[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale s¹dz¹c po jej zachwyconychwestchnieniach, musia³y jej siê podobaæ.Willa wcale nie by³a du¿a.A kanapy rodzice nie zd¹¿ylijeszcze wyczarowaæ, wiêc Christoffer w narastaj¹cej pani-ce nie mia³ innego wyjœcia, jak tylko przyznaæ w duchu, ¿ebêdzie musia³ dzieliæ z Marit ³o¿e ju¿ pierwszej nocy.Niemóg³ przecie¿ po³o¿yæ siê na pod³odze, zbyt wyraŸnie byokaza³, ¿e jej nie chce.Kiedy Marit ogl¹da³a poddasze, Malin wykorzysta³aokazjê, by zamieniæ z synem kilka s³Ã³w na osobnoœci:- Œliczna dziewczyna, Christofferze.Czaruj¹ca! Perte¿ tak s¹dzi.Ale nie spodziewaliœmy siê po tobie takiegowyboru, myœleliœmy, ¿e ona pochodzi z wy¿szych sfer.A tymczasem Marit z pewnoœci¹ siê do nich nie zalicza.Dziêki Bogu, o wiele ³atwiej jest siê porozumieæ z ludŸmijej pokroju.Ale muszê ci powiedzieæ, ¿e nie do koñcarozumiem.- Ciiicho, póŸniej ci to wyjaœniê.Teraz powiem citylko, ¿e tamta panna z elity okaza³a siê fataln¹ omy³k¹.Naszczêœcie zorientowa³em siê na czas.Malin pokiwa³a g³ow¹.- Bardzo siê z tego cieszê.Benedikte tak¿e ciep³owyra¿a³a siê o Marit.- Benedikte ocali³a jej ¿ycie.Raz.Pierwszy raz ja j¹uratowa³em.Potem Benedikte.A w koñcu, ju¿ naprawdê,Marco.Trzykrotnie Marit by³a bliska œmierci.Trzykrot-nie ocalili j¹ Ludzie Lodu.Wydaje siê, ¿e tkwi w tym jakiœzamys³.Malin nie s³ucha³a go do koñca, zatrzyma³a siê najednej informacji:- Marco?- Tak.Powiedzia³ Marit, ¿e Ludzie Lodu jej potrzebuj¹.W tym momencie us³yszeli jej kroki dobiegaj¹cez w¹skich schodów wiod¹cych na strych i zaczêli mówiæo czym innym.Ale Malin, przez ca³y czas gdy przebywa³az m³odymi, mia³a na twarzy wyraz zamyœlenia.Z wybiciem ósmej stawili siê w Lipowej Alei i Maritzosta³a przedstawiona pozosta³ym cz³onkom rodziny.Dowiedzia³a siê, ¿e ros³y, dobroduszny, emanuj¹cyspokojem mê¿czyzna w wieku oko³o piêædziesiêciu lat toHenning Lind z Ludzi Lodu.Polubi³a go od pierwszegowejrzenia, i nic w tym dziwnego, Henning nie mia³ naœwiecie ani jednego nieprzyjaciela.By³ ojcem Benedikte.Prawdê mówi¹c Marit mia³a sporo k³opotów z po³apa-niem siê, jakie wiêzy pokrewieñstwa ³¹cz¹ poszczególnychcz³onków rodziny.¯on¹ Henninga by³a przemi³a kobieta- córka pastora, Agneta.Benedikte i Andre ju¿ zna³ai bardzo siê cieszy³a, ¿e znów ich widzi.I jeszcze Sander Brink z rêk¹ na temblaku.Christofferobieca³, ¿e po obiedzie obejrzy jego ranê.Sander by³niezwykle czaruj¹cym mê¿czyzn¹, jak stwierdzi³a Marit,ale w jej oczach Christoffer by³ po stokroæ przystojniejszy.To naturalnie rzecz gustu, a poza tym Marit patrzy³a namê¿a przez pryzmat uczucia, a wówczas trudno jest byæobiektywnym.W Lipowej Alei mieszka³a jeszcze jedna osoba, nie-zwykle piêkna m³oda dziewczyna, "m³odsza siostra"Christoffera, Vanja.Córka Agnety i jednego z LudziLodu, o którym Christoffer najwyraŸniej nie mia³ ochotymówiæ.Marit nigdy nie spotka³a