[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ca³y czasbalansowa³ przy tym na pograniczu prawa, zarówno chiñskiego, jak imiêdzynarodowego.G³os Zhao dr¿a³ z emocji.Yu zrujnowa³ mojego przyjaciela.Da³em manifest Mondragonowi, ¿eby gozdemaskowaæ, ¿eby siê na nim zemœciæ! - Jego brawura zniknê³a tak szybko, jaksiê pojawi³a.- Ale mi siê nie uda³o.Ju¿ po mnie.Jak zdo³a³ pan go wykraœæ?Ruchem g³owy Chiñczyk wskaza³ sejf nad szafk¹.- Yu schowa³ go w tajnych aktach.Jestem skarbnikiem firmy.Gdy przej¹³Lataj¹cego Smoka, uda³em, ¿e siê z tego cieszê, i pope³ni³ b³¹d, zatrzymuj¹cmnie w pracy.Pewnego dnia zapomnia³, ¿e wyj¹³ akta z sejfu, i tak jeznalaz³em.Zabra³em manifest, a pozosta³e dokumenty od³o¿y³em na miejsce.Niepamiêta, ¿e je zostawi³.Ale teraz sobie przypomni.- Zhao skuli³ siê¿a³oœnie.- Jak pan myœli, gdzie ten manifest teraz jest? Znowu w sejfie?Chiñczyk pokrêci³ g³ow¹.Nie.Yu ba³by siê go tam zostawiaæ.Na pewno zabra³ go do domu.Tam te¿ masejf.Gdzie mieszka?- Daleko za lotniskiem Hongqiao.W wielkim, obrzydliwie bogatym domu, któryzawstydzi³by nawet wysokiego urzêdnika z dynastii Yuan.-Poda³ adres, który Jonowi nic nie mówi³, ale od czego by³ Andy?- Mondragon powiedzia³, ¿e s¹ trzy kopie.To prawda?- Tak, trzy.- Gdzie s¹ dwie pozosta³e?- Jedna pewnie w Basrze albo w Bagdadzie, u odbiorcy.Odbiorca musi mieæegzemplarz dla siebie, zawsze tak jest.Nie wiem, co zrobili z trzeci¹.- Mogê wywieŸæ pana z kraju - powiedzia³ Jon.Chiñczyk ciê¿ko westchn¹³.- I dok¹d bym pojecha³? Chiny s¹ moim domem.- Niezdarnie wsta³, przeszed³ nadrug¹ stronê gabinetu i opad³ na zamszowy fotel Yu Yongfu.- Mo¿e siê niedowiedz¹.- To mo¿liwe.- Zwróci mi pan pistolet?Smith zawaha³ siê, odci¹gn¹³ zamek sig sauera, zajrza³ do komory, wyj¹³magazynek i poda³ mu broñ.- Magazynek po³o¿ê przy drzwiach.I zostawi³ go tam siedz¹cego w fotelu, zapatrzonego w szanghajsk¹ noc.Feng Dun siedzia³ cierpliwie w fordzie escorcie w czarnym cieniu roz³o¿ystegopl¹tana i wdychaj¹c niesiony wiatrem s³odki zapach kwitn¹cego jaœminu, którywpada³ przez opuszczon¹ szybê samochodu, uwa¿nie obserwowa³ ciemne sylwetkimê¿czyzny i kobiety poruszaj¹ce siê za zas³onami w oknach domu Yu Yongfu.Zas³ony by³y zachodnie, tak samo jak wielki dom, wierna kopia królewskiejrezydencji herbacianych magnatów i handluj¹cych jedwabiem tajpanów z okresubrytyjskiej i francuskiej koncesji.I on, i ona gestykulowali.On chodzi³ nerwowo po pokoju i wymachiwa³ rêkami,ona sta³a w miejscu, od czasu do czasu wykonuj¹c gwa³towne gesty.To Li Kuonyi,¿ona Yu.By³a pewniejsza siebie, bardziej stanowcza od mê¿a i Yongfu zawszetraktowa³ j¹ z szacunkiem.Sam traci³ g³owê, gdy sytuacja zaczyna³a wymykaæ siêspod kontroli, tak wiêc oboje mieli pecha, ¿e nie ona tu rz¹dzi³a.Feng zobaczy³ ju¿ to, co chcia³ zobaczyæ.Muskaj¹c palcami jednej rêki swegostarego tokariewa, kciukiem drugiej wybra³ numer z pamiêci telefonu komórkowegoi zaczeka³, a¿ ucichnie seria sygna³Ã³w skomplikowanego systemu elektronicznego,broni¹cego dostêpu do cz³owieka, do którego dzwoni³.Odebra³ jakiœ mê¿czyzna.Tak?Muszê z nim porozmawiaæ.Mê¿czyzna natychmiast go rozpozna³.Oczywiœcie.Feng nie odrywa³ wzroku od okna domu.Yu Yongfu siedzia³ bezw³adnie w fotelu.Li Kuonyi sta³a z rêk¹ na jego ramieniu, najpewniej próbuj¹c go pocieszyæ.Co z tym Amerykaninem? - warkn¹³ chrapliwie Wei Gaofan z dalekiego Pekinu.Wed³ug ostatnich doniesieñ wci¹¿ jest w hotelu.Obserwuje go bezpieka.Moiludzie te¿, na wypadek gdyby chcia³ odzyskaæ manifest.Podejrzewamy, ¿espróbuje.W którym hotelu?W Pokoju.Hm, ciekawy wybór jak na amerykañskiego mikrobiologa, który interesuje siêpodobno wynikami badañ instytutu w Zhangjiang.Teraz wiemy ju¿ chyba wszystko,nie uwa¿asz?Tak, chodzi mu nie tylko o badania.W takim razie kontynuuj obserwacjê.Oczywiœcie.- Feng zrobi³ krótk¹ pauzê.- Mamy pewien problem.Yu Yongfu niewytrzyma.Jesteœ pewien?Pêknie.Ju¿ pêka.Jeœli wyjdzie na jaw choæby najmniejszy szczegó³, za³amie siêi wszystko wygada.Mo¿e zrobiæ to nawet wczeœniej.Nie mo¿emy mu d³u¿ej ufaæ -doda³ stanowczo.Dobrze, zajmê siê tym.Ty zlikwiduj Amerykanina.- Wei Gaofan zamilk³.- Jak tosiê sta³o, Feng? Chcieliœmy tylko, ¿eby dowiedzieli siê o tym Amerykanie.Nieby³o mowy o ¿adnych dowodach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]