[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z Louisem wcharakterze katalizatora Anna mia³a fory na dwadzieœcia mil!- Pozwol¹ pañstwo, ¿e siê przysi¹dê? Latam tu od rana jak opêtana, w tymob³êdnym upale.Potrz¹snê³a g³ow¹, a jej schludna czupryna zahuœta³a siêprzy tym jak gêsta spódniczka z trawy.Uœwiadomi³em sobie, ¿e niedokona³em jeszcze ceremonii przedstawienia jej Saxony.- Pani France - to moja kole¿anka, Saxony Gardner.Kole¿anka? Ciekawe,kiedy po raz ostatni u¿y³em tego s³owa.Wymieni³y uœmiechy i ledwie godny tejnazwy uœcisk d³oni.- Pani te¿ pisze, panno Gardner?- Nie, ja robiê badania Ÿród³owe, ksi¹¿kê napisze Tomasz.Dlaczego nie powiedzia³a "Tomasz pisze", tylko poda³a informacjê w czasieprzysz³ym? Dziêki temu wyszed³em na dyletanta.Patrz¹c na ich twarze, stara³em siê nie myœleæ o tym, ¿e Anna jest œliczna, aSaxony tylko ³adna.Mo¿e zawini³a tu moja chwilowa irytacja zachowaniemSax.- Zamierza pan pisaæ ksi¹¿kê o moim ojcu? Mog³abym znaæ powodypañskiego zainteresowania? Pomyœla³em, ¿e sytuacja dojrza³a do tego, ¿ebywywaliæ kawê na ³awê i przekonaæ siê, jak Anna France zareaguje.- Bo nie ma na œwiecie lepszego pisarza, panno France.Tylko przy lekturzejego ksi¹¿ek przenosi³em siê bez reszty w œwiat fantazji.Mo¿e to s³abyargument, ale jestem nauczycielem angielskiego i literatury w gimnazjum inawet tak zwani "wielcy" nie robili na mnie nigdy takiego wra¿enia jak "Krainachichów".By³a chyba zadowolona z komplementu, a jednak zmru¿y³a oczy i przelotniedotknê³a mojej d³oni.- Tyle razy panu mówi³am, ¿e nie trzeba przesadzaæ,panie Abbey.Uœmiechnê³a siê jak zachwycona sob¹ dziewczynka.Przez ten ¿arcik iuœmiech ja te¿ siê ni¹ zachwyci³em.Co, do licha, móg³ mieæ na myœli Dawid Louis, odmalowuj¹c j¹ przede mn¹jako drapie¿n¹ wampirzycê, snuj¹c¹ siê po domu w czarnych sukniach zeœwiec¹ w d³oni? By³a ³adna, dowcipna, nosi³a spodnie z klap¹ i s¹dz¹c po tym,co na razie zauwa¿y³em, wszyscy w miasteczku znali j¹ i lubili.- To prawda, panno France - Saxony wyg³osi³a to zdanie tak dobitnie, ¿ewszyscy zamilkliœmy i spojrzeliœmy na ni¹.Jonathan Carroll - Kraina Chichów59- Czy Dawid nie mówi³ panu, jakie jest moje zdanie na temat biografii ojca?Odpowiedzia³a Saxony.- Owszem, mówi³, ¿e jest pani zagorza³¹ przeciwniczk¹ powstania takiejbiografii.- To nie ca³kiem prawda.By³am temu przeciwna, poniewa¿ jak dot¹dwszyscy, którzy chcieli o nim pisaæ, przybywali tu do nas ze zuch pobudek.Ka¿dy mia³ ambicje uchodziæ za autorytet w sprawie Marshalla France'a.Akiedy siê z jednym czy drugim chwilê porozmawia³o, okazywa³o siê, ¿eabsolutnie ich nie obchodzi, jakim cz³owiekiem by³ on naprawdê: Dla nich jestto postaæ literacka.Przez jej g³os przesun¹³ siê, jak ³awica ciemnych chmur, ton g³êbokiejgoryczy.Mówi³a zwrócona twarz¹ do Saxony, wiêc widzia³em tylko jej profil.Mia³a mocno zarysowany, ostry podbródek.Kiedy mówi³a, bia³e zêby b³yska³ykontrastowo spod ciemnych, ciê¿kich ust, po czym gwa³townie znika³y zkoñcem wypowiedzi.Mia³a d³ugie, rzadkie rzêsy, jakby dopiero co staranniepodwiniête.Na d³ugiej, bia³ej i niewiarygodnie bezbronnej szyi znaczy³y siêjedyne zmarszczki.Uzna³em, ¿e musi mieæ nieco ponad lub nieco poni¿ejczterdziestki, ale wszystko w niej wygl¹da³o jêdrnie i zdrowo.Bez trudumog³em j¹ sobie wyobraziæ w póŸnej staroœci.Chyba, ¿e po ojcu odziedziczy³as³abe serce.Zwróci³a siê do mnie, obracaj¹c w palcach niebieski plastykowy widelec,który dosta³em do ¿eberek.