[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.¯eby choæ byli dodali hrabinie z parê ³adnych dziewcz¹t, ale ochmistrzynipiêædziesi¹t lat, garderobiana ze czterdzieœci.Nawet na tej pustyni nie ma ochoty z nimi pobaraszkowaæ.- A d³ugo¿ bêdziecie tu siedzieæ?- Któ¿ to mo¿e wiedzieæ? Ju¿ ze snu cz³owiek puchnie, bo nie ma co robiæ, tylkoo mur plecami i chrap.- W karty by mo¿na graæ - rzek³ Zaklika.- Z kim? O co? Ma³o co przy nas grosza i ochota odpad³a.Ziewn¹³, pij¹c piwo, znajomoœæ po¿yteczna zosta³a zrobiona.Gdy ¿o³nierze po piwie szli do zamku, Zaklika, zagadawszy siê niby, odprowadzaæich zacz¹³, coraz dalej, coraz dalej, a¿ do bramy, a¿ w dziedziniec i tak niespostrzeg³szy siê, a¿ na korytarze siê wsun¹³.Reszta ¿o³nierzy, biwakuj¹ca na s³omie, nie zdziwi³a siê przybyszowi; owszem,radzi mu byli, siad³ z nimi do gawêdy i rozrusza³ znudzonych.Znalaz³y siê kraty, przegra³ im parê talarów.Dopiero¿ byli radzi! Gdy odchodzi³, ciekawoœæ go niby wziê³a zamek zobaczyæ itak jawnie siê poszed³ przejœæ pod mury, ani mu kto s³owo rzek³.Oficer by³ w miasteczku i gra³ na gitarze córce rzeŸnika.Jednak¿e tego dnia wiêcej nad to dokazaæ mu siê nie uda³o.Zaklika, choruj¹c ci¹gle, targuj¹c skóry, marudz¹c, stara³ siê wkraœæ dozamku.Nie pos¹dzano go wcale, jednak¿e trudnoœci by³y wielkie, z samego po³o¿eniawynikaj¹ce.Czêœæ zamku, w której osadzono hrabinê, przytyka³a do drugiej, prawie pustej.Mieœci³ siê w niej oficer i stary murgrabia (46) z rodzin¹, który zawiadywa³ruin¹.Przez ¿o³nierzy potrafi³ z nim zawi¹zaæ znajomoœæ Rajmund i stara³ siê gopoznaæ bli¿ej.Cz³ek by³ obarczony rodzin¹, chciwy i sk¹py.Czêstuj¹c go za swój grosz, wywiedzia³ siê powoli, w któr¹ stronê oknamieszkania hrabiny wychodzi³y i ¿e drzwi ¿elazne od baszty, od których mia³klucze murgrabia, otwiera³y siê na wielk¹ salê, w której z dawna niepotrzebne,urzêdowe papiery sk³adano, maj¹c kiedyœ do zamku s¹dy i urzêdy powiatoweprzeprowadziæ.Zaklika wielk¹ okazywa³ ciekawoœæ ku starym gmachom, rad by by³ zamek ogl¹daæ,ale na to stary dozorca zmilcza³.Innego dnia rozgadali siê o hrabinie, a Polak usi³owa³ ku niej zajêcie i litoœæobudziæ w murgrabi.Popatrzyli na siebie; zmilcza³.- Hrabinie - rzek³ Zaklika - pozosta³o wielu przyjació³ na dworze i s¹ ludzie,co zapewniaj¹, ¿e kiedyœ mo¿e jeszcze do w³adzy powróciæ.Nie dziwi³bym siê, panie Herzog, gdyby który siê tu zjawi³ i waæpanu piêknygrosz ofiarowa³ za to, ¿ebyœ tylko chwilkê rozmowy z hrabin¹ u³atwi³.Spojrza³ na starego Herzoga, który sobie d³oni¹ brodê g³adzi³ mrucz¹c.- Có¿ byœcie wy poczêli w takim razie? - zapyta³ Zaklika.- By³aby to diabelska pokusa - odpar³ stary - zrobi³bym jak Luter: paln¹³bymdiab³a w ³eb ka³amarzem.Ale stary siê uœmiecha³.- A gdyby wam dano trzydzieœci talarów? - spyta³ Rajmund.- I za talarów trzydzieœci poszed³bym na szubienicê - rozœmia³ siê Herzog.- Wielkim panom to siê mo¿e upiec, gdy co podobnego zrobi¹, ale chudychpacho³ków wiod¹ na rynek i pod stryczek.- A! Nie taka¿ to wielka winowajczyni hrabina ani tak by to wielka by³a winadaæ jej pomówiæ dwa s³owa z przyjacielem.Tak to siê gada - doda³ Zaklika - aby siê gada³o; ano, gdyby siê przyjacielznalaz³, da³by pewnie i piêædziesi¹t.Herzog popatrzy³ wielkimi oczyma, usta jak do œwistania œci¹gn¹³ i brodêpog³adzi³.Minê mia³ œmieszn¹, sama myœl piêædziesiêciu talarów sz³a mu jak napój mocny dog³owy.- Jeœli asindziej wiesz o takim przyjacielu hrabiny, co móg³by daæ bitych,twardych talarów piêædziesi¹t, to mu ode mnie powiedz, niech przyjdzie,pogadamy.Obejrzawszy siê wko³o, Zaklika rzek³: - Masz go przed sob¹.- Tegom siê zrazu domyœla³.- Obawiaæ siê nie macie czego, ¿o³nierze mnie znaj¹ i jestem z nimi dobrze.Zaprowadzicie mnie do sali w tej godzinie, gdy kobiet nie ma przy hrabinie, gdyona sama.zapukamy do drzwi, rozmowa d³uga nie bêdzie.- Gdyby nie te baby, co przy niej s¹ - mrukn¹³ Herzog - wszystko by by³o³atwym.To nieszczêœcie, ¿e one siê tam mieniaj¹ i jedna zawsze siedzi.- Niech je obiedwie ¿ona wasza zaprosi.- A! Baba o niczym wiedzieæ nie powinna.- Spodziewam siê - rzek³ Zaklika - ale¿ ona mo¿e zaprosiæ nie wiedz¹c dlaczego;to wasza sprawa.Narady te trwa³y d³ugo.Herzog, cz³ek ju¿ bywa³y, do takich robót wiele okazywa³ zdolnoœci, byle groszadosta³.Zda³o mu siê te¿, i¿ nieszczêœliwa kobieta nie mog³a byæ tak wa¿nym wiêŸniemstanu.Jednego tedy dnia, gdy hrabina przechadza³a siê po sypialni, us³ysza³a zrazunieœmia³e, potem coraz wyraŸniejsze do drzwi ¿elaznych w baszcie pukanie.Z bij¹cym sercem podbieg³a do nich i ze swej strony uderzy³a w nie.Natychmiast zamek siê odryglowa³, drzwi w zawiasach uchyli³y i Zaklika siê wnich ukaza³.- Mam tyle tylko czasu, aby pani oznajmiæ, ¿e jestem tu i bêdê w okolicy; bêdêczuwaæ, a co uczyniæ siê tylko da - zrobiê.- U³atwiæ ucieczkê! Ucieczkê! - poczê³a ¿ywo Cosel.- Umrê zaduszona tym powietrzem! Staraj siê, p³aæ, czyñ, co chcesz?- To dot¹d jest prawie niepodobnym, a przynajmniej wymaga czasu - ¿ywo rzek³Zaklika.- Spuœæcie siê na mnie, i¿ uczyniê, co tylko w mocy cz³owieka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]