumorfinê.W obozie nie by³o ¿adnego lekarza, leczenie spad³o wiêc na jegobarki.– Jak tam nasz pacjent? – spyta³ Derby'ego.– Nieobecny duchem.– Ale nie umar³ jeszcze?– Nie.– Jakie to przyjemne: nic nie czuæ, a mimo to cieszyæ siê wszelkimiprzywilejami ¿ywego cz³owieka.Derby dopiero teraz stan¹³ ponuro na bacznoœæ.– Nie, nie, proszê siedzieæ.W sytuacji, kiedy na jednego oficera przypadatylko dwóch szeregowych i wszyscy oni s¹ chorzy, myœlê, ¿e mo¿emy obyæ siê beztych zwyczajowych ceremonii.Derby sta³ nadal.– Wygl¹dacie na starszego ni¿ reszta – zauwa¿y³ pu³kownik.Derby wyjaœni³, ¿e ma czterdzieœci piêæ lat, by³ wiêc o dwa lata starszy odpu³kownika.Pu³kownik powiedzia³, ¿e wszyscy pozostali Amerykanie ju¿ siêogolili, ¿e tylko Billy i Derby maj¹ jeszcze brody.– Wiecie – powiedzia³ jeszcze pu³kownik – my tutaj musieliœmy wyobra¿aæ sobiewojnê i wydawa³o nam siê zawsze, ¿e udzia³ w niej bior¹ dojrzali mê¿czyŸni,tacy jak my.Zapomnieliœmy, ¿e wojny tocz¹ dzieci.Kiedy ujrza³em te œwie¿oogolone twarze, prze¿y³em szok.“Mój Bo¿e! – pomyœla³em sobie – przecie¿ toistna krucjata dzieci."Pu³kownik spyta³ Derby'ego, jak trafi³ do niewoli, i Derby opowiedzia³ o tym,jak znalaz³ siê wraz z setk¹ przestraszonych ¿o³nierzy w ma³ym zagajniku.Bitwatoczy³a siê od piêciu dni.¯o³nierze zostali zapêdzeni do lasku przez czo³gi.Derby opisa³ nieprawdopodobn¹ sztuczn¹ pogodê, jak¹ Ziemianie potrafi¹ czasemzgotowaæ dla innych Ziemian, kiedy nie chc¹, ¿eby ci inni Ziemianie mieszkalid³u¿ej na Ziemi.Pociski wybucha³y w koronach drzew z przeraŸliwym hukiem,zasypuj¹c ich deszczem no¿y, igie³ i ¿yletek.Poni¿ej przeszywa³y lasek ma³egrudki o³owiu w stalowych koszulkach, pêdz¹c z szybkoœci¹ znacznieprzewy¿szaj¹c¹ prêdkoœæ dŸwiêku.By³o wielu rannych i zabitych.Zdarza siê.Potem ostrza³ usta³ i ukryty Niemiec z megafonem powiedzia³ Amerykanom, ¿ebyz³o¿yli broñ i wyszli z lasku z rêkami na karku, gdy¿ w przeciwnym raziewznowi¹ ostrza³ i nie przerw¹ go, dopóki w lasku pozostanie choæ jedna ¿ywadusza.Amerykanie z³o¿yli wiêc broñ i wyszli z lasku z rêkami na karku, gdy¿ chcielijeszcze po¿yæ, jeœli to tylko mo¿liwe.* * *Billy przeniós³ siê w czasie z powrotem do szpitala dla weteranów wojennych.Mia³ g³owê pod ko³dr¹.Na zewn¹trz panowa³a cisza.– Czy moja matka posz³a? – spyta³ Billy.– Tak.Billy zerkn¹³ spod ko³dry.Na krzeœle dla odwiedzaj¹cych siedzia³a teraz jegonarzeczona.Nazywa³a siê Walencja Merble.By³a córk¹ w³aœciciela Szko³y Optykiw Ilium.By³a bogata.I by³a zwalista jak stodo³a, gdy¿ nie mog³a przestaæjeœæ.Teraz te¿ jad³a batonik pod nazw¹ “Trzej Muszkieterowie".Mia³atrójogniskowe okulary w wymyœlnej oprawce wysadzanej sztucznymi diamentami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]