[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sw¹ uwagê zogniskowa³ na drugiejgrupie, stoj¹cej przed domkiem Starego Doktora.Byli to: Peter Jackson,Sodersonowie, sprzedawczyni, d³ugow³osy z ciê¿arówki, no i sam Doktor,weterynarz, który rok wczeœniej przeszed³ na emeryturê, nie maj¹c zielonegopojêcia, ¿e czeka go w ¿yciu coœ takiego.- No ju¿! - wrzasn¹³ Collie na Gary'ego, gapi¹cego siê nañ z pó³przytomn¹,mokr¹ twarz¹.Mia³ w tej chwili ochotê zabiæ tego cz³owieka, po prostu odci¹gn¹æ go i zat³uc,spaliæ albo cokolwiek.- W³aŸ, kurwa, do domu!Us³ysza³, ¿e Marinville za jego plecami wykrzykuje to samo, choæ pewnie mia³raczej na myœli dom Carverów.- Co.- zaczê³a Marielle, staj¹c u boku mê¿a.A potem spojrza³a poza niego i jej oczy zaczê³y siê rozszerzaæ.Unios³a kutwarzy rozczapierzone d³onie, otworzy³a usta i przez sekundê Collie mia³wra¿enie, ¿e kobieta zaraz padnie na kolana i zacznie odstawiaæ Ala Jolsonaœpiewaj¹cego Mammy.Zamiast tego zaczê³a krzyczeæ.Wtedy napastnicy - zupe³niejakby czekali tylko na ten sygna³ - otworzyli ogieñ.Tych zgrzytliwych,zwartych eksplozji nikt ju¿ nie móg³ pomyliæ z piorunami.D³ugow³osy chwyci³ Petera Jacksona za prawy nadgarstek i usi³owa³ go odci¹gn¹æod ¿ony.Ale Peter nie chcia³ jej puœciæ.Wci¹¿ zawodzi³, by³ chyba zupe³nienieœwiadom tego, co siê wokó³ niego dzieje.Rozleg³o siê og³uszaj¹ce pach!, apo nim brzêk rozbijanego szk³a.Potem bum! - jeszcze g³oœniejsze i okrzyk, bólulub trwogi.Collie stawia³ tym razem na trwogê.Trzecia eksplozja i ceramicznywilczur Billingsleya znikn¹³ od ³ap w górê.Wewnêtrzne drzwi domu StaregoDoktora - za siatkowymi, ozdobionymi poœrodku kunsztownym "B" - by³y otwarte.Ten ciemny, prostok¹tny otwór wydawa³ siê teraz odleg³y o ca³e kilometry, jakwejœcie prowadz¹ce do bezpiecznej jaskini.Collie podbieg³ najpierw do Petera, nie myœl¹c wcale, ¿e robi coœ odwa¿nego; poprostu skierowa³ siê najpierw tam.Kolejny huk.Entragian odruchowo napi¹³plecy i poœladki w oczekiwaniu œmiertelnego byæ mo¿e ciosu, podczas gdy umys³ju¿ go informowa³, ¿e - tym razem przynajmniej - by³ to grzmot.Ale tylko tymrazem.Rozleg³o siê nastêpne pach!, jak smagniêcie bicza i coœ przeora³opowietrze tu¿ przy jego prawym uchu.Pierwszy raz do mnie strzelaj¹ - pomyœla³.- Dziewiêæ lat w policji, dopókimnie nie naszli i nie zniszczyli wszystkiego (czterech krawê¿ników, czterech wcywilu i jeden z wywiadu), i nigdy do mnie nikt nie strzela³, dopiero dziœ.Znowu eksplozja.Jedno z okien salonu Billingsleya wpad³o do œrodka, bia³ezas³ony zatrzepota³y niczym ramiona ducha.Teraz strzelby za plecami Entragianagrzmia³y ju¿ jak artyleria, bam-bam-bam-bam, kolejna kula œmignê³a tu¿ obokjego lewej d³oni, zrobi³a w ok³adzinie pod wybitym oknem otwór, który Colliemuskojarzy³ siê z wielkim, wystraszonym okiem.Nastêpny pocisk przelecia³ mu ko³obiodra.Nie móg³ uwierzyæ, ¿e jeszcze go nie zabili.Czu³ sw¹d pal¹cej siêcedrowej ok³adziny domu i zd¹¿y³o mu siê jeszcze przypomnieæ, jak pachnia³ytl¹ce siê sterty liœci, które w paŸdziernikowe popo³udnia pali³ wraz z ojcem napodwórku.Bieg³ ju¿, cholera, ca³e godziny; czu³ siê, cholera, jak gliniana kaczka nastrzelnicy, i nawet jeszcze nie dotar³ do Jacksona.Co siê tu, kurwa,wyprawia?Strzelanina wybuch³a jakieœ piêæ sekund temu - poinformowa³a go ch³odniejszaczêœæ jego umys³u.