[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie wolno zwlekaæ.Przywo³a³ star¹ Joreth i zapyta³:- Ty masz pieczê nad zapasami zió³ w tym domu, prawda?- Tak, panie – odpowiedzia³a – ale nie starczy nam zió³ dla wszystkich, którzypotrzebuj¹ leczenia.Nie wiem, sk¹d wzi¹æ ich wiêcej, bo w mieœcie po tychokropnych zdarzeniach niczego siê nie znajdzie, ogieñ zniszczy³ wiele domów,ch³opców na posy³ki mamy niewielu, a drogi odciête.Od niepamiêtnych dni nieprzybywaj¹ z Lossarnach wozy z dostawami na rynek.Gospodarujemy tym, co tumamy, jak siê da najlepiej, dostojny pan mo¿e mi wierzyæ.- Uwierzê, gdy zobaczê – powiedzia³ Aragorn.– Brak nie tylko zió³, ale równie¿czasu na d³u¿sze gawêdy.Czy macie liœcie athelas?- Nie wiem, dostojny panie – odpar³a Joreth.– W ka¿dym razie nie znam takiejnazwy.Zapytam mistrza zielarza, on zna stare nazwy.- Niekiedy zw¹ je równie¿ królewskimi liœæmi – wyjaœni³ Aragorn – mo¿e pod tymmianem o nich s³ysza³aœ, bo tak je lud w póŸniejszych czasach przezwa³.- Ach, te liœcie! – zdziwi³a siê Joreth.– Owszem, gdyby wielmo¿ny pan od razutak je nazwa³, mog³abym odpowiedzieæ bez namys³u.Nie, nie mamy ich tutaj.Nigdy te¿ nie s³ysza³am, ¿eby mia³y jakieœ uzdrawiaj¹ce w³asnoœci; czêsto nawetmówi³am siostrom, kiedy spotyka³yœmy to ziele w lesie: „To s¹ królewskieliœcie.– Tak mówi³am.– Dziwaczna nazwa, ciekawe, dlaczego je tak nazwano, bogdybym ja by³a królem, hodowa³abym piêkniejsze roœliny w swoim ogrodzie”.Aleprzyznajê, ¿e pachn¹ bardzo przyjemnie, gdy je zmi¹æ w rêku.Mo¿e zreszt¹ Ÿlesiê wyrazi³am, nie tyle przyjemnie, ile orzeŸwiaj¹co.- Bardzo orzeŸwiaj¹co – rzek³ Aragorn.– Ale teraz, jeœli kochasz Faramira,puœæ w ruch nogi zamiast jêzyka i pobiegnij po te zio³a.Przetrz¹œnij ca³emiasto i przynieœ choæby jeden liœæ.- A je¿eli nie znajdzie siê nic w grodzie – wtr¹ci³ siê Gandalf – pogalopujê doLossarnach i wezmê z sob¹ Joreth, ¿eby tym razem nie swoim siostrom, ale mniepokaza³a w lesie owe liœcie.W zamian Gryf poka¿e jej, jak siê nale¿y spieszyæw potrzebie.Po odprawieniu Joreth poleci³ Aragorn innym kobietom, ¿eby zagrza³y wodê, samzaœ siad³ przy Faramirze i jedn¹ rêk¹ uj¹wszy d³oñ chorego, drug¹ po³o¿y³ najego czole.By³o zroszone obficie potem; Faramir nie porusza³ siê, niezareagowa³ na dotkniêcie, ledwie oddycha³.- Resztki si³ z niego uchodz¹ – rzek³ Aragorn zwracaj¹c siê do Gandalfa.– Niesama rana jest jednak tego przyczyn¹.Spójrz, goi siê dobrze.Gdyby go ugodzi³astrza³a Nazgula, jak przypuszcza³eœ, ju¿ by nie prze¿y³ tej nocy.Musia³ gozraniæ z ³uku jakiœ po³udniowiec.Kto wyci¹gn¹³ strza³ê? Czy j¹ zachowano?- Strza³ê wyci¹gn¹³em ja – powiedzia³ Imrahil – i za³o¿y³em pierwszy opatrunek.Nie zachowa³em jej wszak¿e, bo dzia³o siê to wœród gor¹czki bitwy.Wygl¹da³a,jeœ³i mnie pamiêæ nie myli, jak zwyk³e strza³y u¿ywane przez po³udniowców.Myœlê jednak, ¿e zes³a³ j¹ z powietrza Skrzydlaty Cieñ, jak¿e bowiem inaczejt³umaczyæ sobie tê uporczyw¹ gor¹czkê i ca³¹ chorobê; rana nie jest przecie¿g³êboka, nie zosta³y naruszone ¿adne wa¿ne narz¹dy cia³a.Jak to wyjaœnisz?- Wszystko siê tutaj razem sprzêg³o: utrudzenie, ból z powodu ojcowskiejnie³aski, rana, a co najgorsze tchnienie Ciemnych Si³ – odpar³ Aragorn.–Faramir ma wiele hartu, lecz jeszcze przed bitw¹ o zewnêtrzne mury Pelennoruprzebywa³ d³ugi czas w cieniu nieprzyjacielskiego kraju.Stopniowo cieñ goprzenika³, nawet w momentach najgorêtszej walki.Wielka szkoda, ¿e nie mog³emtu przybyæ wczeœniej!Wtej¿e chwili wszed³ do pokoju mistrz zielarstwa.