[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byli tam wojownicy na koniach i piesi, wszyscy jednakposuwali siê równie szybko.Milczeli, ale oczy im b³yszcza³y.Na wy¿ynieLamedonu przeœcignêli naszych jeŸdŸców i otoczyli nas, byliby bez nas poszlinaprzód, gdyby ich Aragorn nie wstrzyma³.Na jego rozkaz cofnêli siênatychmiast.„Nawet widma umar³ych ludzi s¹ pos³uszne jego woli – pomyœla³em.–Mog¹ nam jeszcze oddaæ du¿e us³ugi”.Min¹³ jeden dzieñ jasny i drugi, w któryms³oñce nie wzesz³o, a my jechaliœmy wci¹¿ dalej, przeprawiaj¹c siê przez rzekiKiril i Ringlo.Trzeciego dnia dotarliœmy do Linhiru, przy ujœciu Gilrainy.Tamludzie z Lamedonu bronili brodów przed zbójcami z Umbaru i Haradu, którzynap³ynêli z dolnego biegu rzeki.Ale zarówno obroñcy, jak napastnicy porzucilibitwê i uciekli na nasz widok, krzycz¹c, ¿e zjawi³ siê Król Umar³ych.Tylkow³adca Lamedonu, Angbor, odwa¿y³ siê czekaæ na niezwyk³ych goœci.Aragornpoleci³ mu zebraæ znów swoich wojowników i po przejœciu widmowego wojskapoci¹gn¹æ za nami, jeœli im starczy odwagi.„W Pelargirze spadkobierca Isildurabêdzie was potrzebowa³” – rzek³ Aragorn.Przeprawiliœmy siê wiêc przez Gilrainê, pêdz¹c wystraszonych sojusznikówMordoru przed sob¹, a na drugim brzegu odpoczêliœmy chwilê.Wkrótce bowiemAragorn zerwa³ siê mówi¹c: „Minas Tirith ju¿ jest oblê¿one! Lêkam siê, ¿e gródpadnie, zanim przybêdziemy z odsiecz¹”.Nie czekaj¹c, a¿ noc minie, skoczyliœmyznów na siod³a i pomknêli ile si³ w koniach przez równiny Lebenninu.Legolas przerwa³, westchn¹³ i zwracaj¹c wzrok na po³udnie zaœpiewa³ z cicha:Srebrem p³yn¹ rzeki od Kelos do EruiPrzez zielone ³¹ki Lebenninu!Bujna roœnie trawa, na wietrze od MorzaLilie siê ko³ysz¹.Dzwoni¹ z³ote dzwonki, mallos i alfirin,Na wietrze od Morza.- W pieœniach elfów ³¹ki Lebenninu s¹ zielone, wtedy jednak zalega³ nad nimimrok i zdawa³y siê szare wœród czarnej nocy.Po ca³ym ich rozleg³ym obszarze,depc¹c kwiaty i trawê, œcigaliœmy nieprzyjació³ od rana i przez nastêpny dzieñ,a¿ wieczorem dotarliœmy nad Wielk¹ Rzekê.Serce mi mówi³o, ¿e Morze st¹d niedaleko, woda rozlewa³a siê w ciemnoœciszeroka i niezliczone chmary ptactwa gnieŸdzi³y siê po wybrze¿ach.Tam na swoj¹niedolê us³ysza³em krzyk mew.Czy¿ piêkna Pani z Lorien nie ostrzega³a mnieprzed nim? Odt¹d ju¿ go nie mogê zapomnieæ.- Co do mnie, to nie zwraca³em na ptactwo uwagi – rzek³ Gimli – bo tamnareszcie zaczê³a siê na dobre bitwa.W przystani Pelargiru sta³a g³Ã³wna flotaUmbaru, piêædziesi¹t du¿ych okrêtów i mniejszych statków bez liku.Wieluuchodz¹cych przed nami nieprzyjació³ dobieg³o wczeœniej ju¿ do Pelargiru siej¹ctam panikê.Niektóre okrêty wyp³ynê³y z przystani, próbuj¹c uciec w dó³ Rzekialbo schroniæ siê przy odleg³ym przeciwleg³ym brzegu., a sporo mniejszychstatków podpalono, by ich nie oddaæ w nasze rêce.Ale Haradrimowie,przyciœniêci niejako do muru, zdecydowali siê stawiæ nam czo³o i bili siê zdesperack¹ furi¹.Ze œmiechem natarli na nasz ma³y oddzia³, bo mieli ogromn¹jeszcze wci¹¿ przewagê liczebn¹.Wtedy jednak Aragorn stan¹³ w strzemionach,obróci³ siê i potê¿nym g³osem krzykn¹³: „Do mnie.Na Czarny G³az zaklinam, domnie!” I nagle Zastêp Cieni, który trzyma³ siê dotychczas za nami, run¹³naprzód niby szara fala przyp³ywu, zmiataj¹c wszystko, co napotka³ na swejdrodze.S³ysza³em st³umione wo³ania, nik³y g³os rogów, szept niezliczonych ust;brzmia³o to jak echo jakiejœ zapomnianej bitwy z dawnych zamierzch³ych CzarnychLat.B³yska³y blade miecze, ale nie dowiedzia³em siê, czy ostrza ich niestêpia³y po wiekach, bo Umarli nie potrzebowali u¿ywaæ innego orê¿a próczstrachu.Nikt nie oœmieli³ siê im przeciwstawiæ.Najpierw wpadli na okrêtyprzycumowane przy brzegu, potem zagarnêli te, które sta³y na kotwicy poœrodkunurtu; za³oga, oszala³a z przera¿enia, skaka³a za burty z wyj¹tkiem niewolnikówprzykutych do wiose³.Bez przeszkód, rozbijaj¹c w puch resztki uciekaj¹cychnieprzyjació³, osi¹gnêliœmy brzeg Rzeki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]