- Mo¿e tylko trzy.Hipisowaty wci¹¿ szarpa³ Petera za rêkê.Do³¹czy³a do niego dziewczyna,Cynthia, lecz Peter opiera³ siê im bardzo skutecznie.Chcia³ zostaæ przy ¿onie,która wykoncypowa³a sobie moment powrotu do domu tak Ÿle, ¿e gorzej ju¿ niemo¿na.Wci¹¿ nabieraj¹c szybkoœci (potrafi³ ca³kiem nieŸle posuwaæ, kiedy naprawdêchcia³), Collie pochyli³ siê i w biegu uchwyci³ klêcz¹cego mê¿czyznê pod lew¹pach¹.Jedzie poci¹g z daleka - pomyœla³.Ale Peter szarpn¹³ siê do ty³u i ca³atrójka nadal nie mog³a go odci¹gn¹æ od ¿ony.Rêka Colliego zaczê³a siêwyœlizgiwaæ.O kurwa - pomyœla³.- A kij nam wszystkim w oko.I kawa³ek szk³a.Za jego plecami, u Carverów, znów rozleg³ siê krzyk.K¹tem oka Colliespostrzeg³ ró¿ow¹ furgonetkê, która ju¿ ich minê³a i przyspiesza³a, pod¹¿aj¹c wdó³, ku Hiacyntowej.- Mary! - wrzasn¹³ Peter.- Ona jest ranna!- Biorê siê za ni¹, Peter, nic siê nie martw, ju¿ jestem! - zakrzykn¹³ radoœnieStary Doktor.Choæ tak naprawdê nie zrobi³ niczego - przebiega³ po prostu obok rozpostartegona ziemi cia³a Mary, ledwie na ni¹ spojrzawszy - Peter skin¹³ g³ow¹.WyraŸniemu to ul¿y³o.Ton g³osu zadzia³a³ - pomyœla³ Entragian.- Ten idiotycznieweso³y ton g³osu Doktora.Hipisowaty zacz¹³ siê teraz naprawdê przydawaæ.Przede wszystkim z³apa³ Peteraw pasie i by³ to lepszy pomys³ ni¿ z nadgarstkiem.- Puœæ, goœciu - zwróci³ siê do Jacksona.- Chocia¿ troszkê.Peter zignorowa³ go.Spogl¹da³ na Colliego wielkimi, szklistymi oczami.- On siê ni¹ zajmie, tak? Stary Doktor jej pomo¿e, prawda?- Jasne, ¿e tak! - zawo³a³ Collie.Próbowa³ naœladowaæ pokrzepiaj¹cy tonlekarzy, u¿ywany podczas szpitalnych obchodów, ale s³ysza³ tylko strach.Ró¿owypojazd ju¿ odjecha³, lecz czarny wci¹¿ tu by³.Toczy³ siê powoli, prawiestan¹³.Dwie jasne, niemal fosforyzuj¹ce postacie nadal widnia³y w wie¿yczce.-Billingsley.Z lewej wpad³a na niego Marielle Soderson.Omal nie zwali³a go z nóg, gdypêdzi³a do drzwi domu Doktora.Z prawej przemkn¹³ Gary, tr¹caj¹c ramieniemdziewczynê ze sklepu, a¿ opad³a na jedno kolano i krzyknê³a z bólu,wykrzywiwszy usta.Prawdopodobnie skrêci³a sobie kostkê.Gary nawet na ni¹ niespojrza³, interesowa³a go wy³¹cznie g³Ã³wna nagroda.Dziewczyna podnios³a siê wmgnieniu oka.Nadal krzywi³a twarz z bólu, lecz dzielnie trzyma³a rêkê Petera,nadal stara³a siê byæ pomocna.Dwukolorowa czy nie, Collie zacz¹³ czuæ dla niejpodziw.Sodersonowie pêdzili naprzód.Sekundê czy dwie to trwa³o, nim pojêli w czymrzecz, lecz wreszcie zaskoczyli.Rozleg³ siê kolejny huk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]