- Gdyby pan zna³ mojego ojca, panie Abbey, wiedzia³by pan, dlaczegojestem taka czu³a.na tym punkcie.Ojciec by³ wyj¹tkowo zamkniêty w sobie.Poza matk¹ i pani¹ Lee, jego jedynym prawdziwym przyjacielem by³ Dan -uœmiechnê³a siê i skinê³a g³ow¹ w strona sklepikarza, który wzruszy³ramionami i skromnie spuœci³ wzrok na ³opatka - i mo¿e jeszcze para osób zmiasta.Wszyscy go znali i lubili, ale on nie znosi³ byæ na widoku i robi³wszystko, ¿eby tego unikn¹æ.Dan s³ysz¹c to, odezwa³ siê, ale tylko do Anny:- Najbardziej lubi³ przyjœæ do mnie do sklepu i si¹œæ razem ¿e mn¹ za1ad¹.masarsk¹, na takim drewnianym sto³ku jak te, co mam na zapleczu.Czasami, jak ktoœ z personelu nie przyszed³ do pracy, siada³ za kas¹.Co za pocz¹tek do mojej biografii! France siedz¹cy przy kasie w sklepieDana w Galen! Nawet je¿eli ksi¹¿ka nie mia³aby dojœæ do skutku, wielk¹ frajd¹by³o dla mnie siedzieæ tu w towarzystwie ludzi, którzy stanowili czêœæ jego¿ycia.Zazdroœci³em im wszystkim nieprzytomnie.Jonathan Carroll - Kraina Chichów60- £atwo by³o poznaæ, kiedy siedzi u ciebie na zapleczu, Dan.W sklepie nieby³o obs³ugi.Dan poskroba³ siê po g³owie i puœci³ do nas oko.Zaczê³o mnie nurtowaæuporczywe pytanie.Patrzy³em oto na krêpego grubasa, sklepikarza, któryspêdzi³ ca³e lata w towarzystwie mojego idola.O czym oni mogli z sob¹rozmawiaæ? O baseballu? O babach? O tym, kto siê wczoraj schla³ w remizie?By³o to myœlenie wstrêtne i niegodne, ale dlaczego chocia¿ na jednopopo³udnie nie mog³em zaj¹æ jego miejsca za lad¹ masarsk¹? Jednopopo³udnie pogaduszek o dupie Maryni z Marshallem France'em, a mo¿etak¿e o ksi¹¿kach, o wyobraŸni.o postaciach z jego utworów.- No, przyznaj siê, Marshall, jak wpad³eœ na pomys³ (wype³niæ miejscewykropkowane)? Na to on opiera³by siê plecami o udŸce jagniêce i mówi³ coœw tym stylu:- Kiedy by³em ma³y, pozna³em po³ykacza no¿y.Potem nastawilibyœmy radio, ¿eby wys³uchaæ sprawozdania z meczupi³karskiego w tym pó³sennym, rozluŸnionym nastroju, w którym mê¿czyŸnizwykle gawêdz¹ i spogl¹daj¹ w dal.Omawialibyœmy przeciêtn¹ celnychuderzeñ Stana Musiala albo nowy traktor Freda.Pogr¹¿ony w marzeniach o rozmowie z France'em, us³ysza³em naglê g³osSaxony: "coœ tam - coœ tam - coœ tam - Stephena Abbe.NatychmiastotrzeŸwia³em, a kiedy znów obj¹³em wzrokiem rzeczywistoœæ, pani Fletcherwpatrywa³a siê we mnie z rozdziawionymi ustami,- Stephen Abbey to pana ojciec?Wzruszy³em ramionami, ciekaw, dlaczego Saxony wyci¹gnê³a szyd³o zworka.Oj, zanosi³o siê na to, ¿e bêdziemy musieli odbyæ mi³¹ rozmówkê!W powietrzu rozleg³ siê delikatny, przypominaj¹cy wizg pi³y ³añcuchowej,p³acz niemowlaka i zatka³ lukê w rozmowie.- Ten facet jest synem Stephena Abbeya!Sta³o siê.Wszystkie oczy podnios³y siê znad talerzy, kotlety powêdrowa³y wdó³, dziecko przesta³o p³akaæ.W spojrzeniu, które pos³a³em Saxony, czai³a siênag³a œmieræ.Saxony przesta³a siê uœmiechaæ i odwróci³a wzrok.Próbowa³aza³agodziæ sytuacjê, t³umacz¹c Annie, ¿e skoro oboje mieliœmy s³awnychojców, na pewno dobrze siê dogadamy.- Nawet je¿eli to prawda, to mój ojciec gra³ w innej lidze ni¿ ojciec panaAbbeya.Jonathan Carroll - Kraina Chichów61Mówi¹c to, Anna patrzy³a wprost na mnie.Jej wzrok bez ¿enady wêdrowa³po mojej twarzy.Ta drobiazgowa lustracja trochê mi siê podoba³a, a trochênie.- A wiêc to prawda? Stephen Abbey by³ pana ojcem?Uj¹³em zimne ¿eberko palcami i wgryz³em siê w nie.Chcia³em jaknajbardziej opóŸniæ odpowiedŸ, a pokaŸny kês miêsa w ustach uzna³em zadobry sposób.- Tak - mlask, mlask.- By³.Wzrokiem hipnotyzera wpatrzy³em siê w ¿eberko i moje w³asne t³uste palce.¯ucie sz³o mi ³atwo, gorzej by³o z po³ykaniem.Jakoœ posz³o, za pomoc¹po³owy puszki coca - coli.- Pamiêtasz, jak ja i twój ojciec wziêliœmy ciê do kina na "Nowicjuszy",Anno?- Naprawdê?- Co znaczy - "naprawdê"? Tak by³o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]