[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.En­ce­fa­lo­graf, któ­ry, jak wi­dzisz, ma na so­bie ten czło­wiek, in­for­mu­je nas o moż­li­wo­ści wy­le­wu, nie­do­krwie­nia, ob­ja­wów przed­wy­le­wo­wych i ob­ja­wów za­kłó­ceń neu­ro­lo­gicz­nych.Pa­cjen­tem jest pro­fe­sor Oates, jed­na z na­szych gwiazd.Ma sto pięć lat.– Mój Boże! – Mia przyj­rza­ła się pro­fe­so­ro­wi.Był pięk­nym mło­dym męż­czy­zną.– Jest go­tów na bar­dzo da­le­ko idą­cą współ­pra­cę.Przy­kro mi to mó­wić, ale współ­pra­ca z nami jest z ko­niecz­no­ści kło­po­tli­wa i bar­dzo uciąż­li­wa.Po­waż­nie za­kłó­ca prze­bieg ka­rie­ry za­wo­do­wej oraz ży­cie pry­wat­ne.Pro­fe­sor Oates zde­cy­do­wał się na ko­niecz­ne wy­rze­cze­nia, by wzbo­ga­cić wie­dzę me­dycz­ną, dla do­bra ugo­dy.To bar­dzo uprzej­mie z jego stro­ny.Mia wpa­try­wa­ła się w ekran.Nagi pro­fe­sor Oates nie wy­da­wał się szcze­gól­nie uszczę­śli­wio­ny sy­tu­acją, w któ­rej się zna­lazł.– Po­dzi­wiam od­wa­gę, z jaką do­ko­nał tak wspa­nia­le al­tru­istycz­ne­go aktu – po­wie­dzia­ła ostroż­nie.– Pro­fe­sor Oates za­wsze był czło­wie­kiem wy­jąt­ko­wo zdy­scy­pli­no­wa­nym i na­sta­wio­nym bar­dzo pro­spo­łecz­nie.Bio­rąc pod uwa­gę sy­tu­ację, ni­cze­go in­ne­go nie moż­na było się po nim spo­dzie­wać… był fi­zy­kiem.Te­raz twier­dzi, że da so­bie spo­kój z fi­zy­ką.Bar­dzo pra­gnie za­mie­nić ją na ar­chi­tek­tu­rę.Ar­chi­tek­tu­rę trak­tu­je z ogrom­nym en­tu­zja­zmem.Zu­peł­nie jak po­cząt­ku­ją­cy stu­dent.Mia uważ­nie przy­glą­da­ła się ekra­no­wi.W rze­czy­wi­sto­ści, cho­ciaż nie­wąt­pli­wie atrak­cyj­ny, pro­fe­sor Oates nie spra­wiał wra­że­nia praw­dzi­we­go czło­wie­ka, lecz ra­czej uta­len­to­wa­ne­go za­wo­do­we­go ak­to­ra w roli nie­zdar­ne­go stu­den­ta.– Rzczy­wi­stą czy wir­tu­al­ną? – za­in­te­re­so­wa­ła się Mia.– Nie je­stem w sta­nie ci od­po­wie­dzieć.– Pro­fe­so­ra Ro­sen­fel­da py­ta­nie to naj­wy­raź­niej za­sko­czy­ło.– Mo­żesz po­roz­ma­wiać z nim na ten te­mat oso­bi­ście.Rzecz ja­sna, mamy wła­sną gru­pę sa­mo­po­mo­cy pa­cjen­tów NTRDK.Spo­ty­ka­ją się re­gu­lar­nie na sie­ci.Wspa­nia­li lu­dzie, in­te­li­gent­ni, peł­ni uro­ku.Chcę być szcze­ry i mu­szę ci po­wie­dzieć, że bę­dziesz cier­pieć… ale przy­naj­mniej w do­sko­na­łym to­wa­rzy­stwie.Mia roz­sia­dła wy­god­nie.– W każ­dym ra­zie, pro­fe­sor Oates jest bar­dzo uta­len­to­wa­nym mło­dym czło­wie­kiem.Nie, prze­pra­szam, nie mło­dym.To wy­bit­ny na­uko­wiec.– Nie ty pierw­sza po­peł­ni­łaś ten błąd – za­uwa­żył dok­tor Ro­sen­feld z wy­raź­ną sa­tys­fak­cją.– Lu­dzie na­praw­dę są­dzą, że oni, nasi pa­cjen­ci, są mło­dzi.Lu­dzie skłon­ni są wie­rzyć w to, co wi­dzą.– To cu­dow­nie.Cie­szy mnie jego suk­ces.Na­pa­wa mnie on wiel­ką na­dzie­ją.– Jest jesz­cze jed­na spra­wa.Pa­mię­tasz kota pro­fe­so­ra? – Dok­tor Ro­sen­feld się­gnął pod biur­ko i wy­jął spod nie­go pla­sty­ko­wą la­bo­ra­to­ryj­ną klat­kę.W klat­ce znaj­do­wa­ły się pa­pie­ro­we no­sze i mały, po­grą­żo­ny we śnie gry­zoń.Cho­mik.– Tak? – zdzi­wi­ła się Mia.– Na nim prze­pro­wa­dzi­my do­kład­nie ten sam za­bieg co na to­bie.Ten okaz ma pięć lat.To bar­dzo dużo jak na cho­mi­ka.Przej­dzie przez to wszyst­ko, przez co przej­dziesz ty.Oczy­wi­ście nie w tym sa­mym zbior­ni­ku, bę­dzie on jed­nak nie­od­łącz­ną czę­ścią iden­tycz­nej pro­ce­du­ry.Nie­dłu­go sta­niesz się isto­tą post­ludz­ką.On, a ra­czej ona, sta­nie się isto­tą post­gry­zo­nią.Kie­dy skoń­czy­my, chce­my, że­byś się nią za­opie­ko­wa­ła.– Nie lu­bię zwie­rząt.– Ten cho­mik nie bę­dzie two­im zwie­rzę­ciem, Mio, lecz bar­dzo war­to­ścio­wą isto­tą, przy­ja­cie­lem dzie­lą­cym z tobą nie­zwy­kły stan ist­nie­nia.Pro­szę, zrób nam tę przy­jem­ność i do­sto­suj się do nas, przy­naj­mniej w tej kwe­stii.Wie­my, co ro­bi­my.– Dok­tor Ro­sen­feld po­stu­kał kciu­kiem w ścian­kę klat­ki.Sta­ry cho­mik, po­grą­żo­ny we śnie, trzę­są­cy się, nie za­re­ago­wał na stu­ka­nie.– Ist­nie­je wiel­ka róż­ni­ca mię­dzy prze­ży­ciem za­bie­gu, a praw­dzi­wym wy­zdro­wie­niem – tłu­ma­czył da­lej.– A my bar­dzo chce­my, że­byś wy­zdro­wia­ła, Mio, na­praw­dę chce­my, byś czu­ła się do­brze i wie­my też, że cho­mik może po­móc ci w pro­ce­sie re­kon­wa­le­scen­cji.Spo­sób, w jaki po­trak­tu­jesz isto­tę, któ­ra prze­szła przez swój wła­sny czy­ściec, da nam cen­ne in­for­ma­cje o to­bie sa­mej.Ży­cie na krań­cach ludz­ko­ści może być bar­dzo sa­mot­ne.Myśl o nim jak o ma­skot­ce, któ­rą do­sta­łaś na szczę­ście, jak o swym zwie­rzę­ciu to­te­mo­wym.Wierz w nie­go.Ży­czę szczę­ścia wam oboj­gu.* * *Mia spo­rzą­dzi­ła te­sta­ment.Po­ści­ła przez trzy dni.Po­tem ogo­lo­no jej całe cia­ło.Po­tem na­kar­mio­no ją ja­kąś pa­stą.Po­tem za­ję­to się płu­ca­mi, a ona do­sta­ła cał­ko­wi­tą nar­ko­zę.Cała resz­ta po­wę­dro­wa­ła tam, gdzie wę­dru­ją do­świad­cze­nia, któ­rych nie jest się w sta­nie do­świad­czyć.* * *Obu­dzi­ła się w stycz­niu, bar­dzo sła­ba, bar­dzo zmę­czo­na i cał­ko­wi­cie po­zba­wio­ną wło­sów.Skó­rę, całą w pla­mach, po­kry­tą mia­ła de­li­kat­nym pusz­kiem, jak u nie­mow­lę­cia.Na pal­ce wło­żo­no jej twar­de pier­ścion­ki i coś nie­przy­jem­ne­go, cia­sne­go na gło­wę; nie po­zwo­li­li jej się tego po­zbyć.Pierw­sze dwa dni spę­dzi­ła, za­ci­ska­jąc dło­nie w pię­ści, pod­no­sząc pal­ce do oczu, po­wo­li, z roz­ko­szą do­ty­ka­jąc nimi twa­rzy; cza­sa­mi na­wet li­za­ła spe­cjal­nie i je, i twar­de pier­ścion­ki.Ja­dła pap­ki, któ­ry­mi ją kar­mio­no, bo je­śli ich nie ja­dła, oni strasz­nie na­rze­ka­li.Nie umia­ła czy­tać.Trze­cie­go dnia obu­dzi­ła się i po­czu­ła prze­błysk in­te­li­gen­cji, my­śla­ła szyb­ciej i ja­śniej, i od­kry­ła, że małe kan­cia­ste fi­gur­ki na ekra­nie znów sta­ły się li­te­ra­mi i sło­wa­mi.Otwo­rzy­ła no­te­bo­oka i przyj­rza­ła mu się z uczu­ciem nie­bo­tycz­ne­go zdu­mie­nia.Był pe­łen ab­so­lut­nie nie­po­ję­te­go, śmiesz­ne­go, wręcz eko­no­micz­ne­go i biu­ro­kra­tycz­ne­go beł­ko­tu; ni­cze­go bez­sen­sow­niej­sze­go nie umia­ła so­bie w ogó­le wy­obra­zić.Ten dzień spę­dzi­ła, wy­bu­cha­jąc co chwi­la śmie­chem, ma­cha­jąc no­ga­mi, przy­glą­da­jąc się ekra­no­wi i dra­piąc po­kry­tą szorst­ki­mi wło­ska­mi gło­wę, któ­ra strasz­nie ją swę­dzia­ła.Po po­łu­dniu znie­cier­pli­wio­na wy­sko­czy­ła z łóż­ka i zro­bi­ła kil­ka nie­pew­nych kro­ków po szpi­tal­nym po­ko­ju [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl