[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzeba go zabi albo wzi do niewoli.Zabi,jeeli nie da si szybko pochwyci.Jake jednak docign stwora tak zwinnegoi przemylnego inaczej ni strza z uku?- Pozwól, ebym cichutko zszed do niego rzek Frodo. Trzymajcie ukinapite i zastrzelcie przynajmniej mnie, jeeli mój sposób zawiedzie.Na pewnonie uciekn.- Id, a pospiesz si! odpar Faramir. Jeeli wyjdzie z tej przygody ywy,powinien ci wiernie suy do koca swych ndznych dni.Anbornie, sprowadFroda na dó, ale idcie bardzo ostronie.Ten stwór ma wch i such.Wezmtwój uk.Anborn mrucza z niezadowolenia, lecz poprowadzi hobbita krtymi schodami nanisz platform, a z niej drugimi schodami dalej, a doszli do wskiegowyjcia zaronitego gstw krzaków.Frodo bezszelestnie przedar si przez niei stan na wysokim poudniowym brzegu górujcym nad jeziorem.Byo ju terazciemno, wodospad przyblad i zszarza, odzwierciedlajc ledwie niky pobrzask,który ksiyc zostawi na zachodnim niebie.Golluma std nie widzia.Posunsi kilka kroków naprzód.Anborn cicho szed za nim.- Dalej! szepn Frodowi do ucha. Uwaaj, po prawej stronie brzeg.Jeeliwpadniesz do wody, nikt ci nie wyratuje, chyba twój przyjaciel zimorodek.Pamitaj, e ucznicy stoj bardzo blisko, chocia ich pewnie nie widzisz.Frodo wzorujc si na Gollumie, pomaga sobie rkami, eby pewniej trzyma sigruntu i wymacywa przed sob drog.Skay byy tu przewanie paskie igadkie, lecz liskie.Zatrzyma si i nasuchiwa.Zrazu nie sysza nic prócznieustannego szumu wodospadu za sob.nagle blisko przed nim rozleg siwiszczcy szept:- Ryby, dobre ryby.Biaa twarz znika, mój skarbie, wreszcie znika, tak.Teraz moemy spokojnie zje rybk.Nie, nie, mój skarbie, nie, spokojnie! Bozgin nam skarb.Zgin.Pode hobbity, zoliwe hobbity.Poszy sobie,zostawiy nas samych, glum.Zabray skarb.Biedny Smeagol samiuteki.Nie maskarbu.li ludzie zabior go, ukradn mój skarb.Zodzieje.Nienawidzimy ich.Ryby, dobre ryby.Dodadz nam si.Bdziemy mieli bystre oczy, mocne palce,tak, tak.Zadusimy ich wszystkich, ebymy tylko mieli sposobno.Dobre ryby,dobre ryby!Ten jego pomruk by niemal tak nieustanny jak szum wody, przerywany jedyniemlaskaniem i bulgotem.Frodo suchajc tych odgosów wzdryga si z litoci iwstrtu.Marzy, by ten bekot usta wreszcie, by nie musia go nigdy jusucha.Anborn przyczai si tu.Wystarczyoby cofn si do niego, szepn,eby kaza ucznikom wypuci strzay.Nie chybiliby pewnie, bo Gollum, jedzcapczywie, nie myla o ostronoci.Jeden trafny strza i Frodo na zawszepozbyby si tego nieszczsnego, wstrtnego gosu.Ale nie móg tego zrobi.Gollum mia pewne prawo do jego opieki.Suga ma prawo do opieki pana, nawetjeli suy pod przymusem strachu.Gdyby nie Gollum, hobbici zginliby naMartwych Bagnach.Frodo czu w gbi serca, e Gandalf na pewno nie yczybysobie takiego postpku.- Smeagolu! - zawoa cicho.- Ryby, dobre ryby - sycza Gollum.- Smeagolu! - troch goniej powtórzy Frodo.Gollum umilk.- Smeagolu, twójpan przyszed po ciebie.Twój pan jest tutaj.Zbli si, Smeagolu.Zamiast odpowiedzi usysza lekki syk, jakby Gollum przez zby wciga oddech.- Chod tutaj, Smeagolu - rzek Frodo.- Jestemy w niebezpieczestwie.Ludziezabij ci, jeeli tu ci znajd.Chod prdko, jeeli chcesz unikn mierci.Chod do swego pana.- Nie! - odpar gos.- Pan niedobry.Porzuci Smeagola i odszed z nowymiprzyjaciómi.teraz niech pan czeka.Smeagol nie skoczy ryby.- Nie ma czasu do stracenia! - rzek Frodo.- We ryb z sob i chod.- Nie.Musz skoczy ryb.- Smeagolu! - zawoa Frodo z rozpacz.- Skarb si na ciebie pogniewa.Powiemskarbowi: spraw, eby pokn o i udawi si na mier.Nigdy wicej nieskosztujesz ryb.Chod, skarb na ciebie czeka!Rozleg si przenikliwy syk.Z ciemnoci wypezn na czworakach Gollum nibypies przywoany z wóczgi do nogi pana.Jedn na pó zjedzon ryb trzyma wzbach, drug ciska w garci.Zbliy si do Froda niemal nos w nos iobwcha go.Blade oczy lniy.Nagle wyj z ust ryb i wyprostowa si przedhobbitem.- Dobry pan! - szepn.- Dobry hobbit, wróci po biednego Smeagola.DobrySmeagol przyszed do pana.Chodmy teraz prdko, tak.Midzy drzewami, pókiobie Twarze nie wiec.tak, chodmy!- Pójdziemy - odpar Frodo - ale nie zaraz.Pójd z tob tak, jak przyrzekem.Powtarzam obietnic! Ale nie zaraz.Jeszcze nie jeste bezpieczny.Uratuj ci,musisz jednak mi zaufa.- Zaufa mojemu panu? - nieufnie spyta Gollum.- Dlaczego? Gdzie jest tendrugi hobbit, ten zy, ordynarny hobbit? Gdzie on jest?- Tam na górze - odpar Frodo wskazujc wodospad.- Nie zostawi go tutajsamego.Musimy po niego wróci.Serce mu si cisno.Te namowy zbyt byy podobne do wcigania w puapk.Nieobawia si, co prawda, eby Faramir pozwoli zabi Golluma, lecz przypuszcza,e kae go uwizi i spta, a wówczas nieszczsny, zdradziecki stwór na pewnopoczuje si zdradzony przez hobbita.Nigdy moe nie zrozumie ani nie uwierzy,e Frodo ocali mu ycie i e nie byo innego sposobu ratunku.Có bowiem mógzrobi Frodo, jeli chcia obu stronom w miar monoci dochowa wiary?- Chod, Smeagolu - rzek - bo skarb rozgniewa si, jeli mnie nie posuchasz.Wracamy w gór strumienia.Id pierwszy.Gollum przepezn kawaek drogi tu nad krawdzi, chlipic i wszcpodejrzliwie.nagle zatrzyma si i podniós gow.- Tu kto jest! - powiedzia.- Nie tylko hobbit.- Odwróci si znienacka.Wwyupiastych oczach migotao zielone wiateko.- Niedobry pan! - sykn.-Zy! Podstpny! Faszywy! - Splun i wycign dugie rami zakoczonebiaymi, chwytliwymi palcami.W tym samym okamgnieniu ogromna, ciemna sylwetka Anborna wynurzya si tu zanim.Czowiek dopad Golluma, siln, cik rk chwyci go za kark i przygido ziemi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]