równie zachwycaj¹cego stwo-rzenia jak ta siedemnastolatka, krucha i eteryczna niczympromienie ksiê¿yca wœród po³yskuj¹cych nitek pajêczejsieci w letni¹ noc.W jej oczach jednak czai³ siê nieopisanystrach jak u œciganego zwierzêcia.Vanja mia³a przepiêkne,bujne w³osy o odcieniu ciemnej miedzi, skórê tak delikat-n¹, ¿e wydawa³a siê prawie przezroczysta, a jej ruchyprzywadzi³y na myœl taniec elfów.Ale, ach! jaka¿ ona nieszczêœliwa, pomyœla³a Marit.Chocia¿ nie, nie jest nieszczêœliwa.Zmieszana, a zarazempodniecona, zdenerwowana, jakby czu³a siê czemuœ win-na, ca³y czas czujna.Marit bardzo siê tym zdumia³a,i zreszt¹ nie ona jedna.M³odziutka Vanja rozsiewa³awokó³ siebie niepokój, tyle Marit potrafi³a wyczuæ.Wraz z nimi do Lipowej Alei przyszli tak¿e Per i Malin,a tak¿e pies Tufs, który, o dziwo, ani na krok nieodstêpowa³ krzes³a Marit.(A zreszt¹ mo¿e to wcale nietakie dziwne, Marit raz po raz podsuwa³a mu co lepszek¹ski.Nie mia³a pojêcia, ¿e psa nie powinno siê karmiæprzy stole, ale nareszcie znalaz³a kogoœ, komu bez skrêpo-wania mog³a okazywaæ sw¹ sympatiê.)Bez wzglêdu jednak na to, jak bardzo starali siê jejokazaæ, ¿e traktuj¹ j¹ jak równ¹ sobie, nie mog³a siêpozbyæ wra¿enia, ¿e jest jak szary wróbel wœród ³abêdzi.Oni nic nie wiedzieli o jej dorastaniu, o trudnym ¿yciu naG³odzisku, o resztkach ziarna zmiatanych z pod³ogiw latach nieurodzaju, o ciosach i kopniakach, jakiewymierza³ jej ojciec, ani o strasznej propozycji, któr¹ jejkiedyœ uczyni³.Burkliwie prosi³, by pomog³a mu w po-trzebie, od dziesiêciu lat ju¿ nie mia³ kobiety, byli przecie¿sami i nikt nie musia³ siê dowiedzieæ o tym, co robi¹.Tylko ten jeden raz Marit naprawdê mu siê sprzeciwi³a.Uciek³a z domu, ca³¹ noc spêdzi³a chodz¹c po lesie, czu³asiê chora, myœla³a, ¿e jest bliska œmierci.Nastêpnego dniawieczorem wróci³a do domu i zapowiedzia³a, ¿e jeœlijeszcze raz oœmieli siê o tym wspomnieæ, opuœci go nazawsze.A gdy bêdzie j¹ chcia³ powstrzymaæ, wbije munó¿ w cia³o.Stary zrozumia³ chyba, ¿e córka mówipowa¿nie, bo zamkn¹³ siê jeszcze g³êbiej w swej skorupiei od tej pory ju¿ do koñca nie znalaz³ dla niej dobregos³owa.Nigdy zreszt¹ nie by³ dla niej mi³y, ale dotychczasprzynajmniej udawa³ obojêtnoœæ, natomiast po tym wyda-rzeniu wypowiedzia³ jej otwart¹ wojnê i Marit nieustanniemusia³a siê pilnowaæ.Zastanawia³a siê, co oni by powiedzieli, gdyby poznalica³¹ prawdê.Mimo wszystko jednak obiad by³ cudownym wydarze-niem.Wydano go na czeœæ Marit i rzeczywiœeie nieprzestawano jej okazywaæ zainteresowania.Wyg³oszonomowy powitalne, w których ¿yczono jej i Christofferowiszczêœcia, czêstowano winem, a wszyscy byli tacydobrzy, tacy ¿yczliwi, ¿e Marit w oczach krêci³y siê ³zy.By³aby najszczêœliwsz¹ osob¹ pod s³oñcem, gdyby niejeden szczegó³: Christoffer wcale nie wygl¹da³ na szczêœ-liwego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]