- Dostojny pan zapytywa³ o królewskie liœcie, jak je lud nazywa, czyli athelasw jêzyku uczonych lub tych, którzy maj¹ niejakie pojêcie o mowie Valinoru.- Tak, pyta³em i jest mi obojêtne, czy nazwiecie to ziele asea aranion czykrólewskim liœciem, by³em je dosta³ – przerwa³ mu Aragorn.- Proszê mi wybaczyæ, dostojny panie – odpar³ zielarz.– Widzê, ¿e mam przedsob¹ cz³owieka uczonego, nie zaœ zwyk³ego wojaka.Niestety, nie trzymamy tegoziela w naszych Domach Uzdrowieñ, gdzie pielêgnujemy wy³¹cznie powa¿nie rannychlub chorych.Ziele to bowiem nie posiada, o ile nam wiadomo, cennychw³aœciwoœci poza t¹, ¿e odœwie¿a powietrze i rozprasza przelotne uczucieznu¿enia.Chyba ¿e ktoœ daje wiarê starym porzekad³om, które powtarzaj¹ po dziœdzieñ babinki takie jak Joreth, nie rozumiej¹c nawet, co mówi¹:Przeciw czarnych potêg tchnieniu,Gdy zabójcze rosn¹ cienie,Gdy ostatni promieñ zgas³,Ty nas ratuj, athelas!Rêk¹ króla liœæ podanyWraca ¿ycie, goi rany!Ale moim zdaniem to zwyk³a bajka, tkwi¹ca w pamiêci przes¹dnych kobiet.Dostojny pan sam os¹dzi, jaki z niej wyci¹gn¹æ wniosek i czy w ogóle na onasens.Starzy ludzie rzeczywiœcie pij¹ wywar z tego ziela, który rzekomo pomagaim na bóle g³owy.- A wiêc w imieniu króla idŸ i poszukaj jakiegoœ starego cz³owieka, mniejuczonego, ale za to rozumniejszego od mêdrców rz¹dz¹cych w tym domu! – krzykn¹³Gandalf.Aragorn ukl¹k³ przy ³Ã³¿ku Faramira trzymaj¹c wci¹¿ rêkê na jego czole.Wszyscyobecni wyczuli, ¿e toczy siê tutaj jakaœ ciê¿ka walka.Twarz Aragorna bowiempoblad³a z wysi³ku; powtarza³ imiê Faramira, lecz g³os jego coraz s³abiejdochodzi³ do uszu œwiadków tej sceny, jak gdyby Aragorn oddala³ siê od nich izag³êbia³ w jak¹œ ciemn¹ dolinê nawo³uj¹c zab³¹kanego w niej przyjaciela.Wreszcie nadbieg³ Bergil nios¹c szeœæ liœci zawiniêtych w chustkê.- Proszê, oto królewskie liœcie – oznajmi³.– Niestety, nie s¹ œwie¿e.Zerwanoje przed dwoma co najmniej tygodniami.Mam nadziejê, ¿e pomimo to przydadz¹ siêna coœ.I spojrzawszy na Faramira ch³opiec wybuchn¹³ p³aczem.Aragorn wszak¿euœmiechn¹³ siê do niego.- Przydadz¹ siê na pewno! – powiedzia³.– Najgorsze ju¿ przeminê³o.Zostañtutaj i b¹dŸ dobrej myœli.Wybra³ dwa liœcie, po³o¿y³ na swej d³oni, chuchn¹³ na nie, a potem skruszy³ jew rêku; natychmiast o¿ywcza woñ nape³ni³a pokój, jakby powietrze samo zbudzi³osiê i zaperli³o radoœci¹.Aragorn rzuci³ ziele do misy z wrz¹c¹ wod¹, któr¹przed nim postawiono.W serca wszystkich wst¹pi³a nagle otucha, zapach tenbowiem ka¿demu przyniós³ jak gdyby wspomnienie b³yszcz¹cych od rosy wiosennychporanków pod bezchmurnym niebem, w krainie, która sama jest wiosn¹, przelotnymwspomnieniem piêkniejszego œwiata.Aragorn wsta³ jak gdyby pokrzepiony na nowo,z uœmiechem w oczach podsun¹³ misê przed uœpion¹ twarz Faramira.- Patrzcie pañstwo! – powiedzia³a Joreth do stoj¹cej obok kobiety.– Któ¿ bysiê spodziewa³? Lepsze to ziele, ni¿ myœla³em.Przypomina mi ró¿e z ImlothMelui, które widzia³am, kiedy by³am jeszcze m³od¹ dziewczyn¹; sam król niemóg³by ¿¹daæ wspanialszego zapachu.Faramir poruszy³ siê, otworzy³ oczy i spojrza³ na schylonego nad ³o¿em Aragornawzrokiem przytomnym i pe³nym mi³oœci, mówi¹c z cicha:- Wo³a³eœ mnie, królu.Jestem.Co mój król rozka¿e?- Abyœ siê d³u¿ej nie b³¹ka³ w ciemnoœciach.ZbudŸ siê, Faramirze! – odpar³Aragorn.– Jesteœ zmêczony.Odpocznij, posil siê i b¹dŸ gotów, gdy po ciebiewrócê.- Bêdê gotów, mi³oœciwy panie – rzek³ Faramir [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl